Policja: Zatrzymani ukraińscy dziennikarze przez dwa dni fotografowali tory kolejowe

Jak informowaliśmy, polscy policjanci zatrzymali przy granicy z Białorusią ukraińskich dziennikarzy. Jak wynika z oświadczenia policji, Ukraińcy mieli przez dwa dni fotografowali tory kolejowe.

Jak podała służba prasowa policji, w dniu 27 lutego br. do jednostki w Łukowie wpłynęło zgłoszenie od zaniepokojonego mieszkańca dotyczące dwóch mężczyzn, którzy od dwóch dni przebywają w samochodzie przy torach w okolicy węzła kolejowego w miejscowości Gołaszyn (pow. łukowski). Z informacji wynikało, że mężczyźni robią zdjęcia i używają drona.

Policjanci podjęli interwencję wobec wskazanych osób. Obaj mężczyźni porozumiewali się w języku ukraińskim, twierdząc, że są dziennikarzami. W pojeździe znajdowały się urządzenia elektroniczne, dron i aparaty fotograficzne. Z uwagi na barierę językową i potrzebę weryfikacji okazanych dokumentów, niezbędne było wykonanie czynności w jednostce Policji.

Jak zwraca uwagę policja tory kolejowe, zwłaszcza na obszarze województw przygranicznych, są strategicznymi miejscami z punktu widzenia bezpieczeństwa.

“Wszystkie prowadzone wobec wskazanych osób czynności miały na celu weryfikację tożsamości oraz dokładne sprawdzenie powodu ich obecności na terenie węzła kolejowego. Po sprawdzeniu dokumentów, przejrzeniu zawartości bagażu i sporządzeniu stosownej dokumentacji z wykonanych czynności mężczyźni opuścili teren Komendy Powiatowej Policji w Łukowie. Wszystkie dokumenty oraz przedmioty zostały im zwrócone. Żaden z mężczyzn, wobec których były prowadzone czynności, nie zgłosił policjantom uszkodzenia sprzętu. W trakcie realizowanych czynności w jednostce Policji, funkcjonariusze pozostawali w kontakcie z przedstawicielami konsulatu Ukrainy w Polsce”.

We wtorek późnym południem popularny ukraiński portal „Ukraińska Prawda” poinformował o zatrzymaniu w rejonie granicy polsko-białoruskiej Mychajło Tkacza, ukraińskiego dziennikarza współpracującego z tym serwisem. Wraz z nim polscy funkcjonariusze zatrzymali również towarzyszącego mu operatora. Jak podano, obaj przygotowywali „materiał o tranzycie produktów między Polską, a Rosją i Białorusią”.

„Przy granicy Polski z Białorusią podjechali do nas polscy policjanci i pokazali odznaki. My pokazaliśmy im nasze dokumenty i legitymacje dziennikarskie. Oni zaczęli zabierać nam aparaty, przeszukiwać…” – relacjonował Tkacz. Jak twierdzi, wraz z operatorem zostali zatrzymani i przewiezieni na komendę policji, gdzie około 10 osób zaczęło ponownie przeszukiwać ich samych, a także samochód.

„Powyrzucali nasze rzeczy na maskę, zabrali wszystkie karty pamięci z aparatów, zabrali wszystkie telefony i dokumenty. Podczas przesłuchania na komendzie powiedziałem, ze jesteśmy dziennikarzami i filmujemy, jak Polska handluje z Rosją przez Białoruś i jak Polska handluje z Białorusią, jak produkty rolne wjeżdżają z Rosji i Białorusi do Polski” – oświadczył ukraiński dziennikarz. Według niego „było jasne, że przedstawiciele polskich specsłużb się przerazili”.

„Zaczęli mnie wypytywać, kto jeszcze o nas wie, czy wiedzą o tym ukraińscy włodarze, ukraiński rząd. Rozpytywali, kim są nasze źródła, jak się o tym dowiedzieliśmy, ile czasu pracujemy nad tym tematem.

Według „Ukraińskiej Prawdy”, dziennikarze byli przetrzymywani przez policję przez ponad 4 godziny. Byli przesłuchiwani nie tylko przez policjantów, ale też przez funkcjonariuszy polskich służb specjalnych. Wypuszczono ich po uzyskaniu zezwolenia „z góry”. Tkacz twierdzi, że na otrzymanych z powrotem kartach pamięci brakowało niektórych materiałów. Według niego, usunęły je polskie służby. Zarzucił też policjantom uszkodzenie ładowarki do akumulatorów w czasie przeszukania. Dziennikarzowi nie spodobało się też to, że policjanci rozmawiali z nimi wyłącznie po polsku (samo przesłuchanie odbyło się po angielsku).

Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply