Osobą podejrzaną o opublikowanie w Internecie ogromnej ilości danych na temat niemieckich polityków, celebrytów i dziennikarzy jest mieszkający z rodzicami 20-latek z Hesji. – podało we wtorek radio RMF FM powołując się na niemiecki Der Spiegel. Podejrzany został zatrzymany i przyznał się do winy.

Według “Spiegla” wstępne ustalenia Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA), którego funkcjonariusze zatrzymali podejrzanego, wskazują, że działał on sam i nie ma powiązań z obcymi służbami specjalnymi. Agencja dpa twierdzi jednak, że wciąż nie jest jasne, czy 20-latek wykradł dane dzięki atakowi hakerskiemu, czy może udostępnił mu je ktoś, kto miał do nich legalny dostęp.

Mieszkanie, w którym mieszkał podejrzany, zostało przeszukane w niedzielę, lecz do tego czasu 20-latek zdążył zniszczyć swój komputer. Niemieccy śledczy powiedzieli “Spieglowi”, że podejrzany nie do końca zdaje sobie sprawę ze skali akcji, za którą jest odpowiedzialny.

Jak pisze dpa, nie wiadomo także, jaki jest zakres szkód politycznych wywołanych przez wyciek danych. Jak pisaliśmy, podejrzany opublikował w grudniu w Internecie numery kart kredytowych, numery telefonów komórkowych, adresy, listy, faktury i dane z dokumentów tożsamości ponad 900 niemieckich polityków i osób publicznych. Ujawniono także zdjęcia i zapisy rozmów tekstowych. Wiele osób dowiedziało się o naruszeniu swojej prywatności dopiero w ostatni piątek. Większość opublikowanych danych ma być mało istotnych, ale niemieckie władze twierdzą, że skupiają się na około 50 przypadkach, gdzie doszło do wycieku wielkiej liczby danych na temat danej osoby, bądź takich, gdzie ujawniono dane osobowe.

Wśród poszkodowanych nie było polityków narodowo-konserwatywnej Alternatywy dla Niemiec. Jest to tłumaczone tym, że dane musiały zostać wykradzione przed tym, jak partia ta dostała się do niemieckiego parlamentu jesienią 2017 roku.

W reakcji na wyciek MSW Niemiec zapowiedziało rozbudowanie struktur odpowiedzialnych za cyberbezpieczeństwo. Jego szef Horst Seehofer chce przedstawić w tej sprawie projekt ustawy. Co ciekawe, w ostatnim tygodniu okazało się, że Federalne Biuro ds. Bezpieczeństwa Informatycznego (BSI) wiedziało wcześniej (w styczniu br.) o wycieku części danych, lecz nie poinformowało o tym innych służb.

CZYTAJ TAKŻE: Odpowiadający za cyberbezpieczeństwo Japonii urzędnik nigdy nie używał komputera

Kresy.pl / rmf24.pl / dpa

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply