W sobotę do portu Odessie wpłynął tankowiec przewożący wenezuelską ropę dla Białorusi. Dostawa była efektem podpisanych umów w czasie marcowej wizyty prezydenta Łukaszenki w Caracas. Wenezuela ma dostarczyć na Białoruś do końca roku 4 mln. ton ropy, która po przeładowaniu jest przeważona kolejną przez terytorium Ukrainy do rafinerii w Mozyrzu.

Pierwsza dostawa ma być pilotażowym projektem uniezależnienia się od dostaw z Rosji. Wczoraj prezydent Łukaszenko ostrzegł dyrektora rafinerii, że będzie odpowiedzialny, jeżeli “choćby jedna kopiejka pójdzie w tę stronę” – czyli do kieszeni rosyjskich akcjonariuszy rafinerii. 42 proc akcji firmy należy bowiem do rosyjskiej firmy państwowej Slavneft. Taka deklaracja nie jest dla rosyjskich współwłaścicieli nowością. Jak agencji Interfax-Zapad wyjaśnił wicedyrektor firmy Siergiej Krot “od wielu lat dywidenda wypłacana akcjonariuszom ma symboliczny charakter i te pieniądze przeznaczane są na rozwój firmy”. Pakietem większościowym dysponuje białoruski rząd, który ma prawo podjąć taka decyzję

Transport ropy z Wenezueli jest kolejną odsłoną białorusko-rosyjskiego konfliktu na temat rosyjskich ceł eksportowych, jakie za ropę musi od stycznia płacić Białoruś. W zawartej na początku roku umowie Rosja zgodziła się przekazywać Białorusi bezcłowy kontyngent w wysokości jedynie 6.3 mld ton ropy. Dotychczas Rosja faktycznie dotowała białoruski budżet, sprzedając całą ropę – ponad 21 mld ton po ulgowych cenach. Surowiec po przeróbce na Białorusi był re-eksportowany za granicę, a dochód zasilał białoruski budżet. Wg białoruskiego ekonomisty Jarosława Romańczuka, wprowadzenie ceł przez Rosję na eksport ropy naftowej oznacza poważne zmniejszenie wpływów do białoruskiego budżetu “Ta strata w wysokości 2- 2,5 mld dol to około 10 procentowy spadek wpływów do budżetu” – powiedział Biełsatowi ekonomista. Białoruś, która znajduje się w unii celnej z Rosją i Kazachstanem zaskarżyła przed Sądem WNP rosyjska decyzję o podniesieniu ceł na ropę i domaga się ich zniesienia w ramach unii.

Podstawowym problemem w imporcie ropy z Wenezueli jest wysoka cena transportu kolejowego przez Ukrainę, która według czasopisma ekonomicznego “Białorusi i rynok” może wynosić nawet 65 dol za tonę. To dlatego prezydent Łukaszenko na jednym z tegorocznych posiedzeń rządu polecił by białoruskie firmy zbadały do lipca br. możliwości transportu ropy rurociągami. W tym kontekście pojawiła się propozycji wykorzystania ropociągu Odessa Brody oraz białoruskiego odcinku ropociągu “Drużba”, które mogłyby dostarczyć wenezuelską ropę z ukraińskich portów. Takie zapowiedzi rozdrażniają Rosję, o czym świadczył styczniowy list rosyjskiego prezydenta do prezydenta Łukaszenki, w którym otwarcie przestrzegał Białoruś przed uczestnictwem w projektach dostaw surowców energetycznych omijających Rosję. Rosja już zapowiedziała, że odejmie od bezcłowego kontyngentu tę ilość ropy jaka Białoruś sprowadzi z innych źródeł

Zdaniem Walerego Karbalewicza białoruskiego niezależnego politologa dostawa ropy ma charakter eksperymentalny i trzeba ja raczej traktować w kategoriach politycznego PR. “Łukaszenko chce pokazać w telewizji, że znalazł nowych przyjaciół i nowe źródła surowców i że w ten sposób walczy z Moskwą. Po przyjęciu tej dostawy zapewnie zapadnie cisza, bo transporty z Wenezueli są kosztowne i kłopotliwe” – powiedział w rozmowie z Biełsatem

jb/Biełsat

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply