Strona białoruska oficjalnie odmawia wpuszczenia polskiego konwoju z pomocą dla koczujących na granicy migrantów, formułując kolejne oskarżenia pod adresem Polski. Premier Morawiecki liczy na to, że „przyjdzie opamiętanie ze strony białoruskiej” i konwój zostanie wpuszczony.

Premier Mateusz Morawiecki potwierdził podczas konferencji prasowej w Komorowie, że strona białoruska oficjalnie odmówiła przyjęcia polskiego konwoju humanitarnego ze wsparciem dla migrantów koczujących przy granicy Białorusi z Polską. Wcześniej, we wtorek wieczorem, poinformowało o tym Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

– Rzeczywiście, jest taka odmowa i ku naszemu zdumieniu jest pełna odmowa przyjęcia wsparcia ze strony polskiej dla celów humanitarnych. To są osoby, które są na terytorium Białorusi, więc Białoruś odpowiedzialna w pełni za nie – powiedział Morawiecki. Dodał, że mamy do czynienia ze specjalnie przygotowaną akcją białoruskich władz.

 

– Aby tej akcji w odpowiedni sposób przeciwdziałać, chronimy naszą granicę w sposób właściwy. Jednak wiedząc o tym, że osoby po drugiej stronie mogą potrzebować wsparcia, taki transport posłaliśmy. Już od ponad doby czeka nasz transport na granicy w Bobrownikach cały czas licząc na to, że przyjdzie opamiętanie ze strony białoruskiej i będziemy mogli dopomóc tym ludziom, którzy się tam znaleźli – oświadczył premier. Podkreślił, że to Białoruś zaprosiła tych obcokrajowców i to ona w pełni za nich odpowiada.

– My kontynuujemy naszą politykę ochrony naszych granic, obrony przed nielegalnym przemytem ludzi – mówił Morawiecki. Dodał też, że policja zidentyfikowała kilku przemytników, wobec których zostaną wyciągnięte konsekwencje.

We wtorek białoruskie MSZ wydało komunikat w sprawie konwoju wysłanego przez Polskę i oczekującego na pozwolenie na wjazd na terytorium Białorusi. Według rzecznika resortu, Anatolija Glaza, „strona polska stworzyła bardzo dziwną sytuację i robi co może, żeby mylić życzenia z rzeczywistością”. Twierdzi, że Polska stawia własne wnioskowanie polityczne ponad dobro zwykłych ludzi, choć są oni „uchodźcami z zagrożonych krajów”.

Glaz uważa, że polskie MSZ wysłało swój konwój bez czekania na odpowiedź Białorusi na notę w tej sprawie, „tak jakby Białoruś nie była suwerennym państwem”. Jego zdaniem Polska nie musiała wysyłać żadnego konwoju, a gdyby „rzeczywiście troszczyła się o uchodźców, to dałaby im to, czego potrzebują bez robienia zamieszania”.

„W relacjach mediów widzimy pojazdy, które mogą łatwo dotrzeć od polskiej strony do miejsca, gdzie są uchodźcy. (…) Pojazdy mogą bez problemu tam dojechać. Ale zamiast rozwiązać problem, [Polska-red.] musiała zaaranżować ten medialny spektakl” – powiedział rzecznik MSZ Białorusi, cytowany przez agencję Belta. Oświadczył też, że strona białoruska prezentuje „ludzkie podejście” do migrantów. Twierdzi też, że cudzoziemcy na granicy mają pełne prawo domagać się ochrony międzynarodowej w Polsce, która była „bezpośrednio zaangażowana w sprowokowanie napływu migrantów z Afganistanu, jako uczestnik koalicji pod wodzą USA”, a działania polskich władz są sprzeczne z rezolucjami unijnymi i polską konstytucją. Oskarżył też Polską o prowadzenie „anty-białoruskiej kampanii” i „wymyślanie historyjek o wojnie hybrydowej”.

W niedzielę Polska zaproponowała wysłanie na Białoruś konwoju z pomocą humanitarną dla grupy migrantów koczujących w pobliżu granicy. MSZ RP skierowało w tej sprawie notę dyplomatyczną do swojego białoruskiego odpowiednika. Wcześniej Straż Graniczna podała, że cześć imigrantów koczujących w Usnarzu Górnym odmówiła powrotu na Białoruś, pomimo takiej możliwości. W poniedziałek strona polska poinformowała o wysłaniu transportu humanitarnego dla imigrantów, którzy koczują przy granicy. Są to m.in. namioty, koce i łóżka polowe. Jak podano, pomoc zostanie przekazana po wydaniu zgody władz Białoruskich na przekroczenie granicy. We wtorek wieczorem MSZ poinformowało, że strona białoruska nie wyraziła takiej zgody.

Jak pisaliśmy, we wtorek premier Mateusz Morawiecki powiedział, że Polska ma dowody na to, że na Białoruś specjalnie ściągani są przez biura turystyczne przedstawiciele różnych narodowości z Bliskiego Wschodu.

Czytaj także: TVP oswaja widzów z koniecznością „regularnej migracji” na przykładzie Afganistanu

Jak informowaliśmy, we wtorek Christian Wigand podzielił stanowisko władz Polski, Litwy i Łotwy, które twierdzą, że azjatyccy i afrykańscy migranci napływający do ich państw dostają się na Białoruś wykupując jej wizy oraz usługi białoruskich firm turystycznych, a nawet, że są eskortowani do granicy w zorganizowany sposób przez białoruskich pograniczników.

Czytaj także: Grupa prawników pozwała Polskę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ws. migrantów koczujących przy granicy

Od tygodnia grupa imigrantów koczuje przy polsko-białoruskiej granicy w pobliżu miejscowości Usnarz Górny. We wtorek Straż Graniczna podała, że „po stronie białoruskiej wciąż koczuje grupa 24 cudzoziemców”, co oznacza, że od paru dni sytuacja pod tym względem nie uległa zmianie. Pogranicznicy zaznaczyli zarazem, że „po stronie polskiej nie ma żadnych koczujących grup nielegalnych imigrantów”.

rmf24.pl / Belta.by / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply