Mamy rząd, który zrobił w Polsce „republikę bananową” dla kapitału wschodniego. Żadnych kontroli, żadnego dbania o własne interesy – mówił w Sejmie Krzysztof Bosak (Konfederacja) na wspólnej konferencji z protestującymi polskimi przewoźnikami.

W piątek w Sejmie odbyła się konferencja prasowa Konfederacji Wolność i Niepodległość z udziałem przedstawicieli Strajku Przewoźników. Od najbliższego poniedziałku rozpoczynają oni protest, w ramach którego będą blokować trzy główne przejścia graniczne z Ukrainą.

Przypomnijmy, że protest został przeniesiony z piątku na poniedziałek 6 listopada. Protestujący mają zgodę władz, protest może potrwać nawet dwa miesiące, do 3 stycznia 2024. Będzie dotyczyć tras na przejścia graniczne: Dorohusk-Jagodzin, Korczowa-Krakowiec oraz Chrebenne-Rawa Ruska. O tym, że polscy przewoźnicy planują zablokowanie przejść granicznych z Ukrainą, pisaliśmy wcześniej. Tylko w proteście w rejonie przejścia w Dorohusku ma wziąć udział 200 osób i 100 ciągników samochodowych.

– Dziś występujemy wspólnie z liderami branży transportowej, z ludźmi prowadzącymi działalność gospodarczą. Z przewoźnikami, którzy decydują się od 6 listopada ponownie zacząć blokować granicę z Ukrainą. Wznawiany jest Strajk Przewoźników w związku z niespełnieniem oczekiwań branży, w związku z bardzo trudną sytuacją – rozpoczął poseł Krzysztof Bosak.

Głos zabrał Rafał Mekler – przedsiębiorca branży transportowej i jeden z liderów Strajku Przewoźników, a zarazem jeden z liderów Konfederacji na Lubelszczyźnie. Przypomniał, że nie jest to pierwszy protest polskich przewoźników.

Od ostatniego protestu minęło ponad rok. We wrześniu zeszłego roku moi koledzy protestowali na granicy polsko-ukraińskiej – powiedział Mekler. Przypomniał, że w marcu br. protestowano w Warszawie „przeciwko firmom z kapitałem wschodnim, które niszczą nasz rynek” i „przeciwko nieuczciwej konkurencji ze Wschodu”. Zaznaczył, że rząd dawał im „jakieś zapewnienia” i pomysły na rozwiązanie sytuacji. Przyznał zarazem, że część z nich zostało zrealizowanych, jak wpisanie systemu zezwoleń na przewozy do systemu SENT, tj. Systemu Elektronicznego Nadzoru Transportu.

Mekler powiedział, że protest przewoźników wspierają też polscy rolnicy i przedstawiciele branży przetwórczej. – Wszyscy ci ludzie są dotknięci taką mesjanistyczną wschodnią polityką PiS-u, która niestety oddaje ostatnią koszulę naszym kosztem. My się na to nie godzimy. Jako Konfederacja stajemy zawsze w obronie polskich przewoźników, w obronie polskich rolników. Zawsze, jeżeli jest protest na granicy, jak są protesty rolnicze są tam przedstawiciele Konfederacji. Będziemy zawsze z tymi ludźmi, bo jesteśmy Polakami – podkreślił.

Tomasz Borkowski z branży przewozowej zaznaczył, że protestujący domagają się ponownego wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich. Zwrócił uwagę, że wzrost ich przewozów do Polski wzrósł 7,5-krotnie.

– W 2021 roku, przed wybuchem wojny, Polska udostępniła 160 tysięcy zezwoleń stronie ukraińskiej. W obecnym roku, do września, ukraińskie firmy dokonały 880 tysięcy przewozów przez polskie granice. Do końca roku pewnie dojdzie do 1,2 mln przewozów. Chcemy bronić własnego rynku. I chcemy, aby były wprowadzone z powrotem komercyjne zezwolenia na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego – powiedział Borkowski.

Inny przedsiębiorca, Jacek Sokół zaapelował o zawieszenie licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i skontrolowanie kapitału, z którego korzystają.

– Ten kapitał jest tak ogromny, że my, jako drobne firmy rodzinne, nie jesteśmy w stanie z nimi konkurować – zaznaczył. Wezwał też, z tych samych powodów, do zawieszenia wydawania nowych licencji firmom spoza Unii Europejskiej. Ostrzegł, że inaczej polskie firmy nie będą w stanie utrzymać się na rodzimym rynku.

Kolejny postulat protestujących to oddzielenie kolejki pojazdów pustych od aut załadowanych, tak jak to miało miejsce przed rosyjską inwazją na Ukrainę.

– W ubiegłym roku w sierpniu strona ukraińska zepchnęła do kupy wszystkie pojazdy przez co zrobiły się gigantyczne kolejki. Obecnie trzeba oczekiwać 12 dni na wjazd do Polski – tłumaczył Łukasz Bielesz, przedsiębiorca branży przewozowej.

Przedstawiciele protestujących zaznaczyli też, że branża transportowa generuje 7 proc. PKB w skali Polski, podczas gdy górnictwo 5 proc., a rolnictwo 3 procent. – Zwróćmy uwagę, że nasze w większości małe firmy rodzinne, generują ogromny przychód dla państwa polskiego. Zatrudnienie w sektorze transportowym to jest 6,5 proc. w skali kraju – zaznaczyła Edyta Ozygała. Dodała, że jeżeli małe firmy transportowe upadną, „to będzie to duży problem gospodarczy”. Prosiła o opiekę państwa polskiego i wsparcie dla polskich firm.

W podsumowaniu poseł Krzysztof Bosak zaznaczył, że tak jak wcześniej w polski rynek „wchodziły jak masło” białoruskie firmy, dzięki ułatwieniom ze strony rządu PiS, tak teraz podobnie dzieje się z firmami z Ukrainy. Zwrócił też uwagę, że wbrew powszechnym w Polsce opiniom, rosyjskie i ukraińskie kapitały oligarchiczne nie są od siebie odrębne.

– Te kapitały wchodzą w Polskę jak w masło dlatego, że mamy rząd, który zrobił w Polsce „republikę bananową” dla kapitału wschodniego. Żadnych kontroli (…), żadnego dbania o własne interesy, całkowite zniszczenie systemu pozwoleń dla przewoźników, który regulował konkurencję (…) – powiedział Bosak. Zaznaczył, że strona ukraińska nie tylko nie ułatwia działalności polskim firmom, w tym wożącym pomoc humanitarna, ale wręcz robi utrudnienia, jak kolejki wytworzone przez Ukraińców.

Protest ten związany jest z liberalizacją przepisów w sprawie transportu międzynarodowego na terenie Unii Europejskiej. Przewoźnicy chcą zwrócić uwagę na sytuację w obszarze przewozów transportowych w Polsce i rozpoczęcie rozmów polsko-ukraińskich. W przypadku osiągnięcia kompromisu, mieliby zrezygnować z blokady przejść granicznych.

Polscy przewoźnicy domagają się przywrócenia systemu wydawania zezwoleń transportowych dla przewoźników ukraińskich i zmniejszenia ich ilości do poziomu sprzed rosyjskiej inwazji na Ukrainę tj. 200 tys. rocznie. Chcą też zaostrzenia zasad przewozu EKMT, wprowadzenia osobnej kolejki w systemie elektronicznym dla pojazdów transportowych zarejestrowanych na obszarze UE, a także osobnej dla pustych ciężarówek (obecnie muszą czekać 10-12 dni). Chcą też zapewnienia im dostępu do systemu „Szlach” (Droga).

Wiadomo, że ukraińskie Ministerstwo Odbudowy w związku z sytuacją zainicjowało spotkanie z przedstawicielami Polski i Komisji Europejskiej, w celu zabezpieczenia stabilnej pracy na przejściach granicznych.

Dodajmy, że zdaniem ukraińskiego wiceministra rozwoju wspólnot (gmin), terytoriów i infrastruktury Ukrainy, Serhija Derkacza, większość żądań polskich przewoźników jest niemożliwa do spełnienia. Oświadczył też, że tego rodzaju protesty szkodzą zarówno stronie ukraińskiej, jak i polskiej.

Przypomnijmy, że w maju br., po protestach polskich przewoźników, ukraińskie Ministerstwo Rozwoju Wspólnot, Terytoriów i Infrastruktury podjęło decyzję o tymczasowym zawieszeniu wymogu dostępności zezwoleń dla polskich firm transportowych, prowadzających transport na Ukrainę z dowolnego kraju Unii Europejskiej.

Jak informowaliśmy, wcześniej przedstawiciele polskich przewoźników rozpoczęli kolejny protest i zablokowali przejście graniczne w Dorohusku. Żądali się m.in. przywrócenia zezwoleń dla firm z Ukrainy. Domagali się od rządu PiS, by przestał ignorować problem dyskryminowania polskich firm transportowych nie tylko na rynku unijnym, ale też krajowym, na korzyść przewoźników z Ukrainy. Oczekiwali również traktowania na równi z swoimi ukraińskimi konkurentami.

Zobacz też: Ukraina krytykuje protest polskich przewoźników: „Świadomie czy nie – ale pomagają Rosji”

Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply