77-letni weteran lewicy, który wcześniej był prezydentem Brazylii w latach 2003-2010, złożył przysięgę przed brazylijskim Kongresem, rozpocząć wielki polityczny powrót po perturbacjach.

Na ceremonii zaprzysiężenia nowego-starego prezydenta nie był obecny jego poprzednik Jair Bolsonaro. Nie usłyszał więc niezwykle krytycznej oceny swojej jednej kadencji w roli głowy państwa, jaką wyraził w czasie inauguracyjnego przemówienia Inacio Lula da Silva. Powiedział on, że jego administracja będzie pracowała nad odwróceniem spuścizny polityki gospodarczej poprzednika, skończy z cięciami w finansowaniu służby zdrowia, edukacji i nauki oraz zerwie z „głupotą” grabieży zasobów narodowych dla prywatnych korzyści.

„Na tych strasznych ruinach zobowiązuję się odbudować kraj razem z Brazylijczykami” – powiedział Lula da Silva, który zobowiązał się walczyć o poprawę życia biednych Brazylijczyków, pracować na rzecz równości rasowej i płciowej oraz osiągnąć zerowy poziom wycinki lasów deszczowych Amazonii.

“Mandat, który otrzymaliśmy, w obliczu przeciwników inspirowanych faszyzmem, będzie broniony przez naszą demokratyczną konstytucję. Na nienawiść odpowiemy miłością, na kłamstwo prawdą, na terroryzm i przemoc prawem” – słowa Luli da Silvy zacytował w poniedziałek portal telewizji France24.

Zaprzysiężenie poprzedzone został minutą ciszy dla upamiętnienia papieżą Benedykta XVI i brazylijskiej legendy futbolu Pele i byłego papieża Benedykta XVI. Dziesiątki tysięcy ubranych na czerwono kibiców wiwatowało głośno, gdy prezydencka kawalkada powoli toczyła się po Esplanade of Ministries w stolicy kraju Brasilii, eskortowana przez dziesiątki ochroniarzy.

Władze podjęły nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Około 8 tys. policjantami rozmieszczono w stolicy, jak zwolennik Bolsonaro został aresztowany w zeszłym tygodniu za umiejscowienie cysterny uzbrojonej w materiały wybuchowe w pobliżu stołecznego lotniska. Policja poinformowała, że aresztowała w niedzielę innego mężczyznę, który próbował wejść na zabezpieczoną strefę ceremonii inauguracyjnej, niosąc nóż i fajerwerki.

Lula da Silva był prezydentem Brazylii w latach 2003-2010. W tym czasie Brazylia osiągnęła znaczny wzrost gospodarczy. Jednocześnie lewicowy przywódca rozbudował politykę społeczną i socjalną, wydobył znaczne grupy społeczne z nędzy poprzez świadczenia, rozciągnięcie edukacji i aktywizację zawodową. Zredukował w ten sposób wcześniej jaskrawe dysproporcje materialne między poszczególnymi warstwami społecznymi oraz przestępczość zorganizowaną i pospolitą.

Jednak w 2018 r. były już prezydent Brazylii trafił do celi więziennej w ramach wielkiej afery nazwanej „aferą myjni samochodowej” w ramach, której wielu czołowych polityków największego państwa Ameryki Południowej zostało objętych postępowaniami karnymi pod zarzutami łapownictwa. Właśnie za korupcję został skazany dwukrotnie na 12 lat więzienia Lula da Silva, który jednakże apelował od wyroku do kolejnych instancji. Afera doprowadziła też do usunięcia z urzędu jego następczyni Dilmy Rousseff.

Zwolennicy Luli da Silvy twierdzili, że uwięzienie miało na celu niedopuszczenie do startu popularnego lewicowca w wyborach prezydenckich w 2018 r. W 2021 r. Sąd Najwyższy Brazylii oczyścił go ze wszystkich zarzutów kasując wyrok.

france24.com/kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply