Były prezydent Rosji i wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew zagroził we wtorek Japonii odcięciem dostaw gazu i ropy, jeśli za sugestią japońskiego premiera zostanie wprowadzony górny pułap cenowy na rosyjskie surowce.
Miedwiediew zagroził, że Japonia straci ropę i gaz z Rosji, a także udział w projekcie Sachalin-2. „Japoński premier Kishida powiedział niedawno, że górna granica ceny rosyjskiej ropy powinna zostać ustalona na poziomie połowy obecnego poziomu. W tłumaczeniu z japońskiego na rosyjski oznacza to: 1) na rynku będzie znacznie mniej ropy, a jej cena będzie znacznie wyższa. Co więcej, będzie wyższa niż przewidywana astronomiczna cena 300-400 dolarów za baryłkę. 2) Ale Japonia nie będzie miała ani ropy, ani gazu z Rosji. A także nie będzie miała udziału w projekcie Sachalin-2” – napisał Miedwiediew we wtorek w serwisie Telegram.
Premier Japonii Fumio Kishida zapowiedział w niedzielę, że w związku z zaproponowanym przez przywódców grupy G7 systemem maksymalnych możliwych do zapłacenia cen rosyjskiej ropy, górny limit ma zostać ustalony na poziomie około połowy aktualnej ceny.
Grupa G7 chce ograniczyć dochody Moskwy z eksportu paliw kopalnych. Po ubiegłotygodniowym szczycie przywódcy G-7 przekazali swoim ministrom, aby przeanalizowali narzucanie granicznych cen na rosyjską ropę i gaz. Planowany jest także mechanizm uniemożliwiający zakupy za cenę jakiej będą żądać rosyjskie koncerny.
Informowaliśmy, że Grupa G7 obiecała Ukrainie pomoc finansową, humanitarną, wojskową i dyplomatyczną. Państwa G7 oświadczyły, że w tym roku do budżetu Ukrainy trafi do 28 mld euro.
Agencja Bloomberg podała w ubiegłym tygodniu, że Unia Europejska rozpoczęła prace nad kolejnym, siódmym pakietem sankcji, w ramach których w szczególności może zostać wprowadzone embargo na import złota z Rosji, a także zniesienie blokady Kaliningradu.
Zobacz także: Rosja wywłaszczyła zagraniczne koncerny z gazowego projektu na Sachalinie
nippon.com / Kresy.pl
Dziwaczna ta forma kapitalizmu. Ceny będą teraz dyktować „demokratyczni” politycy. Za komuny było prościej – do czego to doszło.