Polska póki co nie może mieć nowoczesnych systemów artylerii rakietowej HIMARS, więc chce zaproponować Amerykanom, żeby przysłali do nas swoich żołnierzy wyposażonych w taką broń – podaje „Dziennik Gazeta Prawna”.

W lipcu załamały się negocjacje prowadzone z Amerykanami w sprawie zakupu wysoko-mobilnego artyleryjskiego systemu rakietowego HIMARS w ramach programu Homar. Strona polska początkowo chciała sama wytwarzać taką broń w ramach kontraktu, ale ostatecznie nasze wojsko kupi gotowe systemy, produkowane przez amerykański koncern Lockheed Martin. Mogłyby one jednak trafić do Polski dopiero w 2024 roku, a dla naszych przedstawicieli to za długo. Szczególnie w kontekście tego, że Rumunia ma otrzymać systemy HIMARS, a dokładniej 18 wyrzutni wraz z powiązanym sprzętem, w tym ponad 160 pociskami GMLRS i ponad 50 ATACMS, najdalej w końcu 2020 roku, choć rozpoczęła negocjacje później od nas. „Rumuński kontrakt” Lockheed Martin jest wart 218 mln dolarów, czyli ponad 823 mln zł.

Przeczytaj także: Rumunia ponownie stawia na USA – kupuje systemy HIMARS

Jak podał w poniedziałek portal Money.pl, powołując się na „Dziennik Gazetę Prawną”, Polska wystosowała w związku z tym nową propozycję „pomostową”. Ma on polegać na tym, że skoro na razie nie możemy mieć systemów rakietowych HIMARS, to mogłyby one trafić do Polski wraz z amerykańskimi żołnierzami. Strona polska chciałaby, żeby Stany Zjednoczone po prostu przysłały do naszego kraju batalion żołnierzy, wyposażony w 18 wyrzutni HIMARS. Ich obsługa liczyłaby około 200 żołnierzy USA.

 

Według „DGP”, Polska ma wywierać na Amerykanów presję, żeby szybko przystali na tę propozycję. Gazeta podaje, że ma to być również jeden z tematów rozmów prezydenta Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem, która miałaby mieć miejsce w przyszłym miesiącu.

HIMARS to lekka, mobilna wyrzutnia pocisków rakietowych ziemia-ziema, w tym kierowanych GMLRS i ATACMS, na podwoziu kołowym. Może być transportowana samolotami C-130 lub większymi, w celu szybkiego przerzutu na pole walki. Każda pojedyncza wyrzutnia HIMARS może pomieścić sześć pocisków GMLRS albo pojedynczy ATACMS o zasięgu do 300 kilometrów.

W lipcu ubiegłego roku, po długich analizach, PGZ zaproponowała MON przyjęcie oferty amerykańskiej. Z zastrzeżeniem, żeby nie kupować gotowej broni „z półki”, lecz by przy okazji transakcji pozyskać nowe zdolności produkcyjne w naszym przemyśle.

Przypomnijmy, że w listopadzie 2017 roku Departament Stanu USA wnioskował do Kongresu o zatwierdzenie warunków sprzedaży Polsce systemów artylerii rakietowej HIMARS w ramach programu „Homar”, a także o zgodę na poten­cjalną sprze­daż Polsce uzbro­je­nia dla samo­lo­tów F-16C/D. W komunikacie zaznaczono, że rząd RP zwrócił się też do USA ws. sprzedaży zaawansowanych wyrzutni rakietowych dla pocisków rodziny GMLRS, systemów rakietowych typu ATACMS, a także wyposażenia i pocisków. Łączna wartość zamówienia to 250 mln dolarów USA. Również w tym przypadku wnioskowano o zgodę.

Przeczytaj: Macierewicz: wyrzutnie Homar kupimy od USA, okręty podwodne najpewniej zbudujemy z Niemcami

Jednak już miesiąc później dziennik „Rzeczpospolita” pisał, że cały program budowy systemu Homar „znalazł się na negocjacyjnym zakręcie”. Polsce zależało na transferze technologii i utworzeniu na miejscu Centrum Produkcyjno-Serwisowego systemu Homar. Faktycznie, miał to być ośrodek odpowiadający za wyposażenie naszej armii w rakietową broń dalekiego zasięgu. Negocjacje z Lockheed Martin toczyły się jednak z coraz większym trudem. PGZ sygnalizowało wówczas, że jeśli rozmowy się załamią, to Polska może wrócić do ofert z Turcji i Izraela, które wcześniej uwzględniały znaczny transfer technologii.

DGP / money.pl / altair.com.pl / Kresy.pl

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply