Szef rosyjskich archiwów państwowych twierdzi, że za wywołanie II wojny światowej odpowiadają Polska i sojusznicy zachodni, głównie Francja i Wielka Brytania, a ich polityka uzasadniała pakt Ribbentrop-Mołotow. Taki wydźwięk ma też otwarta w Moskwie wystawa dot. początków II WŚ.
W środę w Moskwie została otwarta wystawa „Rok 1939 – początek II wojny światowej”, na której wśród eksponatów jest m.in. oryginał paktu Ribbentrop-Mołotow i tajnego protokołu dodatkowego. Zdaniem komentatorów, wystawa ta posiłkując się dokumentami archiwalnymi ma udowodnić, że Związek Radziecki nie był sprzymierzeńcem Hitlera.
Przeczytaj: Agresja Sowiecka na Polskę 17 IX 1939
Miesięczny koszt funkcjonowania portalu Kresy.pl wynosi 22 tys. PLN. Do tej pory zebraliśmy:
Organizatorem wystawy jest rosyjska Federalna Służba Archiwalna (Rosarchiw). Jej szef, Andriej Artizow, jeszcze przed otwarciem ekspozycji udzielił wywiadu rządowej „Rossijskiej Gaziecie”.
Znaczna część rozmowy, zatytułowanej „Pakt i fakt”, dotyczyła sowiecko-niemieckiego paktu o nieagresji z 23 sierpnia 1939 roku, zwanego paktem Ribbentrop-Mołotow. Artizow powiedział w nim, że był on „przewidywalnym rezultatem 'polityki appeasementu’ agresora niemieckiego, którą prowadzili sojusznicy zachodni, przede wszystkim Wielka Brytania i Francja”.
Szef Rosarchiwu powiedział również, że „wydarzenia roku 1939 często prezentuje się w taki sposób, że Kreml wbił nóż w plecy możliwych sojuszników, przyjmując propozycję nazistów o współpracy”, jednakże „’nóż’ długo przygotowywali dla Moskwy partnerzy zachodni”.
W rozmowie znalazły się także wyraźne zarzuty wobec Polski. Artizow przywołuje w tym kontekście dokumenty z archiwów francuskich, które w jego ocenie pokazują „jak negatywny wpływ na przebieg i rezultat rozmów w Moskwie wojskowych misji sojuszników i ZSRS wywarło stanowisko ówczesnego rządu polskiego”. Powołał się przy tym na doniesienia gen. Felixa Musse’a francuskiego attache wojskowego w Warszawie, który miał przekazać stronie polskiej „propozycję Rosjan, iż Polacy powinni przepuścić ich przez swoje terytorium w celu walki z Niemcami”.
„Dlaczego te materiały są ważne? Dlatego, że to nie ‘rosyjski oficjel [dosł. czynownik – red.]’ tak mówi, ale francuskie archiwa. Czytajcie i wyciągajcie wnioski” – powiedział Artizow.
Komentując te wypowiedzi „Rossijskaja Gazieta” napisała, że „historykom zachodnim wygodnie jest sądzić, że Polska stała się pierwszą ofiarą wojny. Jednak jej 'rola’ w tej tragedii jest niedoceniona”.
Artizow kwestionuje też szczerość intencji delegacji wojskowych Anglii i Francji podczas rozmów w Moskwie na temat umowy z ZSRS o przeciwdziałaniu agresji niemieckiej. Zaznaczył jednak, że „przede wszystkim, a to było dla Moskwy zasadnicze, sojusznicy zachodni nie przejawili gotowości do udzielenia ZSRS pomocy wojskowej w razie jego wojny z Niemcami”. Zdaniem szefa Rosarchiwu „Hitler złożył Stalinowi taką propozycję, której ten nie mógł odrzucić”.
Należy zaznaczyć, że wyjaśnienia Artizowa odnośnie okoliczności podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow padają w odpowiedzi na uwagę gazety, że porozumienie to jest faktem historycznym „ponownie używanym jako argument polityczny w wojnie informacyjnej z Rosją”. On sam oświadczył też, że z punktu widzenia ówczesnych władz sowieckich, pakt z Hitlerem miał „obiektywne zalety”. Jako przykłady wymieniał m.in. rozszerzenie wpływów Związku Radzieckiego z zagwarantowanym poparciem III Rzeszy czy dostęp do niemieckich technologii wojskowych. Na pytanie o reakcję władz Francji i Anglii na „wkroczenie Armii Czerwonej do Polski” odpowiedział, że prezentowane na wystawie dokumenty pokazują, że „nikt z tego powodu nie rwał włosów z głowy”.
W środę szef rosyjskiej dyplomacji Sergiej Ławrow otwierając wystawę mówił m.in., o mających miejsce próbach „pomniejszenia lub przykrycia całkowitym milczeniem roli Związku Radzieckiego w pokonaniu nazizmu, oczyszczenia zbrodniarzy, zrównania katów i ich ofiary, podważenia wyniku wojny oraz orzeczenia Trybunału w Norymberdze”. Jego zdaniem chodzi tu nie tylko „o oczernienie Rosji jako spadkobierczyni Związku Radzieckiego, ale także ukrycie negatywnej roli niektórych państw jako kolaborantów reżimu Hitlera, usprawiedliwienia ekscesów neo-nazistów oraz usprawiedliwienie bezczelnej wojny przeciwko pomnikom poświęconym żołnierzom-wyzwolicielom”. Wypowiedź ta zawiera wyraźną aluzję do działań Polski, która w ramach polityki dekomunizacji usuwa pomniki poświęcone sowietom i Armii Czerwonej, w tym sowieckim zbrodniarzom. Jest to mocno krytykowane przez Kreml, który twierdzi, że Polska chce niszczyć upamiętnienia wyzwolenia jej przez Armię Czerwoną.
Ławrow twierdzi, że Francja i Wielka Brytania blokowały w 1939 r. starania Związku Radzieckiego na rzecz budowy systemu zbiorowego bezpieczeństwa, co „zmusiło” Stalina do zawarcia paktu z Hitlerem w celu zapewnienia ZSRR bezpieczeństwa. Uważa wręcz, że umowa ta pozwoliła Moskwie na lepsze przygotowanie się do wojny z III Rzeszą.
Należy zaznaczyć, że zwolennikiem porozumienia z Francją i Wielką Brytanią był szef dyplomacji ZSRR, Maksim Litwinow. Na początku maja 1939 roku został jednak odwołany przez Stalina, który mianował na jego miejsce Wiaczesława Mołotowa, jednego ze swoich najbliższych współpracowników i zwolennika bliskiej współpracy z III Rzeszą.
Przeczytaj: Ławrow porównał pakt Ribbentrop-Mołotow do zajęcia Zaolzia przez Polskę
Kilka lat temu pakt Ribbentrop-Mołotow usprawiedliwiał też Władimir Putin, twierdząc, że ZSRR musiał zawrzeć pakt z III Rzeszą w trosce o bezpieczeństwo. Próbował przy tym przerzucać na Polskę odpowiedzialność za wybuch wojny. Z tymi ocenami nie zgodziła się wówczas kanclerz Niemiec Angela Merkel, uczestnicząca we wspólnej z Putinem konferencji prasowej.
Czytaj także: Putin o pakcie Ribbentrop-Mołotow: takie były ówczesne metody prowadzenia polityki
Przypomnijmy też, że pakt Ribbentrop-Mołotow usprawiedliwiają też historycy białoruscy.
23 sierpnia br. przypada 80. rocznica podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, Dołączony do niego tajny protokół dodatkowy zawierał rozgraniczenie stref interesów w Europie Środkowej i Wschodniej, oznaczając faktyczny rozbiór Polski.
W rozmowie z dziennikiem „Rzeczpospolita” wiceszef MSZ Marcin Przydacz ujawnił, że Polska wraz z Rumunią, Litwa, Łotwa i Estonią opublikują w piątek, w rocznicę zawarcia paktu, ważną deklarację w tej sprawie Paktu Ribbentrop-Mołotow. Wiceminister nie zdradził dalszych szczegółów. Gazeta pisze jednak, że deklaracja „wpisuje się ona w kampanię polskich władz na rzecz przywrócenia prawdy historycznej dotyczącej genezy wybuchu II wojny światowej”.
Przeczytaj: Rosja: wyrok za prawdę o pakcie Ribbentrop-Mołotow
PAP / rp.pl / rg.ru / Kresy.pl
Rosjanie gadają jak im pasuje bo są silni, niezależni i żądni odwetu za ciągłe ujadanie warszawskich kundelków. Jednak żadna propaganda nie uczyni z kata ofiary u na odwrót. W sojuszu z Niemcami obłowili się w ’39 połową Polski i „pribałtiką”. Mało? W czasie wojny i po niej zmaterializowali swoje rzeczywiste intencje z nawiązką. Niech więc panowie Ławrow i Artizow oraz im podobni nie pieprzą głupot, bo prawdy o sowieckich zbrodniach nie zagadają a ich ciągoty do powtórki z historii niech pozostaną w sferze fantasmagorii.
Bolszewickiej retoryki ciąg dalszy, tak jak na Ukrainie jest banderowska retoryka
„Putin o pakcie Ribbentrop-Mołotow:
takie były ówczesne metody prowadzenia polityki”
Litwa też przyjęła taką metodę współpracy z Rosją wobec Polski.
Putin stosuje i akceptuje takie bandyeckie metody prowadzenia polityki wobec państw ościennych, jest ciągłość metod Rosji.
Jedyną metodą obrony jest łączenie się potencjalnych ofiar.
Ale wtedy jest krzyk o nacjonalistycznej fobii antyrosyjskiej.
Trzeba robić swoje Panowie, i nie pyskować na USA.