Pierwszy okręt jaki niebawem odbierze Polska Żegluga Morska z chińskich stoczni będzie nosił nazwę „Lwów”.
Paweł Brzezicki, zarządca komisaryczny Polskiej Żeglugi Morskiej poinformował, że kolejne statki z zamówionej serii będą nosić imiona byłych polskich miast na Kresach Wschodnich – w tym m.in. Wilna i Tarnopola.
Zmieniamy nazwy statków, które zostały już w zasadzie porzucone w stoczniach chińskich. Te, które kolejno odzyskujemy. Dla mieszkańców Szczecina, ale nie tylko, bo całej zachodniej Polski, to są nazwy sympatyczne i nostalgiczne. Ponieważ chcemy, żeby nazywały się tak jak byłe polskie miasta na Kresach Wschodnich – tłumaczył w sobotę w Radiu Szczecin Brzezicki.
ZOBACZ TAKŻE: Dostęp do morza dla Lwowa!
Statek o imieniu „Lwów” pływał w polskiej flocie w okresie międzywojennym. Był to żaglowiec szkolny, który przed zakupem przez Polskę nosił nazwę „Chibsura” vel „Locco” aka „Nest”. Jednostka ta była barkiem o powierzchni ożaglowania 1500m2. Kupiono ją w 1920 roku za 179 000 dolarów. Po przebudowie i remoncie z pierwotnej łodzi pozostała tylko ładownia – zamontowano dwa silniki spalinowe oraz w całości ją przemalowano.
Zarządca Komisaryczny Paweł Brzezicki pokreślił, że nowe nazwy dla statków jakie nada Polska Żegluga Morska nie będą budzić kontrowersji z powodów politycznych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: MSWiA zrezygnowało z motywów Ostrej Bramy i Cmentarza Orląt w paszportach
To będzie pięć jednostek, pierwszy będzie „Lwów”. Jest to również neutralne polityczne z tego względu, że przez wiele lat jeden z naszych statków nosił nazwę „Orlęta lwowskie”. I nikogo to nie raziło, więc sama nazwa „Lwów” być może też nie – tłumaczy Brzezicki.
Radio Szczecin przypomina, że w niemieckiej flocie wciąż pływa lodołamacz „Stettin” – czyli Szczecin.
Kresy.pl / radioszczecin.pl
Zapewne jutro przeczytamy o protestach Litwy i Ukrainy, co będzie skutkować zmianą nazw statków na Łódź (nomen-omen), Warszawa czy Kraków… Numer z paszportami nakazuje daleko idącą nieufność wobec takich, jakże miłych na oka i ducha, nowinek kresowych. Litewskie mocarstwo i ukraiński kolos gospodarczy zduszą te pomysły w zarodku. Niestety!
Nie jest wykluczone wezwanie ambasadorów, choć zwłaszcza w odniesieniu do piekły to słowo wyjątkowo nie na miejscu; nawet do tego te „potęgi gospodarcze” mogą się posunąć. Tak, te głąby wystraszą się i w zasadzie ten pomysł można zarzucić.
Bardzo ciekawa inicjatywa ,ale obawiam się tego ,że jeżeli przejdzie ,to pod warunkiem oryginalnej pisowni tych miast (ukraińskiej i litewskiej).Czyli Lviv i tak dalej.
Pomysł piękny i godny pochwał, ale… Kto się ze mną założy, że do tego nie dojdzie? Żmudzini i ukry się będą dąsać i nowy minister na kolanach będzie musiał przepraszać.
Ja się w ogóle dziwię, że jeszcze rząd rezunów nie domaga się by w podzięce za ratowanie polskiej gospodarki jakieś przedszkole czy szkoła nie została nazwany imieniem bandery lub szuchewycza. Przecież powszechnie wiadomo jak banderowcy kochali polskie dzieci.
Z drugiej strony to smutne do czego doprowadziły te wszystkie polskojęzyczne rządy (PiS ma też w tym swój udział), że kontekście naszych polskich spraw przewija się wątek ukraiński, który sprawia, że wszelkie dywagacje stają się bardzo pesymistyczne.