Przedstawiciel obozu rządzącego i lider opozycji zorganizowali dwa odrębne głosowania parlamentarzystów. Obaj uznają się za przewodniczących parlamentu.
Jak podała w poniedziałek telewizja France24 wenezuelska policja nie dopuściła lidera opozycji Juana Guaido by wszedł on do gmachu parlamentu. Wobec tego zgromadził on swoich zwolenników w redakcji jednej z gazet – „El Nacional”. Tam, jak twierdzi, miał otrzymać poparcie 100 członków Zgromadzenia Narodowego. Guaido ogłosił się już przewodniczącym parlamentu.
Wyboru tego nie uznały władze wykonawcze Wenezueli. Deputowany Luis Parra twierdzi, że to on został poparty w gmachu parlamentu przez 81 spośród 167 jego członków. Według Parry na sali posiedzeń było obecnych 140 z nich. W telewizyjnym wystąpieniu poparcia udzielił mu już prezydent Wenezueli Nicolas Maduro. Jednak funkcja Maduro nie jest z kolei uznawana przez Guaido, który rok temu sam proklamował się tymczasowym prezydentem kraju.
Sekretarz stanu USA Mike Pompeo pogratulował już Guaido obwieszczonego przez niego wyboru i potępił „nieudane wysiłki byłego reżimu Maduro zanegowania woli demokratycznie wybranego Zgromadzenia Narodowego”.
W styczniu zeszłego roku przedstawiciel opozycji Juan Guaido, ogłosił się tymczasowym prezydentem Wenezueli. Parlament nie uznał też wybrania na kolejną kadencję prezydenta Maduro. 30 kwietnia Guaido oświadczył, że rozpoczęła się “końcowa faza” jego planu odsunięcia Maduro od władzy. Wezwał Wenezuelczyków do masowego wyjścia na ulice, a armię do poparcia go. Ostatecznie jednak próba ta, wyraźnie popierana przez USA, nie przyniosła rezultatu. Dzięki poparciu aparatu państwowego, w tym armii, a także części społeczeństwa, Maduro wciąż utrzymuje się u władzy.
france24.com/kresy.pl
Wygląda na to, iż według demokratycznych procedur USA Guaido jest prezydentem i marszałkiem parlamentu w jednej osobie. Takich stanowisk nie mają nawet dwaj najpotężniejsi ludzie na świecie: Kaczyński i Trump. Ale. kto wie, może się mylę?