Sejm ma rolę atrapową. Za kulisami prowadzone są targi polityczne, w tym z udziałem prezydenta, w których Konfederacja nie uczestniczy i nie chce uczestniczyć. Ta propozycja głosowania korespondencyjnego jest nieakceptowalna, a to co proponuje Jarosław Kaczyński to blef, to nie jest poważna propozycja – uważa poseł Konfederacji, Krzysztof Bosak.

Na piątek zwołano posiedzenie Sejmu, na którym posłowie mieli zająć się zgłoszonymi przez PiS zmianami w Kodeksie wyborczym, dotyczącymi wprowadzenia powszechnego i wyłącznego głosowania korespondencyjnego, jednak wbrew zapowiedziom rano punktu tego nie było w porządku obrad.

– Mamy do czynienia z wielkim chaosem – mówił podczas piątkowej konferencji prasowej poseł Krzysztof Bosak, kandydat Konfederacji na prezydenta. Dodał, że koncepcje przeprowadzenia majowych wyborów „zmieniają się jak w kalejdoskopie”. Zaznaczył, że dziś posłowie mieli głosować nad projektem PiS ws. nowelizacji Kodeksu wyborczego wraz z autopoprawką wprowadzającą głosowanie kopertowe, ale wspomnianej autopoprawki nie ma, a samej nowelizacji nie ma w porządku obrad. Okazuje się, że decyzja ma zapaść dopiero na Konwencie Seniorów o godzinie 12:00.

– Sejm ma tu rolę atrapową. Gdzieś za kulisami prowadzone są targi polityczne, w których, co podkreślam, Konfederacja nie uczestniczy i nie chce uczestniczyć. Ta propozycja głosowania korespondencyjnego (…) jest nieakceptowalna – powiedział Bosak. Dodał, że forsowane zmiany zostałyby wdrożone zbyt późno i nie gwarantowały obywatelom bezpieczeństwa. Zwracał też uwagę na trudności techniczne, a projekt noweli niczego nie wyjaśnia.

Poseł odniósł się też do porannego wywiadu szefa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, w którym przekonywał, że wybory 10 maja w trybie korespondencyjnym mogą i muszą się odbyć, a ich przełożenie na przyszły rok jest niemożliwe, chyba że poprzez uchwalanie przez ten czas stanów wyjątkowych.

– To wygląda jak jeden wielki blef polityczny. Wiemy, że Senat ma prawo przetrzymać przepisy wyborcze 30 dni. To oznaczałoby, że Sejm dopiero na kilka dni przed wyborami odrzucałby ewentualne senackie poprawki. Jak wyobrażamy sobie wybory, które miałyby być organizowane na bazie prawa, które zostało znowelizowane na mniej niż 2 tygodnie przed wyborami? To czysta fantastyka! Dlatego uważamy, że to co proponuje Jarosław Kaczyński to blef, to nie jest poważna propozycja – powiedział Bosak.

Polityk Konfederacji dodał, że obecnie za kulisami odbywają się targi polityczne w obozie rządzącym. – Z przykrością zauważamy, że stroną tych targów i negocjacji jest urzędujący prezydent Andrzej Duda, który powinien dbać o porządek konstytucyjny w państwie i o bezpieczeństwo obywateli, a nie o to, żeby w możliwie najlepszych okolicznościach odnowić swoją kadencję. Informacje medialne o jakiś zakulisowych spotkaniach i negocjacjach pomiędzy ministrem Szumowskim a prezydentem, gdzie na ministra miały być naciski, żeby powiedział, że termin 10 maja jest bezpieczny, to są wszystko bardzo niepokojące rzeczy.

W Pałacu Prezydenckim prezydent Andrzej Duda spotkał się z ministrem zdrowia, Łukaszem Szumowskim. Według „Faktu”, prezydent miał naciskać na ministra w sprawie terminu wyborów prezydenckich.

Głos zabrał też poseł Jakub Kulesza, który wyrażał wątpliwości co do możliwości Poczty Polskiej ws. odpowiedniego przygotowania i przeprowadzenia tzw. wyborów kopertowych. Przekonywał też, że zmiana terminu wyborów wcale nie wymaga zmiany konstytucji. Później Bosak doprecyzował, że blef polityczny Kaczyńskiego polega na tym, “żebyśmy nie rozmawiali o sytuacji gospodarczej, o zwolnieniach (…), tylko żebyśmy rozmawiali o nowelizacji prawa wyborczego, żeby można było przedstawiać [to tak], że obóz rządzący zajmuje się walką z epidemią, a opozycja się kłóci o wybory”.

– My się o nic nie będziemy kłócić. Czekamy ze spokojem, patrzymy co robi obóz rządzący, gdzie trwały targi, których nie jesteśmy stroną. Niezależnie co się wydarzy (…) rząd cały czas ma możliwość wprowadzić stan nadzwyczajny i przesunąć wybory. (…) To wymaga decyzji Rady Ministrów, a następnie po miesiącu wymaga przegłosowania tego przez Sejm, w którym PiS ma większość. (…) Nasza dyskusja może być teraz przez tygodnie zogniskowana na efektywnym przeprowadzeniu wyborów, a tracimy czas i nie rozmawiamy o sytuacji gospodarczej. To jest istota sprawy i tego najmniej chce rząd.

Wcześniej pisaliśmy, że ugrupowanie wicepremiera Gowina nie chce poprzeć zmian forsowanych przez PiS.

– Jako Porozumienie Jarosława Gowina zagłosujemy przeciwko rozwiązaniu, jakie proponuje PiS w sprawie wyborówoświadczył dziś rano poseł Porozumienia Kamil Bortniczuk. Dodał, że trwają rozmowy z PiS i liczy na dojście jeszcze dziś do porozumienia. Jedną z dyskutowanych opcji ma być zmiana konstytucji, w porozumieniu z opozycją, żeby umożliwić przełożenie wyborów. On sam jest przekonany, że w maju wyborów nie będzie, „bo Polacy tego nie chcą i nie ma bezpiecznych warunków do tego, żeby wybory się obyły”. Dodajmy, że w ostatnim czasie za koncepcją przełożenia wyborów o rok opowiedział się lider PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz.

Jak informowaliśmy, w piątek rano na antenie Radiowej Jedynki Kaczyński przekonywał, że zgodnie z Konstytucją, wybory prezydenckie powinny się odbyć 10 maja br. Dodał, że byłoby całkowicie bezpieczne i nie rozumie tych, którzy krytykują za to jego partię. – Nie ma możliwości przełożenia wyborów, a tym bardziej na za rok – powiedział prezes PiS. – Chyba że będzie się uchwalało stany wyjątkowe przez ten czas, tylko po to, by przekładać wybory. W tym momencie nie są spełnione warunki wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.

Pytany o Jarosława Gowina, który pozostaje zdecydowanym przeciwnikiem wyborów 10 maja odpowiedział: – Jaką podejmie decyzję, trudno mi powiedzieć. Oby racjonalną i zgodną z Konstytucją.

„Słuchając oświadczenia Jarosława Kaczyńskiego w Radiowej Jedynce utwierdzam się w przekonaniu, że to parcie do przeprowadzenia wyborów 10.05 za pomocą poczty jest wielkim blefem politycznym, w który on sam nie wierzy. Chce, żebyśmy się tym zajmowali, ale wie, że tego w kilka tygodni nie da się przygotować” – uważa poseł Konfederacji Robert Winnicki. Jego zdaniem PiS chce odwrócić uwagę od słabości państwa.

Jak informowaliśmy, w czwartek wieczorem miało miejsce kolejne spotkanie ścisłego kierownictwa PiS. Nieoficjalnie, omawiano strategię działania na najbliższy czas. Wcześniej w siedzibie partii pojawiła się m.in. minister rozwoju Jadwiga Emilewicz z Porozumienia. Politykom partii Gowina rzekomo wiele obiecywano, żeby przystali na pełne głosowanie korespondencyjne 10 maja. Później na Nowogrodzkiej pojawił się sam Gowin. Wychodząc z siedziby PiS, wicepremier nie komentował przebiegu rozmów z politykami tej partii. Powiedział jedynie, że wybory prezydenckie powinny odbyć się w terminie, który będzie bezpieczny dla zdrowia i życia Polaków. Według części mediów, Gowin miał wczoraj usłyszeć ultimatum – albo poprze nowelizację Kodeksu wyborczego, albo Porozumienie straci miejsca w rządzie, co może oznaczać rozpad koalicji rządzącej.

Jak informowaliśmy wcześniej, wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin nie zgadza się na przeprowadzenie wyborów prezydenckich w maju, nawet wyłącznie drogą korespondencyjną. Według RMF FM, grozi mu za to wyrzucenie z rządu. Stacja twierdzi, że prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński dał Gowinowi ultimatum: poparcie pomysłu wyborów korespondencyjnych, albo wyrzucenie z rządu. Wraz z Gowinem stanowiska mieliby stracić politycy jego ugrupowania Porozumienie. Reporter stacji dowiedział się nieoficjalnie, że Gowin nie uległ szantażowi Jarosława Kaczyńskiego i uprzedził już swoich ludzi, że mogą spodziewać się utraty stanowisk. Wciąż nie wiadomo, czy prezes PiS zrealizuje swoją groźbę – Porozumienie ma w Sejmie 18 posłów, a więc wyrzucenie z rządu Jarosława Gowina groziłoby PiS-owi utratą większości parlamentarnej.

Twitter / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply