Były naczelny dowódca sił lądowych NATO powiedział w czasie ubiegłotygodniej wileńskim forum bezpieczeństwa, że Polska nie zakłada automatyzmu w użyciu swoich sił na terytorium Litwy, w przypadku, gdyby to państwo zostało zaatakowano. Wywołało to głosy na miejscu.

W czasie wileńskiego wystąpienia amerykańskie generał w stanie spoczynku BenHodges auważył, że pomimo Artykułu 5 NATO, który przewiduje obronę zbiorową, same kraje Sojuszu muszą być przygotowane do obrony na wypadek ewentualnego rosyjskiego ataku, ponieważ pojawienie się sił NATO na miejscu zdarzenia może zająć dwa tygodnie. I w tym właśnie kontekście wspomniał, że strategia Polski nie zakłada automatycznego użycia jej sił zbrojnych na terytorium Litwy gdyby ta została zaatakowana.

Ingrida Simonyte powiedziała w piątek w programie TV3, że istniejące w Polsce regulacje „nie obejmują obowiązku” wysyłania żołnierzy za granicę nawet w czasie wojny i dotyczy to także ataku na sąsiednią Litwę, dla której Polska jest pomostem lądowym z głównymi państwami NATO, przytoczył litewski nadawca puliczny LRT.

W niedzielę wspomniał on jednak także o sobotniej wypowiedzi ministra obrony Litwy Arvydasa Anušauskasa, który deklarując, iż nie może komentować tego oświadczenia, zaznaczył zarazem, że „nie wszystko jest w tych sformułowaniach trafne”.

W sukurs premier przyszedł jednak litewski minister spraw zagranicznych Gabrielius Landsbergis. “Premier ma powody, aby tak twierdzić. – stwierdził polityk – Sprawa ta była poruszana w przeszłości nie raz i na pewno będzie poruszana w przyszłości. Teraz kwestia ta staje się istotna w związku ze zmianą sytuacji geopolitycznej, charakteru zagrożeń rośnie. Jeśli zapytać wywiad, powiedzą, że dziś na naszej granicy nie ma zagrożenia, ale nie można zaprzeczyć, że sytuacja zmienia się na gorsze.”

Czytaj także: Polscy rolnicy zablokują granicę z Litwą – litewska premier doszukuje się w tym śladu działań Kremla

lrt.lt/kresy.pl

 

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply