We wtorkowych starciach na ulicach stolicy Wenezueli, Caracas, rannych zostało kilkadziesiąt osób. Lider opozycji Juan Guaidó wezwał swoich zwolenników, by 1 maja kolejny raz wyszli na ulice. Wielki marsz ma być częścią „ostatecznej fazy” jego starań o przejęcie władzy.

Według wenezuelskich służb medycznych, co najmniej 69 osób odniosło rany podczas wtorkowych starć zwolenników lidera opozycji Juana Guaidó z policją w Caracas, stolicy Wenezueli. Zaznaczono, że w kilku przypadkach chodziło o rany postrzałowe.

Jak informowaliśmy, we wtorek kilkudziesięciu uzbrojonych mężczyzn w mundurach wojskowych towarzyszących „tymczasowemu prezydentowi” Juanowi Guaido, uznawanego za oficjalnego przywódcę Wenezueli przez około 50 państw (w tym USA i większość krajów członkowskich UE) starło się z żołnierzami wiernymi Nicolasowi Maduro przed bazą lotniczą La Carlota. Według agencji Reuters, do strzelaniny miało dojść podczas wiecu z udziałem lidera wenezuelskiej opozycji, który wezwał wcześniej armię do przeprowadzenia „ostatniej fazy” odsunięcia Maduro od władzy. Protesty odbyły się też w innych miastach.

Przypomnijmy, że od trzech miesięcy w Wenezueli panuje dwuwładza – zwycięstwo wyborcze prezydenta Nicolasa Maduro uznały tylko niektóre kraje, m.in. Rosja, Chiny i Turcja. Tymczasem kraje zachodnie oraz część krajów Ameryki ogłosiło, że uznają za tymczasowego prezydenta szefa parlamentu Juana Guaido. Maduro wciąż utrzymuje kontrolę nad krajem dzięki poparciu armii. Prawdopodobnie wtorkowy więc Guaido, na którym towarzyszyło mu około 70 wojskowych, miał na celu przeciągnięcie armii na stronę opozycji. Minister informacji Wenezueli Jorge Rodriguez nazwał dzisiejsze wydarzenia próbą puczu. Maduro oświadczył jednak, że rozmawiał z dowódcami wojskowymi i ci zapewnili go o swojej lojalności. Według niego, próba puczu spaliła na panewce.

„Chcę wam pogratulować lojalnej i odważnej postawy, dzięki której doprowadziliście do pokonania niewielkiej grupki, która chciała, by Wenezuelę ogarnęła fala przemocy” – powiedział Maduro. Rzecznik brazylijskiego prezydenta Brazylii ujawnił natomiast, że kilkudziesięciu wenezuelskich wojskowych poprosiło o azyl w ambasadzie Brazylii w Caracas.

Wczoraj miały też miejsce starcia na ulicach stolicy Wenezueli. Głośnym echem odbiło się nagranie, na którym widać pojazd Wenezuelskiej Gwardii Narodowej taranujący demonstrantów przed bazą La Carlota. Zebrani tam protestujący wcześniej obrzucili pojazdy gwardii kamieniami i uderzali w nie kijami.

Wieczorem sekretarz stanu USA Mike Pompeo powiedział, że sam Maduro jeszcze rano był gotów opuścić Wenezuelę i zamierzał uciec na Kubę. Twierdził, że „jego samolot stał już na pasie startowym”. Maduro zaprzeczył tym twierdzeniom. Pompeo twierdził również, że to Moskwa przekonała wenezuelskiego przywódcę do pozostania i dodał, że jeśli prezydent Donald Trump wybrałby opcję militarną w przypadku Wenezueli, to siły USA są w stanie się z tego wywiązać.

CZYTAJ TAKŻE: Trump o interwencji militarnej w Wenezueli: „jest opcją”

Amerykanie uważają, że Maduro jest wspierany m.in. przez żołnierzy lub formacje zbrojne z Kuby. Sam Trump na Twitterze zagroził, że jeśli siły kubańskie nie zaprzestaną „operacji wojskowych i innych” w Wenezueli, to Kuba zostanie objęta całkowitym embargo i sankcjami „najwyższego stopnia”. Dodał, że ufa, iż „wszyscy kubańscy żołnierze szybko i w sposób pokojowy wrócą na swoją wyspę”.

Reuters pisze, powołując się na byłego amerykańskiego urzędnika, że wtorkowe wydarzenia w La Carlota mogły być jedynie przygrywką przed demonstracjami opozycji planowanymi na 1. maja, określanymi mianem Operation Libertad (Operacja Wolność). Guaido powiedział, że środowe protesty będą „największym marszem w historii Wenezueli” i częścią „ostatecznej fazy” jego starań o przejęcie władzy. Jeszcze we wtorek wieczorem na jednej z ważnych dróg Caracas zebrali się demonstranci popierający operację. Guaido ponowił wówczas swój apel do Wenezuelczyków, żeby wyszli w środę na ulice.

Zdaniem agencji, lider opozycji mógł też wybrać dzień 1 maja, Święto Pracy, chcąc przypodobać się liderom związkowym i pracownikom sektora publicznego, którzy tradycyjnie wspierają Maduro, podobnie jak wcześniej wspierali jego poprzednika, Hugo Chaveza.

W sieci zamieszczono nagrania z protestującymi na ulicach Caracas:

Na jednym z filmów zarejestrowano grupę paramilitarną strzelającą z wjazdu na parking Ministerstwa Transportu:

Reuters / rp.pl/ CNN / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply