„Główne polskie sieci handlowe, zrzeszające większość, bo ponad 50 tysięcy małych i średnich prywatnych sklepów, stoją murem za wolnymi niedzielami (…). Protestujemy przeciw próbom reprezentowania nas przez zagraniczny kapitał, przeciw kłamliwemu lobbingowi grup skupionych wokół zachodnich sieci oraz centrów handlowych” – oświadczają przedstawiciele polskich handlowców, w tym prowadzących małe i średnie sklepy.

Niedawno informowaliśmy, że rząd prowadzi analizy dotyczące tego, czy wprowadzenie ograniczenia handlu w niedziele miało sens; część ministrów nie wykluczało korekty ustawy w tej sprawie. Premier Mateusz Morawiecki mówił, że chodzi o przegląd wpływu wolnych niedziel „na mniejsze sklepy, większe sklepy, rodzinne – ale przede wszystkim dla ludzi”. W tym czasie, jak zauważaliśmy, w mediach pojawia się coraz więcej informacji o tym, że partia rządząca może częściowo wycofać się z inicjatywy wolnych niedziel, sugerując coraz mniejsze przekonanie polityków PiS do tej kwestii. Za zniesieniem „zakazu handlu w niedzielę” zdecydowanie lobbują organizacje biznesowe. Według badania Maison&Partners wykonanego na zlecenie Związku Przedsiębiorców i Pracodawców zakaz handlu w niedzielę poparło tylko 28% respondentów. Ostatnio ZPP, jeden z głównych orędowników zarówno zniesienia ograniczeń ws. handlu w niedzielę, jak i masowego ściągania imigrantów zarobkowych do Polski, opublikował kolejny sondaż, według którego obecnie 51 proc. badanych negatywnie ocenia ograniczenie handlu, a liczba zwolenników takiego rozwiązania maleje. W sukurs tego rodzaju organizacjom przychodzą też liberalni oraz konserwatywno-liberalni eksperci i dziennikarze/publicyści.

W takim kontekście, głos postanowili zabrać przedstawiciele właśnie małych i średnich, prywatnych sklepów i firm handlowych. Jedną z takich osób jest Marzena Gradecka, prezes PGD Polska, członek komitetu inicjatywy ustawodawczej ds. Wolnych niedziel w handlu, a zarazem właściciela kilkuset marketów w całej Polsce. Występuje ona w imieniu wiodących ogólnopolskich sieci handlowych (Grupa PGD, Grupa Specjał, sieć Delko, Grupa Kupiec), współpracujących, prowadzących i reprezentujących ponad połowę polskich rodzinnych małych i średnich firm handlowych branży FMCG.

“Główne polskie sieci handlowe, zrzeszające większość, bo ponad 50 tysięcy małych i średnich prywatnych sklepów, stoją murem za wolnymi niedzielami, zadając kłam lobbystom wielkich sieci handlowych i centrów handlowych, według których to wolne niedziele spowodowały pogorszenie ich sytuacji, czyli spadek obrotów, a w efekcie zamknięcie kilku czy kilkunastu tysięcy sklepów tej kategorii w 2018 roku. Protestujemy przeciw próbom reprezentowania nas przez zagraniczny kapitał, przeciw kłamliwemu lobbingowi grup skupionych wokół zachodnich sieci oraz centrów handlowych. Małe i średnie rodzinne sklepy są zdecydowanie za kontynuacją procesu realizacji ustawy sprzed roku” – oświadczają przedstawiciele polskich handlowców, w tym prowadzących małe i średnie sklepy.

Tendencja spadkowa zahamowana

Marzena Gradecka, członek komitetu inicjatywy ustawodawczej ds. Wolnych niedziel w handlu i prezes PGD Polska zwraca uwagę, że jedynymi rzetelnymi danymi za 2018 rok są dane GUS, opublikowane w lutym 2019 roku. Wskazują one, że po raz pierwszy od wielu lat zahamowana została tendencja spadkowa liczby osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą w sektorze handlu. Wyniosła ona 757 tysięcy, wobec 760 tysięcy w roku 2017. Jej zdaniem, spadek rzędu mniej niż pół procent to dobry prognostyk na przyszłość. Zauważa też, że stanowi ona dla rodzimych handlowców podstawę do założenia, że spadek netto liczby sklepów małych i średnich w ujęciu makro w 2018 wyhamował, podobnie jak spadek ich obrotów.

Ponadto, Gradecka zwraca uwagę, że w tym roku wolnych niedziel będzie więcej, niż w ubiegłym. Co więcej, pod uwagę będzie branych pełne 12 miesięcy z wolnymi niedzielami, a nie tylko 10. Stąd, jak uważa, założenia odnośnie zatrzymania tendencji spadkowych w kontekście liczby sklepów i ich obrotów tej wciąż znaczącej ilościowo i wartościowo grupie sklepów „są zdecydowanie bardziej zasadne niż badania sondażowe znanej zagranicznej firmy badawczej wykonane na zlecenie koncernów”.

– Nie ma żadnych danych makroekonomicznych za 2018, które są na tyle wiarygodne, aby wysuwać na ich podstawie odpowiedzialne wnioski, a tym bardziej, by podejmować na ich podstawie radykalne kroki w kierunku ograniczania wolnych niedziel – uważa Marzena Gradecka.

Przykłady z Zachodu

Przedstawicielka komitetu inicjatywy ustawodawczej ds. Wolnych niedziel w handlu podkreśla również, że małe i średnie sklepy popierają ideę wolnych niedziel w handlu z powodów kadrowych, a ściślej – zdecydowanej poprawy warunków pracy w branży, zmniejszenia rotacji pracowników oraz poprawy życia rodzin kupców polskich.

– W handlu jest zatrudnionych około 1,5 miliona osób, głównie kobiet, na wszystkich stanowiskach. Od roku ich rodziny mogą normalnie funkcjonować, mając choć w niektóre niedziele okazję do tego, by pobyć razem. Sytuacja wzrostu rynku, braku spadków obrotu, poprawy parametrów biznesowych, w tym pracowniczych, to ewidentne zalety wprowadzonych rok temu rozwiązań – uważa Gradecka. Przyznaje, że mogą występować przypadki szczególne, w tym zjawisko niewielkiego spadku obrotów, ale nie dotyczy to małych polskich firm rodzinnych, lecz raczej tych sklepów i sieci, które funkcjonują głównie w centrach handlowych. Zaznacza też, że choć faktycznie od wielu lat spada liczba netto sklepów rodzinnych w Polsce, to jednak z całą pewnością poprawia się ich jakość:

– Ta grupa to już handel nowoczesny z tradycjami. Co roku zamykają się i otwierają sklepy, szczególnie spożywcze. Na ogół, zamykające się sklepy należą do osób przechodzących na emeryturę lub nie radzą czy to z powodu ulokowania tuż obok dyskontu, czy też otwarcia kolejnego centrum handlowego. Nowe sklepy na ogół mają klimatyzację i wszelkie znamiona nowoczesnego handlu bez kompleksów.

Gradecka zaznacza, że polscy handlowcy z bólem odnotowują trwający od początku transformacji absolutny brak strategii dotyczącej bezpośredniego czy pośredniego wsparcia tej kluczowej dziedziny gospodarki, od której zależy funkcjonowanie i dystrybucji i produkcji i rolnictwa. – Świadome, wieloletnie pozbywanie się rodzimego handlu przez nasze elity godzi w polską rację stanu – podkreśla. – Wolne niedziele były pierwszym skutecznym, choć wciąż nie kluczowym, akcentem dającym polskim kupcom nadzieję na to, że ktoś się losem ich i ich branży interesuje, a może i jeszcze bardziej zainteresuje.

Prezes PGD Polska przypomina zarazem, że temat Ustawy o Handlu wciąż leży w tzw. zamrażarce. Przyznaje, że jest ona już o parędziesiąt spóźniona, ale mimo to dałaby dziś chociaż cień szansy na odbudowę polskiego handlu. Dodaje, że w podobnym kierunku idzie ustawa o nieuczciwej konkurencji. Zaznacza, że czeka na nią z niecierpliwością środowisko handlowców polskich, uważając za „kolejny element cywilizowania polskiej sceny handlowej”.

Ponadto, Marzena Gradecka zauważa, że temat wolnych niedziel w Polsce należy odnieść do sytuacji w Europie. Szczególnie dotyczy to takich krajów jak Niemcy czy Francja. Zaznacza, że są to kraje pochodzenia kapitału większości koncernów zawłaszczających polski handel.

– W Niemczech wolną niedzielę chroni konstytucja. W Austrii prężnie działa „Sojusz na rzecz wolnej niedzieli”. To organizacja pozarządowa skupiająca środowiska kościelne, związkowe, a także organizacje społeczne, gospodarcze i inne. Jej organiczna praca oraz obecność w mediach spowodowały, że wolne niedziele są dobrze przyjmowaną rzeczywistością, a być jej propagatorem jest w dobrym tonie. Nawet w laickiej Francji niedziela jest chroniona prawem. Jest przywilejem, a nie zakazem. Jest dobrem narodowym, czynnikiem wspólnoto twórczym, dniem wytchnienia, czasem duchowej odnowy uważa.

Przeczytaj: Sieć handlowa Netto poparła zakaz handlu w niedzielę

– Dlaczego tam nie toczą się dyskusje na temat zakazu handlu? Bo kiedyś przewidujący mężowie stanu zabezpieczyli je przed agresją drapieżnego kapitału. Mieszkańcy tzw. starej Unii nie mają kłopotu z zamkniętymi sklepami w niedzielę. My nie jesteśmy od nich ani głupsi, ani gorzej zorganizowani. Jesteśmy sterowani przez media, które stale dolewają oliwę do ognia, a pseudoeksperci nie cofają się przed żadnym kłamstwem czy manipulacją zaznacza Marzena Gradecka.

– My, polscy handlowcy chcemy dobrze/godnie żyć i chcemy dać godnie żyć tak wielu członkom naszej narodowej wspólnoty, jak to tylko możliwe. Człowiek ograniczony tylko do roli siły roboczej lub nabywcy nie brzmi dumnie. „Stara” Unia to wie – zaznacza Marzena Gradecka z komitetu inicjatywy ustawodawczej ds. Wolnych niedziel w handlu.

Według danych Polskiej Izby Handlu i agencji CMR, w styczniu 2019 roku łączna wartość sprzedaży w sklepach małoformatowych (do 300 m2) w porównaniu do stycznia 2018 roku wzrosła o 6,3%, chociaż liczba transakcji była o prawie 2% niższa niż przed rokiem. Styczeń, jak zaznaczono, to zwykle jeden z najsłabszych miesięcy tak pod względem liczby transakcji, jak i wartości sprzedaży. W takim samym okresie roku poprzedniego, gdy nie obowiązywało jeszcze ograniczenie handlu w niedziele, dynamika sprzedaży w sklepach małoformatowych w ujęciu „rok do roku” wyniosła +3,7%. Sklepy małoformatowe do 300 m kw. obejmują: małe sklepy spożywcze do 40 m kw., średnie sklepy spożywcze 41-100 m kw., duże sklepy spożywcze 101-300 m kw. oraz specjalistyczne sklepy alkoholowe. Należy przy tym zaznaczyć, że dane te dotyczą nie tylko małych, polskich sklepów.

Czytaj także: Litwa chce ograniczyć handel w niedziele

Zwraca się również uwagę, że ograniczanie handlu w niedziele najwyraźniej nie szkodzi kinom, które notują wzrost wpływów. – Widzimy, że udział niedziel w naszym tygodniu wzrósł z 19 do 21 proc. – powiedział z rozmowie z Wirtualnymi Mediami Tomasz Jagiełło, prezes sieci kin Helios, podsumowując ostatnie półrocze. – Mniej widać to w Warszawie, a wyraźniej w mniejszych miastach. Zakaz handlu eliminuje kinom konkurencję – grupy rodzin i młodzieży nie spędzają wolnego czasu w sklepach, a coraz częściej właśnie w kinach, co ma pozytywny wpływ na nasz biznes.

“Dlaczego nie mówi się po prostu o wolnej niedzieli?”

W niedawnym wywiadzie dla tygodnika „Wprost” Marzena Gradecka zwracała m.in., uwagę na to, że zbyt powszechnie mówi się o „zakazie handlu w niedzielę”.

– Dlaczego nie mówi się po prostu o wolnej niedzieli? – pytała Gradecka. – O tym, że od roku, w przynajmniej niektóre niedziele, półtora miliona rodzin kobiet, które pracują w handlu może wreszcie spędzić czas ze sobą. O tym, że niedziela nie musi być merkantylna, bo w cywilizacji europejskiej jest z założenia dniem wytchnienia, duchowej odnowy i budowania wspólnot. O tym, że wolna niedziela ma znaczenie dla fizycznego i psychicznego zdrowia społeczeństwa, a zakupoholizm jest poważnym problemem społecznym.

Marzena Gradecka w wywiadzie tym podkreśla też, iż „fakt, że od lat zamykają się małe, polskie sklepy nie ma żadnego związku z wolną niedzielą”. Jej zdaniem to, że wciąż działają w Polsce polskie sklepy to zasługa „niesłychanej zaradności i pracowitości polskich kupców”. Zaznaczała też, że małe sklepy dzięki wprowadzeniu wolnych niedziel czują ulgę i ułatwienie przy obsadzaniu grafików. Z kolei właściciele, ajenci i kierownicy średnich i dużych sklepów „cieszą się, że dostali chociaż jeden dzień szansy na realny odpoczynek i regenerację po całym tygodniu”.

Pytana o kwestię publikowanych w mediach sondaży sugerujących, że większość Polaków sprzeciwia się wprowadzeniu całkowitego zakazu handlu w niedziele odpowiada, że mają one z góry założoną tezę, „a często i pożądany wynik”. Zwraca też uwagę, że dla chrześcijan, katolików niedziela to dzień święty.

– Nic dodać nic ująć. Zakupoholizm i związane z tym marnotrawstwo czy niezdrowy tryb życia z kolei są generalnie poważnym problemem społecznym naszych czasów. Nie tylko w Polsce – uważa Marzena Gradecka. – Dobrze radzące sobie prywatne sklepy, które znam korzystają z wzrostu rynku, cieszą się z wolnych niedziel i rozwijają się. Tyle mogę potwierdzić.

Należy też zaznaczyć, że część sklepów była nieczynna w niedziele jeszcze przed wprowadzeniem zmian. Prezes PGD Polska zwracała uwagę także na tę kwestię, podając przykłady. Jej zdaniem na zmianach nie tracą też takie sklepy, które teraz otwierają się na kilka godzin w niedziele, ani tym bardziej te, które już wcześniej w ten dzień normalnie działały. Gradecka skomentowała też podnoszony często argument, że na Węgrzech rząd Wiktora Orbana wycofał się z zakazu handlu w niedzielę, który według badań sondażowych z czasem miał coraz więcej przeciwników:

„Może trudno w to uwierzyć, ale węgierski handel jest jeszcze bardziej uzależniony od obcego kapitału niż nasz. Lobbing zagranicznych sieci w postaci zamawianych badań, sondaży, analiz, artykułów w mediach był tam bardzo intensywny. (…) Doprawdy w Polsce również nikt poza wielkim zachodnim kapitałem skupionym wokół kilku organizacji handlowych i może niektórymi politykami nie porusza i wciąż nie odgrzewa tematu wolnych niedziel. Nawet jeśli komuś prywatnie nie podobają się zamknięte w niedziele sklepy, to jest to sytuacja do której można bez kłopotu, dla dobra innych, przywyknąć”.

W rozmowie Marzena Gradecka przyznaje, że napawa ją smutkiem, że tradycyjne polskie kupiectwo powoli odchodzi w przeszłość. „Kupiectwo jako zawód zaufania społecznego, odpowiedzialne, przyjazne nie anonimowemu, często zaprzyjaźnionemu klientowi. Staram się walczyć o kupca, w tym o jego godność. Chcę, aby mógł spędzać czas z rodziną chociaż raz w tygodniu. Boli mnie, kiedy ostatnio zewsząd słyszę, że ta walka doprowadza do wzrostu upadłości tradycyjnych sklepów. I nawet ludzie, których szanuję powtarzają to bez głębszego zastanowienia. To na tyle krzywdzące i niesprawiedliwe, że postanowiłam niniejszym głośno zaprotestować”.

Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Smok Wawelski
    Smok Wawelski :

    Przecież ewentualne wycofanie zakazu handlu w niedzielę nie oznacza wprowadzenia nakazu handlu w ten dzień. Pani Gradecka ubolewa nad zakupoholizmem, ale swoich sklepów dobrowolnie w niedzielę nie zamknie. Jest zakaz to zamknięte, nie ma zakazu to musi być otwarte. No i ci Francuzi, którzy duchowo się odnawiają w niedzielę. Kabaret

  2. 1000_szabel
    1000_szabel :

    A co to są te “polskie sieci handlowe”? Mało znany Rabat? A może Żabki na franczyzie tak Grodecka nazywa polskimi sieciami handlowymi, czy co? Moja rodzina zajmuje się handlem od lat, mają też od dawna z wieloma drobnymi kupcami. Teraz z trzech sklepów został jeden. Z jednej strony Lidl, z drugiej Biedronka, z trzeciej Selgros. Niehandlowa niedziela jest jedynym dniem, gdzie sklep może sobie choćby częściowo straty z całego tygodnia. Bo duże markety mają zakaz handlu w niehandlową niedzielę. I dobrze. A wy chcecie jeszcze zakazać handlu także drobnym przedsiębiorcom?? Od małych przedsiębiorców wara! Grodecka, chcesz duchowej odnowy? To najpierw zadbajcie o rodzimą gospodarkę. Bo ta od lat jest z premedytacją niszczona, a Polska obecnie jest kolonią gospodarczą zachodu.