Moment próby dla nowego sułtana – Turcy wybierają prezydenta i parlament

W niedzielę odbywają się w Turcji wybory prezydenta kraju, a także jednoizbowego parlamentu – Wielkiego Zgromadzenia Narodowego. Według komentatorów to najtrudniejsza wyborcza przeprawa dla Recepa Tayyipa Erdogana od objęcia przez niego rządów.

Stronnictwo Erdogana – Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) stworzyła rząd w 2002 r. i od tego czasu nieprzerwanie rządzi Turcją. Niedzielne wybory to po raz drugi wybory generalne, bowiem w 2018 r. reforma zmieniła system polityczny tego kraju na prezydencki, wprowadzając też bezpośrednie wybory głowy państwa i przyznając mu kierownictwo rządu likwidując stanowisko premiera. Wcześniej mający ograniczone kompetencje prezydent był wybierany przez parlament. Kandydatów na prezydenta jest czterech, lecz liczy się tylko dwóch. Urzędujący “pierwszy obywatel” oraz Kemal Kilicdaroglu z Republikańskiej Partii Ludowej (CHP), który zdołał jednak otrzymać poparcie także innych czołowych sił opozycji.

Oprócz głowy państwa Turcy wybiorą również 600 parlamentarzystów. Wybory są proporcjonalne – obywatele głosują na listy partyjne wystawione w 87 wielomandatowych okręgach wyborczych. Wystawiły je łącznie 24 komitety partyjne.  Część z nich, w tym AKP, ale też CHP, utworzyła koalicja. Oprócz tego o mandat ubiega się również 150 kandydatów niezależnych. Próg wyborczy wynosi 7 proc. Głosy przeliczane będą wg. systemu D’Hondtta, który premiuje największe siły polityczne.

Jak podaje Al Jazeera od głosowania uprawnionych jest 64,1 mln wyborców. 4,9 mln to młodzi ludzi, którzy mogą zagłosować po raz piewszy.

Jeśli, któryś z kandydatów na prezydenta już w niedzielę zdobędzie ponad połowę głosów zwycięży. Jeśli nie, do wyłonienia szefa państwa konieczna będzie druga tura.

Kilicdaroglu przedstawiał się jako demokrata i kandydat łączący obywateli Turcji. W tym kontekście zaznaczyć trzeba, że uzyskał on poparcie między innymi Ludowej Partii Demokratycznej (HDP), reprezentującej interesy mniejszości kurdyjskiej. To z kolei jest kanwą narracji obozu rządzącego, oskarżającego czołowego kandydata opozycji o bierność, czy nawet wsparcia dla kurdyjskiego separatyzmu. Kandydat CHP odwoływał się nie tylko do Kurdów, ale też mniejszości alewitów.

Istotnym polem sporu między stronami politycznego konfliktu jest sfera kultury. Obóz rządzący ostro krytykuje agendę LGBT i podkreśla, że opozycja nie gwarantują zablokowania jej realizacji.

Erdogan i AKP podkreślają odrębną drogę polityczną i cywilizacyjną Turcji, podczas gdy Kilicdaroglu obiecuje poprawę relacji z NATO i szerzej z całym Zachodem. Kilicdaroglu nie zapowiadał natomiast żadnego radykalnego zwrotu politycznego w relacjach z Rosją, za rządów Erdogana definiowanych raczej przez współpracę z Moskwą.

aljazeera.com/kresy.pl

 

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply