Ukraiński wiceminister Taras Kaczka powiedział RMF24, że embargo na polskie jabłka i warzywa to „ostatni punkt” planu działania Ukrainy. Jeśli jednak Polska nie zgodzi się na ukraińską propozycję, to Kijów zakaz wprowadzi.

Jak pisaliśmy, wiceminister gospodarki i handlu Ukrainy, Taras Kaczka zapowiedział, że w najbliższych kilku dniach Ukraina zablokuje import cebuli, pomidorów, kapusty i jabłek z Polski. Oświadczył, że Kijów chce „namówić” Warszawę, by wycofała się ze swojego embargo i dostosowała do zaleceń unijnych. Twierdził też, że w ten sposób władze ukraińskie chcą zadbać o interes polskich rolników.

W środę w rozmowie z radiem internetowym RMF24 Taras Kaczka oświadczył, że embargo na polskie jabłka i warzywa to „ostatni punkt” planu działań strony ukraińskiej i że spodziewa się, że nie będzie on konieczny, bo uda się dojść do porozumienia.

 

– Spodziewam się, że nie będzie ukraińskiego embarga na polskie jabłka i warzywa. To jest ostatni punkt naszego planu działań – poinformował ukraiński wiceminister. Zapewnił też, że pierwszym punktem planu Ukrainy jest znalezienie porozumienia z Polską.

Kaczka powiedział też, że strona ukraińska przedstawiła mechanizm wspólnej kontroli czterech produktów zbożowych, których dotyczy polskie embargo, żeby, jak oświadczył, „dopilnować interesów polskich rolników”. Miałby on obowiązywać do końca 2023 roku.

– Odchodzimy od ogólnego zakazu. Polska będzie decydowała, ile tego zboża wpuścić na swój rynek – wyjaśnił. Wyraził też nadzieję, że pomoże odnowić polsko-ukraińskie relacje handlowe i uwzględnić racje rolników w Polsce. Dodał, że rząd Ukrainy wprowadził ten mechanizm w środę i że pozytywnie oceniają go Rumunia i Bułgaria, natomiast wciąż czeka na reakcję polskich władz. Należy jednak zaznaczyć, propozycja środków kontroli ze strony ukraińskiej będzie musiała jeszcze zostać zaakceptowana przez Komisję Europejską.

Czytaj także: Bułgaria wstrzymuje import słonecznika z Ukrainy

– Jeżeli ktoś z Ukraińców chce sprzedać do Polski np. kukurydzę, zwraca się do ministerstwa gospodarki, ja zwracam się do Polski, czy jest decyzja: wpuszczamy. Nie to nie. To jest sterowanie ręczne, ale pozwala odejść od zakazów ogólnych – wyjaśniał Kaczka w rozmowie z RMF24. Twierdził też, że nie jest to żadne ultimatum, a strona ukraińska nie wyznacza żadnego terminu. Według stacji, „między słowami przyznał jednak, że jeśli reakcji polskiego rządu na propozycję Ukrainy nie będzie, kraj ten wprowadzi embargo”.

W środę premier Mateusz Morawiecki w rozmowie ze stacją Polsat News otwarcie ostrzegł stronę ukraińską, by nie wprowadzała zapowiadanych zakazów importu polskiej żywności, bo spotka się to z konsekwencjami. – Jeżeli władze Ukrainy będą eskalować konflikt, to my będziemy dokładać zakazy wwozu na kolejne produkty – oświadczył Morawiecki.

Jak pisaliśmy, Komisja Europejska nie przedłużyła embarga na ukraińskie zboże do pięciu państw członkowskich, w tym Polski. W ocenie KE zniknęły zakłócenia na rynkach rolnych w tych państwach. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że Warszawa nie podporządkuje się decyzji Brukseli. Później minister rozwoju i technologii Waldemar Buda podpisał rozporządzenie, zgodnie z którym Polska bezterminowo utrzymuje embargo na zboże z Ukrainy. Podobne decyzje podjęły także rządy Węgier i Słowacji.

Decyzja rządów Polski, Węgier i Słowacji ws. ukraińskiego zboża wywołała krytykę ze strony Niemiec i części unijnych dyplomatów. Zarzucają Polsce wybiórczą solidarność i podważanie jedności UE względem Ukrainy.

W poniedziałek Ukraina złożyła skargę na Słowację, Polskę i Węgry w ramach Światowej Organizacji Handlu. Krok ten był zapowiadany wcześniej przez ukraińskie władze. Dzień później premier Ukrainy oświadczył, że jeśli Polska i Węgry nie zniosą embarga nałożonego na ukraińskie produkty rolne, to Kijów wprowadzi zakaz importu szeregu towarów z tych krajów.

Ukraiński wiceminister gospodarki i handlu, Taras Kaczka zapowiedział, że w najbliższych dniach Ukraina zablokuje import cebuli, pomidorów, kapusty i jabłek z Polski. Kijów chce „namówić” Warszawę, by wycofała się ze swojego embargo i dostosowała do zaleceń unijnych.

Jak pisaliśmy wcześniej, wbrew zapowiedziom, nie doszło do spotkania w Nowym Jorku prezydentów Polski i Ukrainy, Andrzeja Dudy i Wołodymyra Zełenskiego. Według polskiego prezydenta, spotkanie nie odbyło się, bo przesunął się harmonogram obrad w ONZ i „na razie ‘spadło z agendy’”. Z kolei dopytywany o kwestię sporu z Ukrainą w sprawie zboża, Duda porównał ten kraj do „tonącego”, który jest „niebezpieczny” i „może utopić ratującego”.

Sam prezydent Zełenski podczas swojego wystąpienia na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowy Jorku skrytykował „niektórych przyjaciół w Europie” za ich postawę, zarzucając im polityczne rozgrywanie sprawy ukraińskiego zboża, a zarazem działanie na korzyść Rosji.

– Niektórzy nasi przyjaciele w Europie, rozgrywają solidarność w teatrze politycznym, robiąc ze zboża thriller. (…) faktycznie pomagają przygotować scenę dla moskiewskiego aktora – powiedział Zełenski. Zdaniem komentatorów, wypowiedź ta dotyczyła przede wszystkim Polski.

„Mam nadzieję, że nie są to słowa skierowane do Polski. Tam nazwa naszego kraju nie padła, więc nie chciałbym ich tak odbierać” – skomentował tę sytuację rzecznik rządu Piotr Müller.

Rmf24.pl / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. RAFALXJXJXJ
    RAFALXJXJXJ :

    Najlepsza z kaczek to ta na talerzu do góry nogami. Ten knur śmie nas Polaków szantażować – wstydził by się biorąc pod uwagę ile zboża można by było kupic za 100 mld złotych ,które zostały im podarowane od rządu polskiego . Nieważne czy Polacy na to pozwolili czy zostali zmuszeni w podatkach , liczy się ile dostali i co w zamian dostaliśmy a dostaliśmy słowa pogardy i naplucie w twarz. Tak działa upadliński stan umysłu , nastawiony na szaber i oszustwo. Ten narodek słusznie jest wychowywany przez Rosję bo do dzisiaj nie zasługuje na swoje państwo .