Nowe tysiąclecie wymaga, by Ukraińcy i Polacy stali się wolni od wspomnień z przeszłości. (…) Szanujmy pamięć o ofiarach z przeszłości, ale nie wprowadzajmy jej w przyszłość, bo to droga donikąd. Doświadczenia przeszłości nauczyły nas nowego spojrzenia na patriotyzm i tożsamość narodową – mówił szef RE Donald Tusk odbierając tytuł doctora honoris causa Lwowskiego Uniwersytetu Narodowego.

W środę szef Rady Europejskiej gościł na Lwowskim Uniwersytecie Narodowym im. Iwana Franki na uroczystości nadania mu tytułu doktora honoris causa. Na sali powitano go owacją na stojąco. Na początku odśpiewano hymny Ukrainy i Unii Europejskiej. Podczas laudacji rektor uniwersytetu Wołodymyr Melnyk podkreślał, że Tusk jako polityk, a szczególnie szef RE, zawsze traktował temat Ukrainy jako kluczowy.

Przeczytaj: Tusk: Polska bezwzględnie powinna być politycznym opiekunem interesów ukraińskich w UE

Czytaj też: Tusk: Nie ma Polski bezpiecznej, jeśli jest skonfliktowana z Ukrainą

Na początku swojego wystąpienia, Tusk podziękował za uszanowanie jego prośby, aby mógł przemawiać po polsku. Wyjaśniał, że pozwolił sobie na to, bo wiedział, że jest „wśród przyjaciół”. – Słowa, które za chwilę powiem, dedykuję mieszkańcom Lwowa i Gdańska, Ukraińcom i Polakom. Chciałbym bardzo aby moje przesłanie trafiło do uszy i serc także moich rodaków – mówił Tusk.

– Jestem polskim patriotą i równocześnie zdeklarowanym Europejczykiem. Nie widzę tu żadnego konfliktu – podkreślił były premier Polski. – Jestem polskim patriotą i bardzo kocham Polskę i bardzo kocham Ukrainę. Nie widzę w tym żadnego paradoksu. Dla mnie osobiście, i mam w tym doświadczenie, kochać Polskę i Ukrainę to jak kochać swoją matkę i zakochać się w dziewczynie.

W swoim wystąpieniu Tusk nawiązywał też do postaci profesora Kazimierza Twardowskiego, twórcy lwowsko-warszawskiej szkoły filozofii.

– Nawiasem mówiąc, prof. Twardowski nie mógł wiedzieć że w XXI wieku tak trudno odróżnić będzie artystów, a nawet komediantów od polityków i że pojawią się w całym świecie demagodzy dobrze czujący się w obu rolach – powiedział Tusk, co mogło być nawiązaniem m.in. do Władimira Zelenskiego, ukraińskiego komika i showmana, który jest obecnie liderem sondaży przed nadchodzącymi wyborami prezydenckimi na Ukrainie.

Polityczność według Tuska

Szef RE twierdzi, że w całej Europie prawdopodobnie nie ma kraju, który doceniałby rolę niepodległej Ukrainy i wspierał jej proeuropejskie dążenia bardziej niż Polska. Gloryfikował też solidarność, uznając ją za „najlepsze antidotum na resentymenty” oraz „jedną realną alternatywę dla polityki rozumianej jako wyłącznie bezwzględna gra interesów”.

Tusk w tym kontekście wspomniał też swoją niegdysiejszą rozmowę z Władimirem Putinem.

– Wiele lat temu, kiedy jako premier polskiego rządu rozmawiałem w Moskwie z Władimirem Putinem, usłyszałem jego definicję polityki. Pobrzmiewała w niej taka trochę uproszczona wersja filozofii Carla Schmitta.

Następnie szef RE przedstawił swoje własne rozumienie tej filozofii:

– W największym skrócie polityczność można zrozumieć tylko przez antagonizm, a jednoczyć można się tylko podług linii my i nasi wrogowie. To kusząca propozycja, intelektualnie bardzo łatwa, stawiająca na siłę wyłącznie, a w konsekwencji prawie zawsze na przemoc, odrzucająca kompromis, negocjacje, współistnienie czy pluralizm.

Tusk przeciwstawił tak rozumianej przez niego koncepcji polityczności swoją wizję „Solidarności”:

– A jednak politycy wyznający kult siły musieli nieraz ustąpić przed Solidarnością, choć potencjał wydawały się zawsze tak nierówne. Może dlatego że w Solidarności można się też zakochać, a siły co najwyżej przestraszyć. Miłość jest zawsze silniejsza od lęku.

PRZECZYTAJ: Tusk stawia na antyamerykańską kartę, a przeciwników UE uznaje za zagrożenie dla niepodległości Polski

Czytaj także: Tusk przestrzega przed „zwątpieniem w sens integracji całej Europy”

“Lwów budowały różne nacje i religie”

W swoim wystąpieniu, Tusk poruszył też wątek tragicznej śmierci prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza. Przypomniał, że podczas żałoby władze Lwowa wyświetliły na ścianie ratusza wielki portret zamordowanego. – Widzieliśmy to w internecie i płakaliśmy wszyscy widząc ten gest – podkreślił. Mówił też, że podczas EuroMajdanu było „dużo Polaków”. Mówił też, że Gdańsk przez stulecia „budowali Niemcy, Polacy, Żydzi” i przyrównał to miast to, jego zdaniem, podobnego charakteru Lwowa:

– Lwów jest podobnym miastem. Przez stulecia budowały go różne nacje i religie. Lwów był prawdziwą syntezą wielu kultur.

Przeczytaj: Komorowski: Lwów to Piemont ukraińskiego ruchu narodowego i europejskich aspiracji Ukrainy [+VIDEO]

Szef RE powiedział, że dziś oba te partnerskie miasta są symbolem wolności i jego zdaniem powinny stać się „liderami pojednania dla wszystkich Ukraińców i Polaków”, a oba narody powinny „uwolnić się od wspomnień przeszłości”.

Przeczytaj: Tusk wzywa do ugody z Ukrainą w sprawie historii

Czytaj również: Tusk do premiera Węgier: Jeśli atakujesz Ukrainę, nie jesteś chrześcijańskim demokratą

– Nowe tysiąclecie wymaga, by Ukraińcy i Polacy stali się wolni od wspomnień z przeszłości. Powinniśmy budować lepszą przyszłość dla wszystkim. Szanujmy pamięć o ofiarach z przeszłości, ale nie wprowadzajmy jej w przyszłość, bo to droga donikąd. Doświadczenia przeszłości nauczyły nas nowego spojrzenia na patriotyzm i tożsamość narodową. Szukamy tego, co nas łączy – podkreślał Tusk. W kontekście solidarności powoływał się też na św. Jana Pawła II.

Wcześniej były premier spotkał się z merem Lwowa, Andrijem Sadowym.

Jak informowaliśmy, wczoraj w Radzie Najwyższej Ukrainy odbyła się uroczysta sesja parlamentu poświęcona „piątej rocznicy początku zbrojnej agresji Rosji przeciw Ukrainie”. Wśród zaproszonych gości był przewodniczący PO Grzegorz Schetyna oraz przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, który wygłosił do zebranych przemówienie w języku ukraińskim.

– Tu i teraz chciałbym powiedzieć, że nie ma sprawiedliwej Europy bez niepodległej Ukrainy. Nie ma bezpiecznej Europy bez bezpiecznej Ukrainy. Mówiąc prościej – nie ma Europy bez Ukrainy – powiedział Tusk, co zebrani nagrodzili owacją na stojąco. Przewodniczący RE dodawał, że zawsze będzie pamiętał flagi Unii Europejskiej, które powiewały na Majdanie w 2014 roku oraz hymn UE, który jakoby wówczas rozbrzmiewał po całej Ukrainie.

Tusk dał również gospodarzom pięć rad, choć jak mówił, nie chce nikogo pouczać. Poprosił ukraińskich polityków, by w nadchodzących wyborach „nie zadawali sobie nawzajem nadmiernych szkód”, ponieważ może z tego skorzystać „trzecia strona”. Radził także, by nie ulec pokusie radykalnego nacjonalizmu i populizmu. Trzecią radą było, by Ukraińcy nie naśladowali tych krajów, które odrzucają liberalną demokrację i wybierają „autorytarną demokrację”. Wezwał ukraińskich polityków do przeprowadzania reform, „nawet jeśli miałyby być dla kogoś bolesne”. Piątą prośbą Tuska było postawienie na młodzież, ponieważ „to ona jest przyszłością”.

Polityczność wg Schmitta

Odnośnie osobliwych wypowiedzi Tuska nt. polityczności z jego lwowskiego wystąpienia przypomnijmy, że do filozofii politycznej Carla Schmitta odnosił się, co ważne – w kontekście polityki kresowej – redaktor naczelny portalu Kresy.pl, Tomasz Kwaśnicki.

„W swoim słynnym eseju Carl Schmitt zaproponował genialną w swej prostocie definicję terminu „polityczność”, którą oparł na „specyficznym” dla tej sfery, „podstawowym rozróżnieniu”. Rozróżnieniem tym, „do którego sprowadzić można wszystkie polityczne działania i motywy” jest rozróżnienie na wroga i przyjaciela. Dychotomia wróg — przyjaciel, lub swój — obcy, jak gdzie indziej pisze Schmitt, jest węzłową dychotomią dla sfery polityki, jej warunkiem sine qua non — dokładnie w taki sam sposób, w jaki „w obszarze moralności najbardziej podstawowym rozróżnieniem jest podział na dobro i zło, w estetyce na piękno i brzydotę, w ekonomii na zysk i stratę, lub na to, co opłacalne i nieopłacalne”. Co za tym idzie, stopień w jakim członkowie określonej wspólnoty są w stanie rozpoznawać granicę pomiędzy „swoim” a „obcym”, pomiędzy uczestnikami własnej wspólnoty i tymi, którzy do niej nie należą, decyduje o „stopniu intensywności związku lub oddzielenia, stowarzyszenia [Assoziation], lub rozproszenia [Dissoziation]”. Jeśli przyznamy w tym punkcie rację Schmittowi (a piszący te słowa ją przyznaje), to traktowanie kresowych Polaków wyłącznie jako „pozostałości po I i II RP”, oznaczać będzie uderzenie w samo jądro polskiej wspólnoty politycznej — jej proste ubezsensownienie. Arbitralnie zwalniając się z lojalności względem Kresowian, tych żyjących i tych spoczywających w kresowych mogiłach, w rzeczywistości unicestwiamy „polityczność” naszej narodowej wspólnoty. W sensie politycznym nie ma więcej żadnych „nas” — nie ma najmniejszego powodu byśmy poczuwali się jeszcze do wzajemnej lojalności jako „my Polacy”. Nic już nas dłużej do tego nie obliguje, gdyż tradycyjna, polityczna granica naszej narodowej wspólnoty została przez nas w sposób całkowicie samowolny usunięta: Polak z Wilna, Dyneburga, Grodna czy Lwowa przestał być „swój”, przestał być kimś, komu jestem winien polityczną lojalność, stał się w najlepszym wypadku „etnicznym Polakiem”, a najczęściej po prostu „Litwinem/Łotyszem/Białorusinem/Ukraińcem polskiego pochodzenia”. Stanisław Lem powiedział kiedyś o sobie: „jestem lwowianinem i lwowianinem do śmierci pozostanę. Nic się tutaj nie zmieni, ludzie i narody to nie szafa, którą się przesuwa z kąta w kąt”. Otóż jeśli kiedyś naprawdę ostatecznie i nieodwołalnie uznamy, że Kresy to jedynie „miejsce akcji polskich powieści, sceneria filmów „płaszcza i szpady” czy sag rodzinnych”, wówczas będziemy mieli do wyboru jedno z dwojga, albo stwierdzić, że staliśmy się jednak szafą, albo przyznać przed sobą na wzajem, że nie jesteśmy już dłużej narodem. Tym samym ciężar bycia Polakiem (a jest to niewątpliwie ciężar — gdyż „taką przebodli nas ojczyzną”) zostanie z nas w końcu zdjęty, dzięki czemu będziemy mogli wreszcie porzucić troskę o ten nieszczęśliwy kraj i zacząć się „realizować” — najlepiej w jakimś bardziej sprzyjającym środowisku niż nasza pożałowania godna, moralnie pokręcona, dlatego też politycznie zdezintegrowana i nieudolnie administrowana, narodowa wspólnota. Okazuje się tu w końcu w pełnym świetle to, o czym wspomniano na samym początku niniejszego tekstu, a mianowicie, że banicja kwestii kresowej ze sfery polityki nie jest objawem lecz przyczyną indolencji państwa polskiego — państwo bowiem, jak pisze Schmitt „jest szczególnym stanem narodu”. Otóż w przypadku narodu polskiego można się już wyłącznie spierać, czy znajduje się on jeszcze w stanie ciekłym czy może jednak już w lotnym. Pewnym jest tu jedynie to, że mamy do czynienia z czymś beznadziejnie amorficznym, nie posiadającym żadnych wyraźnych konturów. Bez wątpienia bliżej nam dziś do budzącego politowanie Dissoziation niż do będącego solidnym oparciem i schronieniem Asoziation. ”

CZYTAJ WIĘCEJ: Naród, który został szafą

Do polityczności wg Schmitta odwoływał się też redaktor Kresy.pl, Karol Kaźmierczak:

„Sprzeczność między demoliberalizmem a wspólnotą wyraźnie uwidacznia się w czasie kryzysu, dotyczącego właśnie najbardziej elementarnej kwestii bezpieczeństwa i zagrożenia stwarzanego przez obcych. Swój-Obcy, jak wskazał Carl Schmitt, to kluczowe dla samego pojęcia polityczności rozróżnienie, stojące u jej źródeł. Tymczasem państwo demoliberalne i jego apologeci usiłują zapomnieć o tym fundamencie polityczności. Państwo to próbuje być niejako antypolitycznym, ucieka w kodeksy prawne ignorując rzeczywistość. W rzeczywistości kryzysu godzącego w ład, ostateczną sankcją jest nie tyle prawo, lecz właśnie czysto polityczna decyzja nie cofająca się przed podjęciem wszelkich środków niezbędnych dla ocalenie tegoż ładu, który ma charakter przedprawny (w rozumieniu spisanego prawa stanowionego).

Do takich decyzji nie jest jednak zdolne państwo demoliberalne i jego elity. Ich ideologia wykastrowała je z woli podejmowania takich elementarnych decyzji, doprowadziła do ignorowania sfery elementarnej w ujęciu Ernsta Jüngera. To ideologia oparta na mitologii politycznej jaką zachodnie elity sobie stworzyły i w którą same uwierzyły, a w której personifikacją ich strachów pozostaje postać wiedeńskiego malarza z wąsikiem. Ani Francja, ani Europa nie mogą się ostać bez przezwyciężenia politycznej niemocy, przez ludzi posiadających nade wszystko właśnie wolę elementarnych rozstrzygnięć politycznych bez żadnej asekuracji w tanim moralizatorstwie czy paragrafach”.

Czytaj więcej: Wasza Nemezis się uśmiecha

300polityka.pl / zaxid.net / Kresy.pl

10 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. zp
    zp :

    “Nawiasem mówiąc, prof. Twardowski nie mógł wiedzieć że w XXI wieku tak trudno odróżnić będzie artystów, a nawet komediantów od polityków i że pojawią się w całym świecie demagodzy dobrze czujący się w obu rolach” – z tym się zgadzam

  2. jwu
    jwu :

    Pan Donald zrzucił maskę z twarzy.Do tej pory myślałem ,że jeżeli chodzi o uległość i lizusostwo wobec kraju za rzeką, PiS-u nikt nie przebije ,ale po ostatnich wystąpieniach Tuska ,diametralnie zmieniłem zdanie.Co oznacza,że ani jedna ,ani druga partia ,na mój głos w wyborach nie może liczyć. Zagłosuję na każdego ,kto obieca (a później zrealizuje) ,że koniec z uległością wobec banderowców.I obojętnie czy będą to narodowcy ,czy geje z lesbijkami ?

  3. Tutejszym
    Tutejszym :

    Tusk nie jest Polakiem, kim on jest w rzeczywistości?.
    “Polskość to nienormalność” po tym stwierdzeniu nie ma prawa mówić w imieniu Polaków.
    Gdyby Jego Matkę zarżnęło upa, dziewczynę zgwałcono i zamordowano, to miałby prawo mówić o odpowiednim doświadczeniu w propagowaniu przyjaźni między Polską i Ukrainą.
    Szczególnie kiedy na Ukrainie oficjalnie czci się pamięć o mordercach Polaków.