Prokuratorzy badający wypadek z udziałem samochodu wiozącego Beatę Szydło mieli wątpliwości co do wyłącznej odpowiedzialności kierowcy Seicento – wynika z ustaleń “Rzeczpospolitej”.

Dwa dni przed postanowieniem o zakończeniu śledztwa w sprawie wypadku z udziałem limuzyny wiozącej premier Beatę Szydło trójka prokuratorów prowadzących to śledztwo odmówiła jego zakończenia. – twierdzi poniedziałkowa „Rzeczpospolita”. Zamiast nich śledztwo zamknął szef krakowskiej Prokuratury Okręgowej prok. Rafał Babiński.

Według ustaleń „Rz” prokuratorzy nie chcieli stawiać zarzutów wyłącznie kierowcy Seicento, z którym miała kolizję limuzyna BOR. Chcieli oni jeszcze zbadać, czy funkcjonariusze BOR mówili w śledztwie prawdę zeznając o włączonych sygnałach dźwiękowych kolumny rządowej. Gdy otrzymali polecenie zakończenia śledztwa, mieli odmówić jego wykonania powołując się na art. 7 ustawy o prokuraturze, który stanowi, że prokurator jest niezależny, a jeśli nie zgadza się z poleceniem przełożonego, może żądać wyłączenia go od wykonania czynności lub udziału w sprawie.

Przypomnijmy, że w środę Prokuratura Okręgowa w Krakowie postanowiła o zakończeniu śledztwa w sprawie wypadku. Według prok. Babińskiego odpowiedzialność za wypadek, do którego doszło rok temu w Oświęcimiu, ponosi wyłącznie 21-letni Sebastian K. kierujący Seicento. Miał on doprowadzić do zderzenia nie zachowując należytej ostrożności. Z ustaleń śledztwa wynika, że kolumna samochodów rządowych jechała z prędkością 58 km/h używając sygnałów świetlnych. Prokuratura zebrała rozbieżne dowody dotyczące tego, czy używano sygnałów dźwiękowych, jednak uznała, że nie miało to znaczenia dla odpowiedzialności Sebastiana K. Prokuratura ma teraz 2 tygodnie na podjęcie decyzji końcowej. Reporterzy RMF FM ustalili, że prokuratura chce umorzyć śledztwo wskazując na dotychczasową niekaralność młodego kierowcy, jego dobrą opinię oraz współpracę ze śledczymi. Miałby on otrzymać maksymalnie 2-letni okres próby i wpłacić niewielką nawiązkę na konto fundacji pomagającej ofiarom wypadków.

Do wypadku doszło 10. lutego 2017 r. na terenie Oświęcimia. Według policji, kiedy pojazdy kolumny rządowej poruszały się na sygnale drogą w okolicach oświęcimskiego dworca PKP, nagle kierujący seicento zaczął wykonywać manewr skrętu w lewo, zajeżdżając drogę pojazdowi, którym poruszała się Beata Szydło. Jej limuzyna zjechała wtedy z drogi i uderzyła w drzewo. Rannych zostało dwóch funkcjonariuszy BOR oraz ówczesna szefowa rządu. Beata Szydło została wypisana ze szpitala dopiero po 7 dniach.

Kresy.pl / rp.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply