Ostatnio na Litwie, w Polsce, a przede wszystkim na arenie międzynarodowej coraz więcej mówi się o notorycznym nieprzestrzeganiu przez Państwo Litewskie obowiązujących europejskich standardów i praw dotyczących mniejszości narodowych, w tym zamieszkałej tu od pokoleń, rdzennej mniejszości polskiej. Z ust litewskich polityków słyszymy kolejne zapewnienia, że działamy, przyspieszymy, zrobimy. I tak w kółko.

Z ust innych polityków, historyków, ekspertów, autorytetów słyszymy, że mniejszość polska na Litwie to temat “emocjonalny i skomplikowany”. Emocjonalny? Tak, na pewno. Skomplikowany? Nie! Jest to wręcz bardzo, bardzo prosty temat. Po prostu Litwa ma ogromne, 18-letnie zaległości w przestrzeganiu obowiązującego tu prawa dotyczącego mniejszości narodowych. Mało tego, te 18 lat – to historia działań przeciwko i wbrew temu prawu. 18 lat poczynań i aktów wręcz wrogich, skierowanych wprost lub w sposób zakamuflowany przeciw tym mniejszościom.
Litwa ratyfikowała konwencje i umowy międzynarodowe, które mają wyższość nad prawem krajowym. I prawo to jest zobowiązana przestrzegać. Identycznie jak Finlandia w stosunku do Szwedów, Włochy w niemieckojęzycznym Tyrolu, Belgia z Flamandami, Szwajcaria z Francuzami – tak samo Litwa z Polakami.

Prawo jest jedno. Jeżeli są zaległości, to Litwa powinna błyskawicznie nadrobić stracony czas i potraktować te problemy w sposób priorytetowy i w ciągu 1-2 lat dołączyć w standardach w przedmiocie ochrony praw mniejszości narodowych do w/w krajów. Poprawiłoby to już nadszarpniętą reputację i ochroniło przed zalewem kompromitujących pozwów do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Tym bardziej, że większość z tych “skomplikowanych” problemów można załatwić od ręki – po prostu przestrzegając obowiązującego prawa.

Nie trzeba szukać daleko. Litwa ratyfikowała umowę ze swym strategicznym partnerem – Polską. Umowa dotyczy ochrony kultury, języka, tożsamości narodowej wzajemnie zamieszkałych w tych państwach mniejszości narodowych. Powtarzamy: OCHRONY. Tymczasem, jak sytuacja wygląda w rzeczywistości (po 18 latach): nagonka w związku z kilkoma tabliczkami z nazwami ulic po polsku (obok nazw litewskich) – sądy, mandaty dla urzędników samorządowych na Wileńszczyźnie. Drażni polska flaga przed konsulatem i liczne wycieczki polskich turystów. Szum medialny na temat tych “wydarzeń”. A tymczasem w sąsiedniej Polsce, w Sejnach, Puńsku i okolicznych miejscowościach flaga litewska obok polskiej – to standard w urzędach i szkołach. Drogowskazy, prowadzące do Centrum Informacji Turystycznej – w dwóch językach. W szkołach, oczywiście, Pogoń obok Orła. W firmach, sklepach, karczmach, restauracjach – po polsku i po litewsku jak się komu podoba i co się opłaca. Adresy domów, ulice – po litewsku i polsku, natomiast przeważa tendencja występowania nazw TYLKO PO LITEWSKU! Przy drogach wielkie kamienie z (wyłącznie) litewskimi nazwami miejscowości. Normalne, nikt się nie dziwi. Byle listonosz trafił.

Zjeżdżają turyści zaciekawieni innym językiem, kulturą – atrakcja turystyczna. W urzędach drugi język urzędowy lub pomocniczy – proszę bardzo. A może jeszcze jakieś życzenie?

Jadąc przez Puńsk, pozwoliłem sobie zrobić kilka zdjęć dobitnie ilustrujących to, jak wygląda sytuacja z tabliczkami u Litwinów w Polsce. A przecież takich “polskich Sejn” jest na Litwie kilkadziesiąt, a takich “Puńsków” chyba że kilka set. Kilkanaście kilometrów, a inny świat…

Kazimierz Kazimierowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply