Ksiądz Isakowicz-Zaleski napisał, że Rafał Trzaskowski „zaprzecza prawdzie o ludobójstwie” i „neguje ludobójstwo Polaków” na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Przypomniał nagranie, na którym obecny kandydat KO na prezydenta nie chciał przyznać, że rzeź wołyńska była ludobójstwem i bronił „kompromisu” w postaci sformułowania „cechy ludobójstwa”.

W czwartek ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski zamieścił na Twitterze wpis, w którym przyznał, że miał nie iść na drugą turę wyborów prezydenckich, ale jednak weźmie udział w głosowaniu i odda głos na Andrzeja Dudę. Tłumaczył to po pierwsze tym, „aby nie wygrał Trzaskowski, negujący ludobójstwo Polaków” na Kresach.

Wpis księdza wywołał krytyczne komentarze niektóry internautów, którzy zarzucali mu podawanie nieprawdziwych informacji dotyczących stanowiska kandydata KO względem kwestii ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Jednak we wcześniejszym wpisie na Twitterze, dotyczącym społecznych upamiętnień Polaków pomordowanych w latach 1939 -47 przez ludobójczą OUN-UPA i Waffen-SS Galizien, ks. Isakowicz-Zaleski napisał m.in.: „Dodam, co jest na czasie, że Trzaskowski zaprzecza prawdzie o ludobójstwie”.

Ksiądz załączył też link do nagrania wideo z lipca 2018 roku, autorstwa szczecińskiego radnego PiS Dariusza Mateckiego. Wziął on wówczas udział w jednym ze spotkań Rafała Trzaskowskiego i zadał mu pytanie, dlaczego politycy PO nie chcieli, aby rzeź wołyńska została ustawowo nazwana ludobójstwem.

– Nazwijmy to konkretnie, tak jak u nazistów, komunistów. Nazwijmy to, na przykład, nazwijmy konkretną, banderows… [tu szybko przerwał, poprawiając się – red.] nazwijmy konkretną organizację, a nie przypisujmy winy do konkretnej narodowości – mówił Trzaskowski. – I był kompromis, mówiący „cechy ludobójstwa” – zaznaczył. Dopytywany później, czy jego zdaniem było to ludobójstwo, czy zbrodnia o cechach ludobójstwa, uchylił się od odpowiedzi.

– Myślę, że pan świetnie zrozumiał. Jeśli pan nie zrozumiał, to bardzo mi przykro – powiedział Trzaskowski. Na uwagę, że pojęcia „ludobójstwo” a „cechy ludobójstwa” oznaczają coś innego, polityk PO odparł: – Przykro mi, widzę, że pan nic nie rozumie. (…) Pana kompletnie nie interesuje moja odpowiedź.

Komentując te słowa Matecki powiedział, że najwyraźniej Trzaskowski i inni politycy PO nie rozumieją różnicy między pojęciami „ludobójstwo” a „zbrodnią o cechach ludobójstwa”. Radny zamieścił też fragment swojej rozmowy z posłem PO Michałem Szczerbą, który przyznał, że był zwolennikiem nazwania rzezi wołyńskiej „zbrodnią noszącą cechy ludobójstwa”.

Sam Matecki niedawno ponownie przypomniał o sprawie w opublikowanym 1 lipca br. w serwisie YouTube filmie „20 faktów o Rafale Trzaskowskim”.

„Rafał Trzaskowski uważa, że bestialskie, najokrutniejsze mordowanie Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej tylko i wyłącznie na fakt, że ci ludzie byli Polakami, to zbrodnia o znamionach ludobójstwa, a nie ludobójstwo” – mówi szczeciński radny.

Przeczytaj: Szczeciński radny: miasto dotuje spektakl nazywający Orlęta Lwowskie „polskimi zaborcami” [+VIDEO]

Zobacz: Wystawa o wołyńskim ludobójstwie na ogrodzeniu Ministerstwa Sprawiedliwości [+FOTO]

Niedawno znany ukraiński portal informacyjny „Europejska Prawda” zamieścił artykuł nt. Rafała Trzaskowskiego jako kandydata na prezydenta Polski. Przypominał w nim jego słowa z wiecu w Olsztynie, gdy dziękował mniejszości ukraińskiej „za cierpliwość” i podkreślał, że nie pozwoli na dzielenie Polaków i Ukraińców „bo wszyscy jesteśmy obywatelami naszej ojczyzny i naszego kraju”. Jak podawały lokalne media, na scenie obok Trzaskowskiego był m.in. Miron Sycz – były poseł PO i wieloletni dyrektor liceum z ukraińskim językiem nauczania, wicemarszałek woj. warmińsko-mazurskiego z ramienia KO i znany działacz mniejszości ukraińskiej w Polsce oraz negacjonista wołyński. Sycz już wcześniej z ramienia PO pełnił funkcję wicemarszałka województwa.

Trzaskowski a Ukraina

Przypomnijmy, że w kwietniu 2017 roku Trzaskowski, wówczas poseł PO, wspólnie ze Sławomirem Nitrasem pytał w Sejmie, dlaczego rząd PiS odmówił Ukraińcom dofinansowania obchodów 70. rocznicy akcji „Wisła”. W odpowiedzi ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak podkreślał m.in, że na Ukrainie próbuje się zrównać operację „Wisła” z Rzezią Wołyńską. Wypowiedzi Błaszczaka bardzo nie spodobały się Trzaskowskiemu.

– My mówimy o polskich obywatelach, o akcji Wisła i deportacjach. Wie pan, że wokół tych obchodów budowało się porozumienie polsko-ukraińskie. Natomiast pan mówi o Wołyniu – mówił poseł PO. – To jest właśnie polityka PiS. Niepoważnie traktuje się polskich obywateli pochodzenia ukraińskiego – podkreślił dodając, że sam jako wiceminister spraw wewnętrznych przyznawał dofinansowanie Ukraińcom. – Wyrzuciliście wszystkich specjalistów od mniejszości etnicznych, a teraz łamiecie tradycję utrzymywaną od 1989 r. Mówicie o Wołyniu, a nie o Akcji Wisła, to bardzo smutne – mówił oburzony Trzaskowski.

W 2015 roku, pod koniec rządów PO-PSL, głośnym echem odbiła się sprawa dotycząca sprowadzenia do Polski grupy kilkudziesięciu Polaków z Mariupola. Czując, że ich życie jest zagrożone, zadeklarowali oni chęć wyjazdu do Polski. Liczyli przy tym na pomoc rządu w Warszawie. Jednak polskie MSZ postanowiło grać w tej sprawie na zwłokę. Doszło wręcz do sytuacji, w której Polacy oficjalnie zwrócili się do państwa polskiego na piśmie. Nie tylko byli rozczarowani tym, że zamiast nich, polskie władze akcentowały konieczność przyjmowania do kraju tzw. uchodźców z Afryki i Bliskiego, ale w desperacji wyrażali gotowość do tego, żeby sprzątać w Polsce ulice, byleby tylko znaleźć się w bezpiecznym dla nich kraju przodków.

Wówczas pytany o tę sprawę Rafał Trzaskowski, będący wtedy wiceministrem spraw zagranicznych otwarcie twierdził, że sytuacja w Mariupolu jest stabilna i tamtejszym Polakom nic nie zagraża. Powiedział, że do tego tematu można wrócić, ale dopiero wówczas, gdy „sytuacja ulegnie zmianie”, czyli dopiero w razie ofensywy ze strony separatystów lub eskalacji konfliktu przez oddziały ukraińskie. Sugerował również, że takie działanie mogłoby nie zostać dobrze odebrane przez Kijów.

Ten ostatni aspekt wyłożył wprost parę tygodni później. W wywiadzie radiowym powiedział, że sprowadzanie Polaków z Ukrainy podważa jej status jako państwa silnego i demokratycznego i stąd Polsce trudno sobie na to pozwolić.

„Chcemy wzmacniać państwowość ukraińską. Jeżeli powiemy, że wszyscy Polacy z terytorium suwerennej Ukrainy, tam gdzie Ukraina kontroluje dane terytorium, mogą przyjechać do Polski, to w pewnym sensie będziemy podważać to, czy Ukraina jest silnym, demokratycznym państwem”– mówił Trzaskowski, po czym kontynuował: „Co będzie, jeżeli z innych terytoriów Ukrainy zgłosi się mnóstwo Polaków, którzy powiedzą: „nie żyje nam się dobrze, chcemy być natychmiast ewakuowani do Polski”? I tutaj jeżeli chcemy wzmacniać państwowość ukraińską, mówić, że to jest silne państwo, że ono sobie poradzi, to byłoby wysyłanie takich trochę dwuznacznych sygnałów”.

PRZECZYTAJ WIĘCEJ: Jak PO zamieniła polskie MSZ w „Agencję Wspierania Ukrainy”

Kresy.pl

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Roman1
    Roman1 :

    To smutne. ale niemal cała PO jest antypolska i probanderowska. Duda, w ramach jednej ze pierwszych wizyt pojechał na Ukrainę, gdzie zawiózł 4 mld złotych. Czy odebrał te pieniądze z odsetkami – nic na ten temat nie słyszałem. A więc mamy do wyboru dwóch bandytów i złodziei, który jest lepszy, a który gorszy?

  2. jazmig
    jazmig :

    Duda neguje tę zbrodnię całkowicie, jego zdaniem nie było zbrodni i dlatego nie złożył ani razu kwiatów na miejscach pamięci ofiar zbrodni wołyńskiej. Jak był na Ukrainie, to składał kwiaty na miejscach pamięci zbrodni sowieckich, na grobach Ukraińców walczących z Polską w 1918 r., a na grobach ofiar banderowskiego ludobójstwa nie złożył nic, nawet stokrotki.