Według źródeł POLITICO, Estonia wnioskując o zwrot kosztów sprzętu wysłanego na Ukrainę, oparła się na cenach nowej broni. „Oni wysyłają swój złom na Ukrainę i kupują dla siebie całkowicie nowych sprzęt, finansowany ze środków unijnych” – twierdzi jeden z unijnych dyplomatów, cytowanych przez portal.

Jak podaje portal POLITICO, sojusznicy Estonii w Unii Europejskiej kwestionują kalkulacje władz tego państwa w kwestii zwrotu kosztów na broń wysłaną na Ukrainę. Ich zdaniem, wyliczone przez Estończyków koszty mogą wyraźnie przewyższać realną wartość wysłanego uzbrojenia. Sugerują też, że w ten sposób Estonia próbuje wykorzystać unijne fundusze do z programu zwrotu kosztów, by sfinansować modernizację swojej armii.

Władze Estonii twierdzą, że wnioski o nową broń są zgodne z zasadami wymiany niezbędnego wyposażenia i „po prostu odzwierciedlają jej znaczny wkład w wojnę” rosyjsko-ukraińską.

Jednak zdaniem krytyków, unijny fundusz zostałby mocno obciążony, gdyby każdy kraj członkowski używał takiej metodologii wyliczania poniesionych kosztów jak Estonia. Dotyczyłoby to szczególnie dużych krajów. Zaznaczają, że choć Litwa i Łotwa udzieliły Ukrainie wsparcia w podobnym wymiarze, czyli o wartości około 400 mln euro lub więcej, to wnioskują o zwrot znacznie mniejszych kwot niż Estonia.

POLITICO pisze, powołując się na siedmiu dyplomatów, że nieoficjalnie w UE narastają napięcia w związku z wielkością środków, które grupa państw wydaje na unijny fundusz. Nasiliły się one na spotkaniu unijnych dyplomatów, gdy Europejska Służba Działań Zewnętrznych pokazała dane, ile każdy kraj otrzymał w 2022 roku na zastąpienie sprzętu wojskowego, który został wysłany Ukraińcom. Dotyczyło to tylko pierwszej transzy zwrotów kosztów. Mimo to, okazało się, że Estonia wyraźnie odstaje od reszty krajów.

Portal podaje, że dopiero po wielokrotnych pytaniach Służba wymieniła państwa, które wnioskując o zwrot podawały koszty nowego sprzętu, który chcą zakupić, a nie koszt używanego, który podarowały Ukrainie. Pojawiły się oskarżenia, że „jeden kraj w szczególności – Estonia – znalazł (doskonale legalną) drogę, by zastąpić swoje stare zapasy głównie nie poprzez wnioskowanie w oparciu o wartość starego sprzętu wysłanego na Ukrainę, ale o [wartość – red.] całkiem nowych zamienników”.

„Oni wysyłają swój złom na Ukrainę i kupują dla siebie całkowicie nowych sprzęt, finansowany ze środków unijnych” – twierdzi jeden z dyplomatów, cytowany przez POLITICO. Portal zaznacza, że Estonia nie jest tu absolutnym wyjątkiem, ale wyróżnia się, gdyż relatywnie wnioskuje o znacznie większe pieniądze niż inne państwa.

Serwis twierdzi też, że dotarł do niejawnych danych Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, z których wynika, iż łącznie sześć państw wyliczyło swoje koszty do zwrotu w oparciu o cenę nowego uzbrojenia. Finlandia wystąpiła o 100 procent zwrotu na podstawie nowych cen zakupu, Łotwa 99 procent na tych samych warunkach, Litwa 93 procent, Estonia 91 procent, Francja 71 procent, a Szwecja 26 procent.

Estonia wykazała się tu jednak „szczególną zręcznością”, wnioskując nominalnie o 160,5 mln euro, a otrzymując 134,2 mln euro przy standardowej stopie zwrotu 84 proc. Dla porównania, Szwecja wnioskowała o 7 mln euro, Finlandia – 4,7 mln euro, Łotwa – 59 mln euro, Litwa – 31 mln euro, a Francja 28 mln euro.

POLITICO zaznacza, że problemem jest brak jednolitego, wspólnego systemu dokonywania takich wyliczeń, a każdy kraj używa swojej własnej metodologii. Ogólnie, istnieją trzy różne wartości, których kraje mogą się domagać: wartość zastąpienia, oparta na cenie nowego sprzętu; rzeczywista wartość pieniężna, oparta na szacunkowej cenie, po której dany sprzęt mógłby zostać odsprzedany; pierwotna wartość zamówienia – oparta na cenie pierwotnie zapłaconej za dany sprzęt.

Niezależnie od tego, metodologia przyjęta przez Estonią wywołała bardzo duże zdziwienie w całe Unii.

Już po publikacji POLITICO, estoński resort obrony wydał oświadczenie, w którym twierdzi, że artykuł zawiera „kłamstwa” i jest „złośliwą próbą podważenia pomocy dla Ukrainy i jedności sojuszników”. Jednocześnie, strona estońska oświadcza, że wyliczanie kosztów w oparciu o „wartość przywrócenia” jest w pełni zgodna z prawem i „dotyczy przypadku, gdy produkcja podarowanego sprzętu została zakończona, a przywrócenie jego zdolności jest ważne z punktu widzenia obrony narodowej”. Dotyczyć to ma np. haubic D-30 kal. 122 mm, których produkcja dawno się zakończyła. Estonia w kosztorysie wskazała cenę nowego i „porównywalnego” sprzętu, czyli w tym przypadku nowych haubic holowanych.

Jak pisaliśmy, premier Mateusz Morawiecki poinformował niedawno po zakończeniu szczytu Rady Europejskiej, że Polska dostanie rekompensatę za broń przekazaną Ukrainie. Według niego, do Wielkanocy Unia Europejska ma przekazać Warszawie ok. 300 mln euro, w kolejnej transzy będą to kwoty rzędu 500-600 mln euro.

W marcu 2022 roku w UE uruchomiono fundusz na dozbrajanie Ukrainy – Europejski Instrument na rzecz Pokoju (EPF). Chodzi o zwrot kosztów poniesionych przez państwa członkowskie za uzbrojenie przekazane Ukrainie. Jednak faktyczne wypłaty KE dla państw UE, które dostarczają broń, są niewielkie – podkreślali w ostatnich miesiącach unijni dyplomaci.

Polska, która przekazała KE faktury o wartość 2,2 mld euro za dostarczony sprzęt wojskowy (najwięcej ze wszystkich państw UE), na początku br. otrzymała jedynie 27 mln euro.

CZYTAJ TAKŻE: Prezydent Czech: Militarnie pomogliśmy Ukrainie ile mogliśmy. Zostało kilka opcji

POLITICO / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply