Prezydent Kazachstanu zapowiedział „całkowite zniszczenie bojówkarzy”

Działania antyterrorystyczne powinny być kontynuowane aż do całkowitego zniszczenia bojówkarzy – oświadczył prezydent Kazachstanu, Kasym-Żomart Tokajew.

Prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew powiedział w czwartek podczas posiedzenia rady ds. bezpieczeństwa, że „porządek konstytucyjny został w znacznym stopniu przywrócony we wszystkich obwodach”. Dodał zarazem, odnosząc się do demonstrantów, że „terroryści dalej używają broni i niszczą mienie obywateli”.

– Stąd, działania antyterrorystyczne powinny być kontynuowane aż do całkowitego zniszczenia bojówkarzy – oświadczył Tokajew. Obwinił też „wyszkolonych za granicą terrorystów” o przemoc w czasie protestów. W piątek po południu czasu lokalnego prezydent ma wystąpić z orędziem do narodu.

Czytaj również: Rosja oskarża siłę zewnętrzną o inspirowanie zamieszek w Kazachstanie

Według komunikatu MSW Kazachstanu, oficjalnie „zlikwidowano” 26 „uzbrojonych kryminalistów”, a ponad 3 tys. osób zatrzymano. Według rosyjskich mediów, tylko w Ałmaty służby miały zatrzymać ponad 70 „bojowników”, atakujących budynki administracyjne, a także blisko 30 „maruderów”.

Jednocześnie, od początku protestów zginęło 18 policjantów i funkcjonariuszy gwardii narodowej. W piątek rano służby prasowej tej drugiej formacji podały, że rannych zostało 216 funkcjonariuszy, pełniących służbę głównie w Ałmaty i w Szymkent. Część z nich ma mieć rany postrzałowe, a nawet „otwarte rany czaszkowo-mózgowe”. Poinformowano też o śmierci dwóch funkcjonariuszy.

Czytaj także: Rośnie liczba ofiar śmiertelnych wśród kazachskiej policji

W środę kazachskie ministerstwo zdrowia poinformowało, że jak dotąd rannych zostało ponad tysiąc ludzi, a 400 trafiło do szpitali. 62 osoby są na oddziałach intensywnej opieki medycznej.

W związku z sytuacją w Kazachstanie władze zablokowały internet oraz komunikatory i telefony komórkowe. Według ostatnich doniesień, internet miał już zostać, przynajmniej częściowo, odblokowany.

Agencja Ria Novosti poinformowała, że według lokalnych mediów w nocy z czwartku na piątek grupa „radykałów” próbowała zająć budynek Akademii Służby Granicznej Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego w Ałmaty. Jak podano, próba ta została udaremniona. Ponadto, podpalono siedzibę filii grupy medialnej Mir. W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, rzekomo z piątku rano, na którym prawdopodobnie słychać odgłosy strzałów w Ałmaty. Podobne doniesienia dotyczą miasta Tałdykorgan na południu kraju.

Jak informowaliśmy, w czwartek żołnierze otworzyli ogień do protestujących w Ałmaty. Według korespondenta agencji wojsko zażądało od uczestników zamieszek opuszczenia Placu Republiki i ostrzegło przez głośniki, że zaczną strzelać. Uczestnicy protestu informowali o zabitych i rannych. Choć w czwartek wieczorem władze twierdziły, że plac został całkowicie „oczyszczony”, w nocy w mieście słychać było strzały. W mediach publikowane są zdjęcia przedstawiające uszkodzone budynki administracyjne, w tym w wyniku pożarów, a także wraki spalonych samochodów na ulicach.

Jak wynika z wczorajszych informacji medialnych oraz rozproszonych nagrań zamieszczanych na portalach społecznościowych, w Ałmaty już od godzin nocnych trwały intensywne starcia z użyciem broni palnej – szturmowano m.in. siedzibę miejscowej policji. Po tym, gdy rebelianci opanowali w środę popołudniu siedzibę miejskich władz (akimat) podpalając ją, noc była niespokojna. W centrum miasta zaczęły powstawać barykady, a mieszkańcy zaczęli odnotowywać przypadki grabieży i użycia przez osobników w cywilnych strojach broni palnej. Także wieczorem pojawiło się nagranie dużej kolumny transporterów opancerzonych, które miało przedstawiać kolumnę kazachstańskiej armii jadącą w kierunku Ałmaty. Siłom rządowym udało się przejąć kontrolę nad miejscowym lotniskiem, które popołudniu zostało okupowane przez grupę przeciwników władz.

Lokalna dziennikarka Ardak Bukiejewa, która spędziła czwartek na rozmowach z protestującymi w centrum Ałmaty, poinformowała, że demonstranci, którzy szturmowali rezydencję prezydenta w mieście, przekazali jej, że podczas ataku zginęło kilkadziesiąt osób. Wielu twierdziło, że zachęceni do wyjścia na początku tygodnia w wyniku długo utrzymującej się frustracji z powodu sytuacji politycznej i gospodarczej w kraju. Jednak w środę sytuacja zaostrzyła się – niektórzy twierdzili, że prowokatorzy przybyli celowo powodować kłopoty, a inni zauważyli, że policja była prawie całkowicie nieobecna w centrum miasta.

Kazachstańskie protesty wybuchły w Żangaözen w obwodzie mangistauskim na zachodzie Kazachstanu dzień po tym, jak z początkiem roku rząd zniósł limity na ceny gazu LPG. W tamtym regionie był on względnie tani i popularny, stanowił w zasadzie podstawowy rodzaj paliwa.

W ciągu kolejnych dni protesty objęły większość dużych miast Kazachstanu. Protestujący ścierają się z policjantami i żołnierzami, atakują gmachy publiczne. Mimo obniżenia ceny gazu do poprzedniego poziomu, dymisji rządu, oraz odwołania byłego prezydenta Nazarbajewa ze stanowiska szefa Rady Bezpieczeństwa protesty nabrały siły. Prezydent Tokajew zapowiedział, że będzie „działać maksymalnie surowo”. Pojawiły się informacje o przejęciu przez rebeliantów broni palnej i regularnych walkach miedzy nimi a oddziałami rządowymi.

W kolejnym przemówieniu na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Tokajew ogłosił, że Kazachstan mierzy się z atakiem ugrupowań „terrorystycznych” przygotowany i finansowany z zagranicy. Poprosił o wsparcie Organizację Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Eurazjatycki sojusz, w którym wiodącą rolę odgrywa Rosja, po konsultacjach głów państw zadecydował o wysłaniu kontyngentu do Kazachstanu jako sił pokojowych. W czwartek wieczorem do Kazachstanu przybyli pierwsi żołnierze rosyjscy, a za nimi białoruscy. W piątek mają przybyć kolejni z Rosji, a także z Armenii i Tadżykistanu.

Zobacz: Rosjanie przerzucają oddziały wojskowe do Kazachstanu [+VIDEO]

rferl.org / Ria.ru / qafqazinfo.az / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply