My praktycznie nigdy nie przyznajemy się do swoich błędów i za nic nie przepraszamy… Patrząc na to z zewnątrz, to my, całościowo, wyglądamy żałośnie – uważa były doradca Biura Prezydenta Ukrainy, Ołeksij Arestowycz, komentując nowe informacje ws. wybuchu ukraińskiej rakiety w Przewodowie.

Jak pisaliśmy, z ustaleń polskich biegłych, do których dotarła „Rzeczpospolita” wynika, że to ukraiński pocisk rakietowy obrony powietrznej wybuchł w Przewodowie i zabił dwie osoby. „Opinia jest kategoryczna i wyklucza, by pocisk, który wieczorem 15 listopada ubiegłego roku spadł na suszarnię w dawnym pegeerze i eksplodował, zabijając dwóch rolników, mógł być wystrzelony z terenu Rosji” – napisała we wtorek gazeta. Jak czytamy, ustalono, że był to pocisk typu S-300 5-W-55 (produkcji rosyjskiej). Prokuratura ma wiedzę, z jakiego miejsca obrony przeciwlotniczej Ukrainy został wystrzelony, ale pilnie strzeże lokalizacji.

Sprawę odnotowano również na Ukrainie. Skomentował ją w formie wpisu w serwisie społecznościowym Ołeksij Arestowycz, były doradca w Biurze Prezydenta Ukrainy.

„Czytam wiadomości i znajduję jeden i ten sam schemat: my praktycznie nigdy nie przyznajemy się do swoich błędów na wszelkich poziomach i za nic nie przepraszamy. Ostatni raz tak było, gdy w 2001 roku zestrzelono samolot, lecący do Izraela” – napisał.

„Teraz Polska przeprowadziła śledztwo w sprawie rakiet, my – milczymy. A można było złożyć kondolencje bliskim zabitych Polaków, powiedzieć, że mamy wspólnego wroga. Wypłacić odszkodowania, zorganizować całą kampanię na rzecz poprawy stosunków ze wskazaniem na wzmocnienie obrony powietrznej nowoczesnymi systemami, zamiast starych [systemów-red.] i starych rakiet, w odniesieniu do których nie ma gwarancji bezpieczeństwa” – oświadczył Arestowycz.

W tym kontekście były doradca w biurze prezydenta Ukrainy nawiązał do sytuacji ostatniego, krótkiego konfliktu w Górskim Karabachu, gdy w wyniku działań ofensywnych sił azerskich zginęli rosyjscy żołnierze, w tym wysocy rangą oficerowie.

„Azerowie (…) przeprosili, przyznali się do winy i w porównaniu do nas, którzy przyznajemy się tylko do swojego bohaterstwa i tylko do winy ze strony wroga, wyszli na dojrzałych” – skomentował.

„Okazuje się, że patrzą na nas jak na dzieci, które toczą wielką wojnę i proszą Amerykanów o broń dalekiego zasięgu, której użycie może wywołać wojnę atomową, a jednocześnie nie chcą wziąć swojej części odpowiedzialności za użycie broni o mniejszej mocy” – uważa były doradca szefa biura prezydenta Ukrainy.

„Patrząc na to z zewnątrz, to my, całościowo, wyglądamy żałośnie. Walczymy o przetrwanie, okradamy i siebie, i innych, nie przyznajemy się do żadnych błędów, nie wyciągamy żadnych wniosków. A kiedy partnerzy zmuszeni są publicznie naciskać na nas, takich bohaterskich, zwalniają wskazanych jako winnych, na ich miejsce wsadzają takich samych i nic się nie zmienia. A wy mówicie – broń i pomoc” – zaznaczył.

W tej tradycji, gdzie zawsze jesteśmy bohaterami, a winne są jedynie machinacje wrogów – przyznanie się do błędu jest przejawem słabości lub działaniem na rzecz wrogów. Jeśli przyznasz się do błędu, jesteś słabym lub wrogiem. Jak myślicie, jak daleko zajedziemy z takimi opiniami od rzeczywistości?” – podsumował Arestowycz.

Przypomnijmy, że Arestowycz po wybuchu w Przewodowie sugerował, że to mogła być ukraińska rakieta.

Zobacz także: RMF FM: Ukraina blokuje śledztwo w sprawie wybuchu rakiety w Przewodowie na Lubelszczyźnie

15 listopada ubiegłego roku w Przewodowie (woj. lubelskie) spadł pocisk. W wyniku jego eksplozji zginęły dwie osoby.

Już następnego dnia prezydent USA Joe Biden oświadczył, że jest mało prawdopodobne, że rakieta została wystrzelona z Rosji. „Nie chcę przesądzać, dopóki całkowicie tego nie zbadamy, ale jest mało prawdopodobne, że została wystrzelona z Rosji, zobaczymy” – powiedział.

Wskazywały na to także doniesienia zachodnich agencji prasowych.

Także prezydent Andrzej Duda powiedział, że na terytorium Polski spadła najprawdopodobniej rakieta wystrzelona przez ukraiński system obrony powietrznej S-300. Zaznaczył, że nie można tu mówić o celowym ataku na Polskę, a najprawdopodobniej był to nieszczęśliwy wypadek. Usprawiedliwiał przy tym stronę ukraińską i mówił, że wina jest po stronie Rosji.

Początkowo prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełnski twierdził, że na terytorium Polski spadła rosyjska rakieta. Mówił, że „nie ma wątpliwości, iż to nie była ukraińska rakieta”. Później, m.in. po wypowiedziach polityków z USAzłagodził swoje stanowisko.

Zobacz także: DPA: Biden mówił przywódcom G20, że w Przewodowie spadła ukraińska rakieta

Przypomnijmy, że stacja CNN podała po zdarzeniu, że lot rakiety, która spadła na terytorium Polski, był śledzony przez samolot NATO, krążący nad polską strefą powietrzną. Dane ze śledzenia pocisku zostały przekazane Polsce i Sojuszowi.

Należy przypomnieć, że na miejscu zdarzenia pracowali nie tylko polscy, lecz także ukraińscy śledczy.

Ukraina odrzuca oficjalne oświadczenia z Polski, USA i innych krajów zachodnich, według których w Przewodowie spadła najpewniej rakieta z ukraińskiego systemu obrony powietrznej S-300, wystrzelona w czasie odpierania zmasowanego ataku rakietowego Rosji na Ukrainę.

W grudniu ub. roku portal Kresy.pl zwrócił się do Prokuratury Krajowej z następującymi pytaniami: “Z jakiego powodu prokuratura tak długo zajmuje się tą sprawą, skoro jest w posiadaniu zapisów radarowych, szczątków rakiety i pozostałych dowodów?”, “Czy zamierzają Państwo przedstawić wyniki prowadzonego śledztwa? Jeśli tak, to kiedy?”, powołując się m.in. na Ustawę z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej. Prokuratura Krajowa stwierdziła w przesłanej w styczniu odpowiedzi, że “żądane dane nie stanowią informacji publicznej”, sugerując, że wnioskowane informacje zmierzają do “uzyskania wyjaśnień oraz dotyczą zamierzeń organu władzy publicznej”, a nie “określonych faktów” i “określonych zjawisk”.

Portal Kresy.pl zwrócił się do Prokuratury Krajowej ponownie, wskazując, że przesłane pytania dotyczyły sfery faktów. W przesłanej w ubiegłym tygodniu odpowiedzi PK ponownie zasłoniła się interpretacją przepisów ustawy. Zasugerowała, że opisywane kwestie nie wchodzą w skład informacji publicznej, w związku z czym nie odpowiedziała na zadane pytania.

Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Roman1
    Roman1 :

    Żeby w Polsce ludzie mogli poznać prawdę musiały się spełnić takie to okoliczności:
    1) Arestowycz przestał być doradcą Zełenskiego,
    2) stosunki ukraińsko polskie musiały się znacznie pogorszyć.
    Dobrze, że kierunek jest słuszny, chociaż z “polską demokracją” nie ma to nic wspólnego. Jak jej nie było, tak nadal nie ma.