Prezydent elekt Boliwii Luis Arce zapowiedział, że będzie pracował na rzecz wzmocnienia stosunków z Rosją – przekazała w piątek agencja prasowa Tass.

Jak poinformowała agencja prasowa Tass, zwycięzca wyborów prezydenckich w Boliwii Luis Acre, zaznaczył po rozmowie z ambasadorem Rosji, że chce zacieśnić stosunki z Federacją Rosyjską.

„Dziękujemy naszemu bratu Władimirowi Putinowi, Prezydentowi Federacji Rosyjskiej, za gratulacje i za wizytę, jaką złożył nam dziś ambasador [Rosji] w Boliwii Władimir Sprinchan. Wzmocnimy stosunki między naszymi krajami z korzyścią dla naszych narodów”, napisał w poście na Twitterze.

Jak poinformowaliśmy wcześniej, kandydat partii obalonego rok temu prezydenta Boliwii MAS-IPSP zwyciężył w wyborach prezydenckich w tym państwie.

Zwycięstwo to jest nokautujące. Według sondażu exit polls zaprezentowanego przez telewizję Telesur kandydat Ruch na rzecz Socjalizmu – Instrument Suwerenności Ludu (MAS-IPSP) Luis Arce zdobył w niedzielnej pierwszej turze wyborów 52,4 proc. głosów. Jeśli oficjalne wyniki potwierdzą ten wynik będzie to oznaczało zwycięstwo kandydata obozu obalonego w zeszłym roku prezydenta Evo Moralesa już w pierwszej turze.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Wyraźnie słabszy wynik otrzymał były prezydent, rządzący jeszcze przez Moralesem, Carlos Mesa, którego poparło 31,5 proc. głosujących. Kandydat kręgów liberalnych Fernando Camacho otrzymał tylko 14,1 proc. głosów. W wyścigu prezydenckim nie odegrali większej roli imigrant z Korei Południowej i pastor Chi Hyun Mun Chung z 1,6 proc. poparcia i Feliciano Mamani, którego wybrało 0,4 proc. głosujących.

Pierwsze sondaże wywołały wybuch radości zwolenników MAS-IPSP na ulicach La Paz wśród których tradycyjnie było wielu Indian. Boliwia jest obok Peru państwem o najwyższym odsetku ludności indiańskiej i to właśnie obrońcą jej interesów był wywodzący się z plemienia Ajmara Morales. W zamieszkanym licznie przez Indian głównym ośrodku miejskim kraju La Paz Arce otrzymał 65 proc. głosów, 63 proc. w regionie Cochabamba, 62 proc. w Oruro and 51 proc. w Potosi.

Wybory dają szansę na zakończenie kryzysu politycznego trwającego od listopada zeszłego roku. W październiku 2019 r. w Boliwii wybuchły protesty uliczne po tym gdy opozycja oskarżyła władze o nieprawidłowości do jakich miało dojść w czasie podliczania wyników wyborów prezydenckich z 20 października wygranych przez Moralesa. Zwolennicy opozycji zareagowali na nie gwałtownymi zamieszkami w trakcie których demolowano między innymi lokalne komisje wyborcze. W jednej z miejscowości spalono zebrane w takiej komisji karty wyborcze. W innym tłum zwolenników opozycji schwytał kobietę pełniącą funkcję burmistrza, pomalował jej głowę na czerwono a następnie obciął włosy. Morales już 23 października oskarżył opozycję o to, że przygotowuje pucz. Jednak 10 listopada ogłosił on, że zgadza się na powtórzenie wyborów, a potem złożył dymisję na żądanie sformułowane przez głównodowodzącego armią i komendanta głównego policji.

Kresy.pl/Tass

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply