Ochroniarze z Biedronki w Szprotawie w woj. lubuskim nie chcieli wpuszczać do sklepu Ukraińców. Był to wynik łamania kwarantanny przez obywateli Ukrainy pracujących w pobliskiej fabryce.
Jak podała w środę Gazeta Lubuska, klienci czekający w kolejce do wejścia do Biedronki przy ul. Młynarskiej w Szprotawie byli świadkami nie wpuszczeniu do sklepu młodego Ukraińca. “Gdy młody człowiek chciał wejść do sklepu, ochroniarz zapytał go, czy jest Polakiem, czy Ukraińcem. Gdy odparł, że Ukraińcem, usłyszał, że nie wejdzie do środka” – informowała gazeta. Jak twierdzi Gazeta Lubuska, ludzie po cichu wyrażali dezaprobatę dla takiego postępowania, lecz nikt nie ujął się za Ukraińcem.
Ukrainiec nie został wpuszczony do sklepu ponownie, gdy próbował wejść do niego w towarzystwie kobiety. Tym razem ochroniarze wezwali policję.
Jak twierdzi Biedronka, działania jej ochroniarzy miały wynikać z poleceń policji. Miała ona wcześniej poinformować kierownictwo sklepu, że grupa Ukraińców pracujących w pobliskiej fabryce nielegalnie przerwała kwarantannę wyznaczoną przez Sanepid. Ochroniarzy Biedronki w Szprotawie poproszono o nie wpuszczanie do sklepu żadnych Ukraińców i natychmiastowe wzywanie policji.
W przypadku zatrzymanej pary wyjaśniło się, że oboje mieli prawo wejść do sklepu. Jedna z tych osób w ogóle nie była poddana kwarantannie, a druga już ją zakończyła.
Policja jednak zaprzecza, że zakazała pracownikom marketu wpuszczania Ukraińców. Jak stwierdził rzecznik prasowy lubuskiej policji nadkomisarz Marcin Maludy, była to inicjatywa ochrony sklepu. “Dziwi mnie, że duża sieć handlowa stara się przerzucić działania swoich pracowników na policjantów” – mówił Maludy.
CZYTAJ TAKŻE: Koronawirusa wykryto u ponad 80 polskich policjantów
Kresy.pl / gazetalubuska.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!