Rzeczniczka MSZ Rosji skrytykowała kanclerza Niemiec, który uznał twierdzenia Moskwy o „ludobójstwie w Donbasie” za śmieszne. Zapowiedziała, że Berlin dostanie „dowody dotyczące masowych grobów w tym regionie”.
W sobotę kanclerz Niemiec Olaf Scholz na forum Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa powiedział, że używanie terminu „ludobójstwo” na określenie sytuacji ludności rosyjskojęzycznej w Donbasie nie ma w tym przypadku zastosowania. Powiedział też, że tego rodzaju wypowiedzi są „śmieszne”.
Przypomnijmy, że terminu „ludobójstwo” w kontekście sytuacji w Donbasie użył wcześniej prezydent Rosji, Władimir Putin podczas… wspólnej konferencji prasowej z kanclerzem Niemiec. – W naszej ocenie to, co się dziś dzieje w Donbasie, to ludobójstwo – twierdził Putin.
Przeczytaj: „Nie chcemy wojny”. Spotkanie Putin-Scholz w Moskwie
Sobotnią wypowiedź jeszcze tego samego dnia skomentowała rzeczniczka MSZ Rosji, Maria Zacharowa, uznając je za nieakceptowalne.
– Niemieccy przywódcy nie powinni kpić sobie z kwestii ludobójstwa. To nieakceptowalne, szczególnie w świetle historycznych doświadczeń Niemiec w takich kwestiach, jak masowa eksterminacja ludzi i rozprzestrzenianie mizantropijnych ideologii – oświadczyła Zacharowa.
Rzeczniczka rosyjskiego MSZ zapowiedziała też, że Moskwa przekaże Niemcom kanałami dyplomatycznymi specjalną wiadomość z dowodami na istnienie rzekomych „masowych grobów” w Donbasie.
– W związku z wypowiedziami kanclerza Scholza, że twierdzenia o ludobójstwie w Donbasie są śmieszne, przedstawimy rządowi Niemiec dowody dotyczące masowych grobów w tym regionie, żeby mogli im się bliżej przyjrzeć – powiedziała.
Zacharowa twierdzi, że Rosja wcześniej przesłała te materiały Amerykanom, ale nie mogła udostępnić ich szerszej publiczności, ponieważ „jakakolwiek platforma natychmiast je zablokuje, jako niedozwoloną zawartość”.
Zwróciła się też do niemieckiej dyplomacji, żeby w czasie, gdy Rosja przygotuje rzekome materiały, zapoznali się z tematem w ogólnodostępnych źródłach. Dodała, że linki do nich znajdują się na stronie internetowej MSZ Rosji oraz rosyjskiego Komitetu Śledczego.
Przeczytaj: USA: Rosja zgromadziła nawet 190 tys. żołnierzy przy granicy z Ukrainą
W piątek podczas wystąpienia w Białym Domu, prezydent USA Joe Biden powiedział, że Stany Zjednoczone mają podstawy sądzić, że Rosja w ciągu najbliższych dni zaatakuje Kijów. Jego zdaniem, mamy do czynienia „z szybko eskalującym kryzysem”.
Przypomnijmy, że Biały Dom podjął także decyzję o wysłaniu do Polski kolejnych 3 tysięcy amerykańskich żołnierzy w związku ze wzrostem napięcia wokół Ukrainy. Szef MON Mariusz Błaszczak poinformował, że będą stacjonować w południowo-wschodniej części Polski.
Jak pisaliśmy, w sobotę przywódcy separatystycznych republik ludowych w Donbasie ogłosili powszechną mobilizację, żeby „powstrzymać agresję Kijowa”.
Od dwóch dni sytuacja w rejonie linii kontaktowej w Donbasie robi się coraz bardziej napięta. Strona rządowa i separatyści wzajemnie oskarżają się o prowadzenie ostrzału, w tym z broni ciężkiego kalibru – artylerii kal. 122 mm i ciężkich moździerzy. W czwartek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oskarżył stronę ukraińską o „prowokacyjne działania” i o zgromadzenie sił ofensywnych na linii rozgraniczenia w Donbasie. Jego zdaniem w Donbasie znów może rozgorzeć wojna. W piątek Denis Puszylin ogłosił masową ewakuację ludności do obwodu rostowskiego w Rosji twierdząc, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski „w najbliższym czasie” da rozkaz do „inwazji na terytorium Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych”. Tuż po Puszylinie podobną decyzję podjął przywódca Ługańskiej Republiki Ludowej Leonid Pasiecznik.
Ukraińskie władze zaprzeczyły, że planują ofensywę w Donbasie.
Tass / Kresy.pl
Jak można w kontekście oświadczenia o ludobójstwie mówić, że jest ono śmieszne. Można powiedzieć, że nieprawdziwe, nieudokumentowane lub podobnie. Chyba, że Niemiec porównał tu ludobójstwo w wykonaniu swoich rodaków w czasie II wojny światowej, lub zbrodnię wołyńską dokonaną przez banderowców. Przy takich porównaniach, być może miał rację, aczkolwiek pomordowanym z pewnością do śmiechu nie było. Pan premier powinien chyba coś oświadczyć na temat “niezręczności” swojej wypowiedzi, gdyż inaczej może sam być określony jako neonazista.