W sobotnim wydaniu niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” napisano, że w ramach NATO działała grupa robocza złożona z kilku krajów Zachodu, m.in. USA i Wielkiej Brytanii, która zajmowała się produkowanym w ZSRR środkom bojowym typu Nowiczok. Do grupy należały również Niemcy, które w latach 90. uzyskały próbkę tej substancji.
Według „Der Spiegel”, w połowie lat 90. XX wieku kilka państw NATO dysponowało „szczegółowymi informacjami o sowieckim środku bojowym Nowiczok i nie podzieliło się tą wiedzą z ówczesnym rządem Niemiec chadeckiego kanclerza Helmuta Kohla”. Gazeta pisze, że do takiego wniosku musiała dojść niemiecka agencja wywiadowcza BND, gdy chciała poinformować swoich sojuszników o próbce Nowiczoka przekazanej BND przez uciekiniera z Rosji. Według tygodnika „jeszcze przed upadkiem muru berlińskiego Zachód wiedział, że Moskwa produkowała tę truciznę i krótko później dysponował jego formułą”. Oznacza to, że informacje zostały pozyskane najpewniej jeszcze przed 1989 rokiem.
W piątek podobne wnioski przedstawili dziennikarze śledczy rozgłośni NDR, WDR, dziennika „Sueddeutsche Zeitung” i tygodnika „Die Zeit”. Jak ustalili, w połowie lat 90. rosyjski naukowiec przekazał BND próbkę trucizny nowiczok – tej samej, którą miano otruć Siergieja Skripala i jego córkę Julię. W zamian za dostarczenie próbki naukowiec oczekiwał od niemieckich władz uzyskania bezpiecznego pobytu wraz z rodziną. W działania BND były wtajemniczone urząd kanclerski i ministerstwo obrony.
Dzięki uzyskanej próbce Nowiczoka Niemcom pozwolono na udział w pracach specjalnej grupy roboczej NATO. Należały do niej m.in. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, a także Holandia czy Kanada.
„Tajne służby (tych krajów) kilkakrotnie wymieniły się informacjami na temat toksyczności, wykrywalności i możliwości przechowywania Nowiczoka, a następnie grupa się rozwiązała” – pisze niemiecka gazeta.
Jak pisze „Spiegel”, istnienie tej próbki zaprzecza stanowisku władz Wielkiej Brytanii, które twierdziły dotąd, że substancja typu Nowiczok mogła pochodzić tylko z Rosji. Na tej podstawie Londyn, a w ślad za nim wiele innych krajów, zaczęło obwiniać Rosję o próbę otrucia byłego oficera GRU.
Według niemieckich dziennikarzy śledczych, którzy ujawnili skąd wywiad RFN uzyskał próbkę nowiczoka, cała operacja, w którą zaangażowana była również Bundeswehra, wywoływała kontrowersje w rządzie Niemiec. Według źródła zaznajomionego z prowadzonymi w tamtym czasie rozmowami, nie chciano tworzyć wrażenia, że Berlin interesuje się tego rodzaju bronią chemiczną.
Niemieckie media informują, że za wiedzą urzędu kanclerskiego i ministerstwa obrony próbka nowiczoka została zbadana w szwedzkim laboratorium. Wyniki tej analizy są nieznane. Obecny rząd stara się zrekonstruować przebieg tamtych wydarzeń.
Niemieccy politycy komentujący doniesienia dziennikarzy śledczych byli zdania, że stawia to sprawę Skripalów w nowym świetle. Według Burkharda Lischki, rzecznika ds. polityki wewnętrznej w klubie parlamentarnym SPD, zachwiało to „w pewnym stopniu” argumentacją, że Skripalów mogli otruć tylko Rosjanie. Podobnego zdania jest szef klubu poselskiego Lewicy André Hahn – uważa on, że „oświadczenie niemieckiego rządu, że nie ma innego rozsądnego wyjaśnienia, straciło na aktualności. Teraz istnieje jeszcze co najmniej jedna prawdopodobna opcja”. Wiceprzewodniczący klubu poselskiego Zielonych w Bundestagu Konstantin von Notz mówił o potrzebie wcześniejszego poinformowania, że także zachodnie służby są w posiadaniu receptury i próbki nowiczoka.
Przypomnijmy, że prezydent Czech Milosz Zeman twierdził, wskazując na dane wywiadu wojskowego, że w Czechach, w małej ilości produkowano i testowano nowiczoka. Później zapas ten został zniszczony. Czeskie ministerstwa przyznały, że produkowały substancję w typie nowiczoka, jednak nie samą truciznę użytą wobec Skripala. Natomiast komisja obrony i bezpieczeństwa czeskiego Senatu zarzuciła Zemanowi, że podał nieprawdę, ponieważ we wszystkich raportach służb wywiadowczych stwierdzono, że nowiczok który został użyty w próbie otrucia w Wielkiej Brytanii byłego podwójnego rosyjskiego agenta Siergieja Skripala i jego córki Julii, nie był produkowany i składowany w Czechach.
Były pułkownik GRU Siergiej Skripal i jego córka Julia trafili do szpitala na początku marca po zaatakowaniu środkiem paralityczno-drgawkowym w brytyjskim Salisbury. Wielka Brytania oskarżyła Rosję o otrucie ich środkiem o nazwie nowiczok, czemu rosyjskie władze stanowczo zaprzeczyły. Sprawa doprowadziła do wydalenia ponad 140 rosyjskich dyplomatów przez kraje Unii Europejskiej i NATO, a także Ukrainę i Australię. Rosja odpowiedziała na te działania retorsjami. Początkowo stan Skripalów określano jako krytyczny i nie rokujący nadziei, lecz później ulegał on poprawie. Oboje opuścili już szpital – najpierw Julia, a ostatnio sam były szpieg.
Niedawno brytyjskie media informowały, że możliwą przyczyną próby otrucia byłego oficera GRU mogło być zdradzanie przez niego tajemnic rosyjskiego wywiadu. W ramach tego rodzaju misji odwiedzał m.in. Czechy i Estonię, zaś w Wielkiej Brytanii odwiedzali go czescy agenci. Misje Skripala, według tych mediów, były organizowane przez brytyjski wywiad MI6. Choć nie były nielegalne, to mogły wpłynąć na skuteczność działania rosyjskich agentów w Europie. Stąd domniemania, że to mogło być przyczyną próby otrucia, która w takim kontekście miałaby charakter odwetowy.
Sprawa ta przypomina także działalność innego funkcjonariusza rosyjskich służb, który przeszedł na stronę Brytyjczyków i stał się celem, w tym przypadku skutecznego, zamachu na życie – Aleksandra Litwinienki, wcześniej oficera FSB, który jakiś czas po ucieczce na Zachód został zwerbowany przez MI6.
PAP / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!