Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zasugerował, że poprzedni prezydent USA obiecywał jego państwu określone koncesje polityczne na terenie Syrii.

Erdogan odniósł się do stosunków z USA na tle kwestii Syrii przemawiając w środę na zjeździe szefów samorządów wiejskich i dzielnicowych w Ankarze. “Była operacja, w czasach administracji pana Obamy. Operacja miała na celu wyparcie terrorystów z Manbidż. Ale on [Obama] nie dotrzymał swojej obietnicy i nas oszukał” – słowa Erdogana cytuje turecki dziennik “Hurriyet”.

Turecki prezydent podkreślał nielojalność ze strony Amerykanów – “Wykonaliśmy swoje zadanie, a oni nie. Obiecywali, że wyślą terrorystów z tych terenów na [tereny na] wschód od Eufratu i pozostawią Manbidż prawowitym właścicielom. Nie dotrzymali swojej obietnicy”. Z kontekstu wypowiedzi jasnym jest, że turecki prezydent właśnie kurdyjskie Ludowe Oddziały Obrony (YPG) określa mianem “terrorystów”. Wypowiedź Erdogana odnosi się jednak nie do opanowanego przez Kurdów rejonu Afrin, który jest w tej chwili celem zmasowanej ofensywy oddziałów tureckiej armii i sprzymierzonych z nimi arabskich ugrupowań zbrojnych, ale do miasta Manbidż, w prowincji Aleppo położonego daleko na wschód o tureckiego “korytarza” wykrojonego z terytorium Syrii po pierwszej interwencji militarnej Turków na jej terytorium w sierpniu 2016 roku.

Już na początku zeszłego roku Turcy intensywnie wspierali arabskie antyrządowe ugrupowania zbrojne, które dążyły do odbicia Manbidż z rąk Kurdów. Ci ostatni uciekli się w marcu 2017 r.do sprytnego wybiegu, odsuwając się od linii frontu, w które to miejsce wkroczyła syryjska armia rządowa, tworząc bufor terytorialny między Manbidż a siłami pro-tureckimi. Erdogan sugeruje, że stało się to wbrew ujawnianym przez niego zakulisowym ustaleniom między Waszyngtonem a Ankarą co do stref wpływów w Syrii.

Jednocześnie wypowiedzi przywódcy Turcji są kolejnym sygnałem, że nie zrezygnował on z usunięcia Kurdów i ich administracji także z północnej części prowincji Aleppo. Wcześniej już zapowiadał utworzenie “strefy bezpieczeństwa” o szerokości 30 km od granicy Turcji w głąb terytorium Syrii i wzdłuż całej długości tej granicy, co objęłoby także główne terytorium kontrolowane przez YPG. Erdogan argumentował w przypadku Manbidż, że “95% jego zaludnienia to Arabowie” dlatego miasto powinno być kontrolowane przez pro-tureckie ugrupowania arabskie. W tym samym kontekście mówił także o mieście Ajn al-Arab położonym jeszcze dalej na wschód, tuż przy granicy Turcji.

Wypowiedź Erdogana padła tego samego dnia, w którym odbył on telefoniczną rozmowę z Donaldem Trumpem, w której ten ostatni miał skrytykować nasilenie tureckich działań militarnych w rejonie Afrin i wezwać do ich ograniczenia.

hurriyetdailynews.com/kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply