Znany ukraiński portal informacyjny „Europejska Prawda” zamieścił artykuł nt. Rafała Trzaskowskiego, kandydata na prezydenta Polski. Przypomina w nim jego słowa z wiecu w Olsztynie, gdy dziękował mniejszości ukraińskiej „za cierpliwość” i podkreślał, że nie pozwoli na dzielenie Polaków i Ukraińców “bo wszyscy jesteśmy obywatelami naszej ojczyzny i naszego kraju”.

W piątek na stronach znanego ukraińskiego portalu „Europejska Prawda” ukazał się artykuł przedstawiający sylwetkę kandydata na prezydenta, Rafała Trzaskowskiego (Koalicja Obywatelska). Opisuje go wyraźnie pozytywnym tonie, zaznaczając m.in., że „włada językami angielskim, francuskim, hiszpańskim, rosyjskim i włoskim”.

Portal podkreśla też, że w czasie sprawowania funkcji wiceszefa MSZ „podczas rozmów z innymi przedstawicielami władzy na temat sytuacji na Ukrainie podkreślał, że ważne jest, żeby UE na temat konfliktu na Ukrainie mówiła jednym głosem”. Przypomniano też jego wypowiedzi, w których zdecydowanie opowiadał się za utrzymaniem sankcji nałożonych na Rosję i za ich zaostrzeniem, jeśli nie będą wdrażane porozumienia mińskie.

Ponadto, „Europejska Prawda” zaznacza, że podczas obecnej kampanii prezydenckiej „miał miejsce ciekawy dla Ukrainy fakt”. Serwis opisuje to następującą:

„Otóż, Trzaskowski przebywając w Olsztynie, zwrócił się do Ukraińców takimi słowami: <<Chciałbym jasno powiedzieć ukraińskiej mniejszości ‘Prywit’ i chcę powiedzieć ‘Diakuju’. Przede wszystkim za waszą cierpliwość, za to, że jesteście z nami. I wam wszystkim powiem jedno: my nie damy się podzielić, dlatego że my wszyscy jesteśmy obywatelami naszej ojczyzny i naszego kraju. Nie pozwolę nas podzielić”.

Rzeczywiście, taka sytuacja miała miejsce. Podczas wizyty w Olsztynie 20 czerwca br. Rafał Trzaskowski podkreślił m.in., że rozmawiał z prezydentem miasta oraz dyrektorami szkół, w tym także szkół mniejszości narodowych, co w kontekście regionu sugerowało zasadniczo szkoły mniejszości ukraińskiej.

– Chciałem skorzystać z tej okazji i powiedzieć, że nie damy się podzielić. Wszyscy jesteśmy Polakami! Nie damy się szczuć jedni na drugich! – zaznaczył kandydat KO na prezydenta. – I chciałem jasno powiedzieć stąd do mniejszości ukraińskiej: „priwiec!” [„cześć!”; właściwie po ukraińsku „prywit”, po rosyjsku „priwiet” – red.] – powiedział Trzaskowski, na co zebrani zareagowali entuzjastycznymi okrzykami i brawami.

– I chciałem wam powiedzieć „diakuju!” [„dziękuję” – red.]. Za waszą cierpliwość, przede wszystkim. I za to, że jesteście z nami. Nie damy się dzielić! Bo wszyscy jesteśmy obywatelami naszej ojczyzny i naszego kraju. Nie damy się podzielić i tego też mamy dość, próby dzielenia nas! – mówił polityk.

Jeszcze w maju br. odnotowując wymianę Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego przez Platformę Obywatelską publicysta Europejskiej Prawdy Jurij Panczenko napisał, że „sukces kandydata, który deklaruje potrzebę dobrych stosunków z Ukrainą a jako prezydent stolicy nawiązał ścisłą współpracę ze społecznością ukraińską, może być silnym impulsem do przezwyciężenia kryzysu w relacjach między dwoma krajami”. Z drugiej strony Panczenko ostrzegł, „czym zagraża Ukrainie scenariusz niepowodzenia kandydata PO i odsunięcia partii do roli drugoplanowej”. Jego zdaniem bezpośredni konkurenci PO do zajęcia jej miejsca jako głównej partii opozycyjnej nie mają zamiaru tak konsekwentnie wspierać Ukrainy.

PRZECZYTAJ: Prezydent Ukrainy odznaczył Donalda Tuska najwyższym ukraińskim orderem

Czytaj również: Tusk we Lwowie: kocham Polskę i Ukrainę, to jak kochać swoją matkę i zakochać się w dziewczynie

U boku negacjonisty wołyńskiego

Jak podają lokalne media, na scenie obok Trzaskowskiego był m.in. Miron Sycz – były poseł PO i wieloletni dyrektor liceum z ukraińskim językiem nauczania, wicemarszałek woj. warmińsko-mazurskiego z ramienia KO i znany działacz mniejszości ukraińskiej w Polsce oraz negacjonista wołyński. Sycz już wcześniej z ramienia PO pełnił funkcję wicemarszałka województwa.

Jak pisaliśmy, w 2013 roku Sycz głosował przeciwko określeniu rzezi wołyńskiej mianem ludobójstwa. Blokował również szereg uroczystości upamiętniających ofiary zbrodni dokonywanych przez Ukraińców. M.in. w 2008 roku skutecznie naciskał na wojewodę warmińsko-mazurskiego, by ten wycofał swój patronat nad uroczystościami związanymi z 65. rocznicą ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Co więcej, zakazano wówczas pracownikom Urzędu Wojewódzkiego nawet prywatnego udziału w organizowanej z tej okazji konferencji w jednej z sal Urzędu.

Sycz wielokrotnie zaprzeczał, że zbrodnie UPA na Kresach były ludobójstwem. Ostro i konsekwentnie sprzeciwia się uznaniu rzezi wołyńskiej za ludobójstwo. W wywiadzie dla „Super Expressu” w 2013 roku powiedział, że była ona tym samym co pacyfikacje ukraińskich wsi dokonane przez oddziały Armii Krajowej w ramach akcji odwetowych i nazwał ją „czystką etniczną”. Twierdził, że jeśli trzymać się terminu „ludobójstwo” to i akcja „Wisła” była ludobójstwem.

W tym samym roku Miron Sycz zasłynął wywiadem dla „Tygodnika Powszechnego” w którym przyznał, że w domu rodzinnym był wychowywany w nienawiści do Polaków. „Nie byłem chowany, delikatnie mówiąc, w miłości do Polaków” – powiedział. Dopytany sprecyzował:”Tak, w nienawiści”. Nie jest to dziwne gdy wziąć pod uwagę, że ojciec Sycza należał do sotni „Mesnyki”, po polsku „Mściciele”, która spaliła wieś Wiązownica. Stało się to 17 kwietnia 1945 r., kiedy to sotnia wymordowała praktycznie całą miejscowość w rejonie Jarosławia.

Trzaskowski a Ukraina

Przypomnijmy, że w kwietniu 2017 roku Trzaskowski, wówczas poseł PO, wspólnie ze Sławomirem Nitrasem pytał w Sejmie, dlaczego rząd PiS odmówił Ukraińcom dofinansowania obchodów 70. rocznicy akcji „Wisła”. W odpowiedzi ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak podkreślał m.in, że na Ukrainie próbuje się zrównać operację „Wisła” z Rzezią Wołyńską. Wypowiedzi Błaszczaka bardzo nie spodobały się Trzaskowskiemu.

– My mówimy o polskich obywatelach, o akcji Wisła i deportacjach. Wie pan, że wokół tych obchodów budowało się porozumienie polsko-ukraińskie. Natomiast pan mówi o Wołyniu – mówił poseł PO. – To jest właśnie polityka PiS. Niepoważnie traktuje się polskich obywateli pochodzenia ukraińskiego – podkreślił dodając, że sam jako wiceminister spraw wewnętrznych przyznawał dofinansowanie Ukraińcom. – Wyrzuciliście wszystkich specjalistów od mniejszości etnicznych, a teraz łamiecie tradycję utrzymywaną od 1989 r. Mówicie o Wołyniu, a nie o Akcji Wisła – to bardzo smutne – mówił oburzony Trzaskowski.

W 2015 roku, pod koniec rządów PO-PSL, głośnym echem odbiła się sprawa dotycząca sprowadzenia do Polski grupy kilkudziesięciu Polaków z Mariupola. Czując, że ich życie jest zagrożone, zadeklarowali oni chęć wyjazdu do Polski. Liczyli przy tym na pomoc rządu w Warszawie. Jednak polskie MSZ postanowiło grać w tej sprawie na zwłokę. Doszło wręcz do sytuacji, w której Polacy oficjalnie zwrócili się do państwa polskiego na piśmie. Nie tylko byli rozczarowani tym, że zamiast nich, polskie władze akcentowały konieczność przyjmowania do kraju tzw. uchodźców z Afryki i Bliskiego, ale w desperacji wyrażali gotowość do tego, żeby sprzątać w Polsce ulice, byleby tylko znaleźć się w bezpiecznym dla nich kraju przodków.

Wówczas pytany o tę sprawę Rafał Trzaskowski, będący wtedy wiceministrem spraw zagranicznych otwarcie twierdził, że sytuacja w Mariupolu jest stabilna i tamtejszym Polakom nic nie zagraża. Powiedział, że do tego tematu można wrócić, ale dopiero wówczas, gdy „sytuacja ulegnie zmianie”, czyli dopiero w razie ofensywy ze strony separatystów lub eskalacji konfliktu przez oddziały ukraińskie. Sugerował również, że takie działanie mogłoby nie zostać dobrze odebrane przez Kijów.

Ten ostatni aspekt wyłożył wprost parę tygodni później. W wywiadzie radiowym powiedział, że sprowadzanie Polaków z Ukrainy podważa jej status jako państwa silnego i demokratycznego i stąd Polsce trudno sobie na to pozwolić.

„Chcemy wzmacniać państwowość ukraińską. Jeżeli powiemy, że wszyscy Polacy z terytorium suwerennej Ukrainy, tam gdzie Ukraina kontroluje dane terytorium, mogą przyjechać do Polski, to w pewnym sensie będziemy podważać to, czy Ukraina jest silnym, demokratycznym państwem”– mówił Trzaskowski, po czym kontynuował: „Co będzie, jeżeli z innych terytoriów Ukrainy zgłosi się mnóstwo Polaków, którzy powiedzą: „nie żyje nam się dobrze, chcemy być natychmiast ewakuowani do Polski”? I tutaj jeżeli chcemy wzmacniać państwowość ukraińską, mówić, że to jest silne państwo, że ono sobie poradzi, to byłoby wysyłanie takich trochę dwuznacznych sygnałów”.

PRZECZYTAJ WIĘCEJ: Jak PO zamieniła polskie MSZ w „Agencję Wspierania Ukrainy”

eurointegration.com.ua / Kresy.pl

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. gotan
    gotan :

    ten ‘szczyl”,to głupek,który nie wie co mówi. Słuchając wywodów tego “światowca”,powinniśmy zapytać o jego pochodzenie.Kto był jego ojcem a kto matką…tam dotrzemy do jego “mądrości”…Szczekanie tegoż typka przypomina do złudzenia Bronka “bul-bul”…woda ma to do siebie ,że spływa do morza..Ścieki też spływają do morza.Na pogodę,ulewy i wylewy ścieków na ulice Warszawy..odpowiada rząd….i tutaj wystarczy za resztę komentarza….panie TRZA …pan jest idiotą czy o drogę pyta?! Na tematy związane z azjatami już nie wypowiadaj się bo to dla ciebie temat kosmiczny…żeby nie powiedzieć komiczny….

  2. jazmig
    jazmig :

    Duda z zapałem wchodzi banderowcom w tyłki. On ani razu nie złożył wieńców, ani kwiatów, podczas wizyty na Ukrainine na miejscach pamięci ofiar banderowskich zbrodni na Polakach, a co gorsze, chce budować pomniki banderowcom w Polsce.

  3. Andrzej2
    Andrzej2 :

    Duda, jako prezydent,prowadzi polska polityke wzgledem Ukrainy na kolanach. Trzaskowski, jako prezydent Polski bedzie sie przed Ukraina czolgal. Taka miedzy nimi roznica. Proponuje wybrac mniejsze zlo.