Lider AGROunii Michał Kołodziejczak pojawił się w tym tygodniu na giełdzie w Sandomierzu, żeby przedstawić sytuację polskiego sadownictwa i potężną różnicę w cenach jabłek – między tymi dostępnymi na giełdzie i w hipermarketach. Nagranie z tej akcji zamieszczono w sieci.
Michał Kołodziejczak, lider ruchu społeczno-politycznego rolników AGROunia zapytał polskiego sadownika z giełdy w Sandomierzu, ile kosztuje u niego skrzynka jabłek. – 7-8 złotych. Za 15 kilogramów – odpowiada. Lider AGROunii przyniósł mu niewielki worek z jabłkami, pytając czy wie, ile to kosztuje w markecie. – Ten worek kosztuje 8 zł w markecie, za 2 kilogramy, czyli tyle, ile u Pana cała skrzynka – mówi Kołodziejczak. Później dodał, że te jabłka pochodziły z Włoch, „bo w markecie nie było polskich”.
Przeczytaj: „Polskie” gruszki z Belgii – AGROUnia walczy z błędnymi oznaczeniami w Biedronce
Sadownik komentował też ubiegłoroczną akcję, w której spółka Eskimos interwencyjnie skupowała polskie jabłka przemysłowe, wcześniej podpisawszy umowę z Bankiem Ochrony Środowiska na kredyt w wysokości 100 mln zł. Inicjatywą chwalił się resort rolnictwa.
– Najpierw minister rolnictwa ogłosił, że to miało być. Potem to wstrzymano do grudnia. Ludzie czekali i tracili, bo to jabłko gniło. (…) A później ci, co wywieźli do Eskimosa, to do tej pory pieniędzy nie mają. Miało być najwyżej do 3 miesięcy, a do tej pory nic. Do sądu podają – mówi sadownik, który pracuje w tej branży od ponad 30 lat, już w kolejnym pokoleniu. Pytany o przyszłość odpowiada: – Trzeba będzie wycinać [sady-red.] albo coś innego robić… Nie ma sensu.
PRZECZYTAJ: Media: Polska już importuje świeże jabłka z Ukrainy
W rozmowie poruszono też wątek dotyczący zakazu eksportu jabłek do Rosji, w związku z nałożonymi sankcjami rosyjskimi, w odwecie za sankcje unijne. – Wtedy jabłko schodziło. Eksport był – mówił sadownik z Sandomierza. – A teraz jesteśmy nazywania agentami ruskimi, jak mówimy, że wtedy dobrze było z Rosją handlować – zauważył Kołodziejczak. – Cóż, jak nie handlujemy. Nie ma eksportu, nie ma nic – odpowiedział mężczyzna. Później wyjaśnił, że rolnik nie może od tak pojechać do marketu i sprzedać swoich produktów, bo musi się to odbyć przez pośrednika – kogoś, kto ma takie „wejścia”, bo inaczej nic nie sprzeda.
Przeczytaj: Lider AGROunii pozwał TV Republika za tekst o „ruskiej agenturze”
Kołodziejczak podkreśla, w ramach tej akcji rolnicy chcą pokazać, jak duże są różnice w cenie między tym, co kupuje się na rynku a tym, co kupujemy w marketach, „gdzie korporacja zabiera te pieniądze”. Zauważa, że różnice wynoszą nawet kilkaset procent.
– Tak wygląda dziś obraz na giełdzie. Smutno i bez perspektywy – podsumowuje lider AGROunii.
Zobacz: Rolnicy i hodowcy z AGROunii protestują pod Pałacem Prezydenckim [+VIDEO]
Kresy.pl
No to niech sadownicy sprzedają swoje jabłka na straganach w pobliżu marketów.