Ukraina nie ma żadnego związku z sabotażem na Nord Stream i nie posiada informacji o „proukraińskich grupach sabotażowych” – twierdzi doradca szefa biura prezydenta Ukrainy, Mychajło Podolak.

We wtorek doradca szefa Biura Prezydenta Ukrainy, Mychajło Podolak, skomentował nowe doniesienia mediów w sprawie eksplozji na gazociągach sieci Nord Stream z września ub. roku. Media z Niemiec i USA twierdzą, że ślady w sprawie eksplozji prowadzą na Ukrainę, a za samą akcją rzekomo stoi „proukraińska grupa”.

„Chociaż lubię kolekcjonować ciekawe teorie spiskowe n temat ukraińskiego rządu, to muszę zaznaczyć: Ukraina nie ma żadnego związku ze zdarzeniem na Morzu Bałtyckim i nie posiada informacji o <<proukraińskich grupach sabotażowych>>” – napisał Podolak na Twitterze.

„Co się stało z gazociągami Nord Stream? <Zatonęły>>, jak mówią w samej Federacji Rosyjskiej…” – dodał.

Jak pisaliśmy, według niemieckich mediów, powołujących się na wyniki śledztwa prowadzonego ws. wybuchów na Nord Stream, w operacji sabotażowej użyto jachtu wynajętego od firmy z siedzibą w Polsce, należącej do Ukraińców. Akcję miał przeprowadzić 6-osobowy zespół, złożony m.in. z nurków, którzy rzekomo przetransportowali materiały wybuchowe na miejsce i zainstalowali je. Według śledczy, na stole w kajucie jachtu odkryto ślady materiałów wybuchowych.

„Die Zeit” pisze, choć ślady dywersji „prowadzą na Ukrainę”, to niemieckim śledczym na razie nie udało się ustalić, kto stoi za organizacją operacji. Zachodnie służby nie wykluczają, że mogła to być operacja typu „false flag”, pod obcą banderą, żeby zrzucić winę na Ukrainę. Gazeta zaznacza jednak, że „śledczy najwyraźniej nie znaleźli żadnych dowodów na poparcie takiego scenariusza”.

Sprawę skomentował również niemiecki minister obrony, Boris Pistorius. Jego zdaniem eksplozja Nord Stream mogła nastąpić w wyniku „akcji pod fałszywą flagą”, by zrzucić winę na Ukrainę.

Przypomnijmy, że we wtorek amerykański dziennik „New York Times” poinformował, że za ubiegłorocznym sabotażem na gazociąg Nord Stream stoi „proukraińska grupa”, w której skład mogli wchodzić zarówno Ukraińcy, jak i Rosjanie. Sama akcja sabotażowa mogła być operacją sił związanych z ukraińskimi służbami. Gazeta powołała się na amerykańskich urzędników, którzy zapoznali się z danymi uzyskanymi przez wywiad USA. Jednocześnie, źródła gazety twierdzą, że w ocenie amerykańskiego wywiadu w sprawę nie byli zamieszani ani obywatele Stanów Zjednoczonych, ani Wielkiej Brytanii.

Czytaj także: Rosja oskarża brytyjską Marynarkę Wojenną o wysadzenie gazociągów Nord Stream

Gazeta podkreśla, że nie ma dowodów na to, by w operację był zaangażowany prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski lub ktoś z najwyższego dowództwa wojskowego. Brak też informacji, by sprawcy działali na zlecenie ukraińskich dygnitarzy. Według dziennika, jak dotąd nie znaleziono żadnych śladów, wskazujących na zaangażowanie Rosji w akcję.

Przeczytaj: Niemiecka prokuratura o gazociągach Nord Stream: Brak dowodów na rosyjski sabotaż

Jak pisaliśmy, miesiąc temu amerykański dziennikarz śledczy Seymour Hersh, laureat nagrody Pulizera, opublikował artykuł, w którym twierdzi, powołując się na swoje źródła, że za wysadzenie we wrześniu 2022 roku rurociągów systemu Nord Stream odpowiadają Amerykanie. Jak pisze, rurociągi zostały zniszczone przez zdalnie aktywowane ładunki podłożone przez nurków US Navy we współpracy z Norwegami pod przykrywką manewrów BALTOPS 22. Waszyngton zaprzecza tym doniesieniom.

Szwedzka prokuratura orzekła w listopadzie, że wycieki z gazociągów były spowodowane działaniami sabotażowymi. Stwierdzono ślady materiałów wybuchowych – zwraca uwagę RND. Potwierdzono tym samym początkowe podejrzenia, że detonacje przeprowadzono celowo. „Przeprowadzone obecnie analizy wskazują na pozostałości materiałów wybuchowych na kilku znalezionych obiektach” – medium przypomina komunikat szwedzkiego prokuratora.

Niemiecki magazyn „Der Spiegel” napisał, że latem ub. roku amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA) ostrzegła rząd Niemiec o możliwych atakach na gazociągi Nord Stream 1 i 2. Medium podało też, że niemieckie służby potwierdzają, iż do uszkodzenia rur nie mogło dojść bez „udziału państwa”. Magazyn zasugerował, że może stać za tym Rosja, ale nie podaje żadnych konkretnych argumentów. Zawrócono uwagę na wątpliwą korzyść polityczną takiej akcji.

Jak pisaliśmy, przedstawiciele rosyjskich władz odrzucili spekulacje o tym, że przerwanie nitek gazociągu Nord Stream nastąpiło na skutek działania samych Rosjan. Rzecznik Kremla Dmirij Pieskow powiedział, że to dla Rosji „duży problem”, bo stracona została droga dostaw gazu do Europy. Określił spekulacje na temat tego, że to sami Rosjanie odpowiadają za zniszczenie instalacji jako „głupie”. Rzecznik Kremla nie omieszkał natomiast przypomnieć słów prezydenta USA Joe Bidena z lutego deklarującego konieczność likwidacji Nord Stream. Przypominał też o tym, że rosyjski gaz jest obecnie zastępowany na rynku europejskim przez gaz LNG z USA, z czego amerykańskie koncerny czerpią poważne zyski.

Zobacz także: Vucic: wszyscy politycy wiedzą, kto uszkodził Nord Stream, ale udajemy idiotów i milczymy

W grudniu 2022 roku „The Washington Post” napisał, że na razie nie ma dowodów, które rozstrzygałyby, że to Rosja stała za uszkodzeniem gazociągów Nord Stream. Zaznaczono też, że część zachodnich dygnitarzy wątpi w odpowiedzialność Kremla.

Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply