Jak wynika z informacji MON, pierwszych 6 z 32 kupionych od Amerykanów F-35 przyleci do Polski w 2028 roku. Łącznie zapłacimy ok. 17,8 mld zł, przy czym pierwszą ratę wpłacimy już w tym roku.

Jak pisze portal WNP.pl, ministerstwo obrony ujawniło nowe fakty o umowie ws. zakupu przez Polskę 32 myśliwców 5. generacji F-35A. Wynika z nich, że pierwsze 6 F-35 Polacy otrzymają w latach 2024-2025, a kolejne dostawy będą realizowane do 2030 roku w seriach liczących 4-6 maszyn. Co jednak ważne, otrzymanie samolotów nie oznacza, że od razu znajdą się one w Polsce. Na początku będą stacjonować w USA. Tam, w latach 2024-2026 będą szkolić się na nich polscy piloci oraz personel techniczny. Łącznie dotyczy to 24 pilotów oraz 90 osób personelu lotniczego. Część pilotów zostanie przeszkolonych do poziomu instruktora.

W przypadku F-16, koszt szkolenia jednego pilota to ponad 5 mln zł, ale w związku z większym zaawansowaniem F-35 WNP.pl uważa, że w przypadku tych myśliwców będzie to dużo więcej. W rozmowie z portalem gen. Tomasz Drewniak, były szef Sił Powietrznych RP zaznaczył też, że proces odpowiedniego wyszkolenia pilota myśliwca trwa blisko 10 lat. Do tego dochodzi też stworzenie odpowiedniego środowiska techniczno-operacyjno-szkoleniowego. Amerykanie zakładają, że polskie Siły Powietrzne osiągną wstępną gotowość bojową na F-35 do 2028 roku, a pełną za 10 lat – przy założeniu, że nie będzie opóźnień w produkcji. Pełnoskalowa produkcja maszyn, które ma otrzymać Polska, miała ruszyć w grudniu ub. roku, ale Waszyngton przesunął ten termin na początek 2021 r. Jak pisaliśmy, agencja Bloomberg dotarła do raportu biura testowego Pentagonu dotyczącego usterek w myśliwcach F-35, według którego samoloty te w samym oprogramowaniu mają ponad 800 wad. Zwrócono też uwagę na zbyt niską precyzję przy strzelaniu z działka kal. 25 mm do celów naziemnych i na luki w systemach cyberbezpieczeństwa. Usunięcie wad jest konieczne, nim cały program wejdzie w fazę Block 4.

 

Resort obrony potwierdził, że za samoloty wraz z pakietem logistycznym i szkoleniowym zapłacimy 4,6 mld dolarów, co oznacza ok. 17,8 mld zł na 32 maszyny w konfiguracji standardowej z oprogramowaniem w wersji Block 4, czyli 87,3 mln dol. netto za sztukę. MON twierdzi, że podobną cenę płacą wszystkie państwa kupujące F-35 z tegorocznej serii. Do podanej ceny należy doliczyć podatek VAT (wojsko nie jest z niego zwolnione), przy czym zasadniczo w tym przypadku oznacza to przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej. Według wyliczeń MON, na dzień podpisania umowy jest to 20,7 mld zł. Pieniądze te będą płacone z budżetu resortu obrony narodowej w ratach, począwszy od 2020 r. do 2030 roku.

Umowa obejmuje też pakiet modernizacyjny, co oznacza, że na samolotach wcześniejszych serii można będzie wdrożyć modyfikacje wprowadzone później przez producenta. Otrzymamy też jeden zapasowy silnik Pratt & Whitney F-135 oraz informatyczny system zarządzania eksploatacją F-35A.

Ponadto, jak informowaliśmy, w ramach pakietu logistycznego Polska ma otrzymać osiem symulatorów lotu, zapas części zamiennych, informatyczny system zarządzania eksploatacją supermyśliwców, a także sprzęt potrzebny do bieżącej obsługi naziemnej maszyn. Lockheed Martin ma się też zobowiązać do „pełnego wsparcia technicznego statków powietrznych oraz pozostałego sprzętu do 2030 roku”. Jak zaznaczała gazeta Dziennik Gazeta Prawna, „ta enigmatyczna formuła oznacza, że kontrakt nie przewiduje zaangażowania krajowego przemysłu nawet do nieskomplikowanych usług serwisowych, takich jak reperowanie powłok pokrywających samolot i zapewniających efekt stealth, czyli ograniczoną wykrywalność „niewidzialnych” maszyn przez wrogie radary”. Jednocześnie Amerykanie chcieliby, żeby obsługę maszyn, a zwłaszcza dostawy części zamiennych, oprzeć na stworzonym z udziałem innych europejskich użytkowników F-35 z NATO systemie globalnego wsparcia technicznego.

Jak pisaliśmy, szef MON Mariusz Błaszczak powiedział, że dzień podpisania umowy na zakup F-35 „przejdzie do historii Wojska Polskiego”. Jednak z tego co pisze „Rzeczpospolita” wynika, że nie będzie taki dla polskiej zbrojeniówki. Kontrakt, bez offsetu, nie przewiduje bowiem zaangażowania krajowego przemysłu nawet do nieskomplikowanych usług serwisowych – takich jak reperowanie powłok pokrywających samolot i zapewniających efekt stealth, czyli ograniczoną wykrywalność „niewidzialnych” maszyn przez wrogie radary”.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl
 

Wcześniej na łamach „DGP” przypomniano, że według nieoficjalnych informacji zakup F-35 bez offsetu może zostać zrekompensowany jakim rodzajem „współpracy przemysłowej”. Zaznaczano przy tym, że jeśli taka opcja nie zostanie wynegocjowana jeszcze przed podpisaniem kontraktu, „to później nasza pozycja do rozmów będzie znacznie gorsza”. Zwrócono uwagę, że swego rodzaju „furtką” może być program „Loyal Wingman”, dotyczący produkcji systemu bezzałogowców zdolnych do działania wspólnie z F-35.

Czytaj więcej: „Rz”: F-35 bez offsetu, polska zbrojeniówka bez możliwości udziału nawet w nieskomplikowanym serwisie

DGP” zwróciła przy tym uwagę na zupełny brak transparentności trybu, w jakim kupujemy te samoloty. Zaznaczono, że inne kraje europejskie, jak Belgia, Szwajcaria czy Finlandia przeprowadziły postępowania konkurencyjne, porównując ofertę Amerykanów z innymi, a dwa ostatnie kraje przeprowadzają testy samolotów. Polska zdecydowała się na zakup maszyn z USA bez czekania na oferty konkurencyjne. Na łamach „Polityki” przedstawiono, jak ws. zakupu samolotów bojowych postępowały inne kraje europejskie.

Czytaj także: Liberalna opozycja i byli wojskowi krytykują sprawę zakupu F-35. MON i Macierewicz odpowiadają

Wnp.pl / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. UczSieHistorii
    UczSieHistorii :

    Czy wojska Amerykańskie które są w naszym kraju nie powinny przerzucić tych F-35 z terytorium Stanów Zjednoczonych na terytorium Polski między innymi po to aby pozwolić naszym pilotom szkolić się na tych maszynach? Przecież to by było w ich interesie, a także naszym? Ale oczywiście nic takiego nie będzie miało miejsca ponieważ USrAel to koń trojański który przyszedł tutaj kraść nasze surowce

  2. WojewodaMichal
    WojewodaMichal :

    @ UczSieHistorii @UczSieHistorii:
    to bardzo proste – na tą chwilę ośrodek/ ki treningowe są tylko w USA. Kilka lat to szmat czasu – więc problemu nie ma. Przerzucenie F35 nie stanowi też problemu, podobnie jak F22. I jest to od jakiegoś czasu ćwiczone. Przy czym F22 mogą spokojnie operować z baz w UK, F35 – jak będzie taka potrzeba mogą operować z baz w Polsce. Tak naprawdę nie ma na tą chwilę pilnej potrzeby przebazowania myśliwców V generacji. Tym bardziej, że tak naprawdę na tą chwilę to samoloty szturmowe, a dopiero później myśliwskie. One bez problemu są w stanie przełamać każdą onucową obronę powietrzną… tylko po co? Wbrew temu co onuce mówią nie mają nic V generacji – a na to co mają wystarczy to co obecnie jest….