Prezydent USA Joe Biden odwiedzi w środę Izrael. Chce zademonstrować w ten sposób poparcie dla kraju.
W poniedziałek sekretarz prasowa Białego Domu Karine Jean-Pierre oświadczyła, że podróż Bidena „zademonstruje jego niezachwiane poparcie dla Izraela w obliczu brutalnego ataku terrorystycznego Hamasu oraz umożliwi konsultację w sprawie dalszych kroków”. Oczekuje się, że amerykański przywódca spotka się z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu i innymi izraelskimi urzędnikami, a następnie odwiedzi także Jordanię – podaje portal stacji NBC.
„Tam [wJordanii] Biden spotka się z przywódcami regionalnymi, którzy odgrywają kluczową rolę we wszelkich wysiłkach na rzecz ochrony palestyńskiej ludności cywilnej i długoterminowej stabilizacji Bliskiego Wschodu” – przekazał John Kirby, rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu.
W Ammanie amerykański przywódca spotka się z królem Jordanii Abdullahem II, prezydentem Egiptu Abdel-Fattahem al-Sissi i prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem
Sekretarz stanu USA podkreślił, że to druga podróż Biden w tym roku do strefy działań wojennych po jego podróży na Ukrainę w lutym. Jak dodał, Biden chce „potwierdzić solidarność Stanów Zjednoczonych z Izraelem i nasze żelazne zaangażowanie na rzecz jego bezpieczeństwa”.
W sobotę Izraelskie Siły Obronne (IDF) podały, że kończą przygotowania do „znaczącej operacji lądowej” w Strefie Gazy. W oświadczeniu zaznaczono, że szykowane jest „rozszerzenie ofensywy” poprzez zastosowanie „szerokiego spektrum ofensywnych planów operacyjnych”. Mają one zawierać „połączone i skoordynowane ataki z powietrza, morza i lądu”. Jednocześnie, wciąż trwają naloty na cele w enklawie. Izrael twierdzi, że atakuje miejsca związane z Hamasem. Izraelskie wojsko podało też, że kończy powoływanie setek tysięcy rezerwistów. Zaplecze logistyczne pracuje nad tym, by zapewnić żołnierzom sprzęt potrzebny do ofensywy lądowej.
Zobacz także: Media: Biały Dom chce połączyć pomoc dla Izraela i Ukrainy, by obejść sprzeciw Republikanów
nbcnews.com / Kresy.pl
No byłoby dziwne gdyby było inaczej zwłaszcza ze tam z połowa administracji to „naród wybrany” z sekretarzem stanu Blinkenem na czele.