Dramatycznie rośnie liczba zgonów w Polsce

Między 2 a 8 listopada wszystkie Urzędy Stanu Cywilnego w Polsce wystawiły ponad 16 tys. aktów zgonu. To ponad dwa razy więcej niż średnia dla tego okresu z ostatnich 10 lat – informuje portal Money.pl.

Jak ustalił we wtorek portal Money.pl, najnowsze dane wygenerowane z Rejestru Stanu Cywilnego wskazują, że od 2 do 8 listopada br. w Polsce zmarło 16 075 osób. Tymczasem w poprzednich 10 latach liczba zgonów w tym okresie wahała się od 7 do niespełna 8 tysięcy. Oznacza to wzrost liczby zgonów o 113 proc. w porównaniu do wieloletniej średniej.

Znacznie powyżej średniej są też niepełne jeszcze dane za okres od 9 do 15 listopada. Mimo, że nie wszystkie akty zgonu wystawione w tym czasie zostały uwzględnione w rejestrze, liczba zgonów wynosi obecnie 9434. Jak pisze Money.pl, aktualizacja danych przez kilka następnych dni może sprawić, że statystyka ta wzrośnie o kilka tysięcy.

Od początku listopada liczba zgonów w Polsce wyniosła 25 tysięcy, podczas gdy w analogicznym okresie ubiegłego roku było to 15 tysięcy.

Jak wyliczyło Money.pl, od 31 sierpnia USC wystawiły ponad 112,1 tys. aktów zgonu, o 37,1 tys. więcej niż przed rokiem. Tymczasem oficjalne dane Ministerstwa Zdrowia mówią o niespełna 8,3 tys. zmarłych w tym czasie zarażonych COVID-19. Różnica, czyli 28 tys. to zdaniem portalu “ukryte ofiary pandemii”.

Money.pl przyznał, że dane USC nie wskazują przyczyn zgonów, ale jak napisano, “trudno sytuacji nie wiązać z trwającą właśnie walką z wirusem”. Zauważając rosnącą umieralność Ministerstwo Zdrowia zobligowało Państwowy Zakład Higieny do analizy przyczyn tego zjawiska.

Adam Czerwiński, ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego, wskazał w rozmowie z portalem dwie możliwe przyczyny różnicy pomiędzy danymi MZ a danymi USC. Jego zdaniem do liczby ofiar epidemii nie zalicza się osób, które zmarły, zanim zdążono wykonać u nich test na COVID-19. Po drugie umieralność rośnie z powodu przeciążenia służby zdrowia i wynikającego z tego ograniczonego dostępu do niej osób cierpiących na inne choroby.

CZYTAJ TAKŻE: Bardzo wysoki tygodniowy poziom zgonów

Kresy.pl / money.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. bob
    bob :

    Zamiast narodowej kwarantanny pis zaproponował narodowe wymieranie … co tam życie Polaków koryto jest najważniejsze … oni są gorsi niż po nawet po by takiego świństwa nie miała tupetu zrobić

  2. 1000_szabel
    1000_szabel :

    Wzrost umieralności spowodowało nie tyle przeciążenie służby zdrowia, ile niewłaściwe ukierunkowanie tejże służby w dobie pandemii. Polikwidowano szpitale wieloimienne i ukierunkowano je tylko na walkę z sars-cov19. A ludzie chorzy na nowotwory, serca i inne griźne choroby zostali odprawieni z kwitkiem i pozostawieni samym sobie. Moja matka miała wykrytego złośliwego raka płuc w bardzo wczesnym stadium (zmianę wykryto w zasadzie tylko dociekliwości znakomitej pani doktor, no i tego, że zmiana spowodowała stan zapalny w płucach, który dał szybko objawy. Jeszcze wiosną tego roku chirurdzy w szpitalu chorób płuc w Tuszynie przeprowadzili udaną operację (mimo, że spirometria nie była najlepsza). Moja matka -widzę- miała ogromne szczęście, bo teraz wspomniany szpital został ukierunkowany na walkę z covid i odprawia pacjentów z kwitkiem (dowiedziałem się o tym z programu Uwaga TVN). W tym miesiącu mama powinna mieć przeprowadzoną tomografię kontrolną. Na chwilę obecną nie jest to możliwe, szpital kompletnie nie przyjmuje pacjentów z innymi chorobami, niż covid i dotyczy to zarówno diagnostyki, jak i leczenia. I dotyczy to wszystkich szpitali w Polsce, nie tylko tego w Tuszynie. Ludzie z ciężkimi chorobami, innymi, niż covid nie mogą czekać. Nie dość, że i tak na leczenie czeka się miesiącami, teraz nawet nie mają na co czekać, bo w ogóle nie są przyjmowani. Mogą czekać co najwyżej na śmierć. Za taki stan odpowiada obecny rząd i to ten rząd ma na sumieniu tych ludzi którzy odeszli i odejdą. W dużej części winę ponoszą także wszyscy poprzedni rządzący, którzy przez 30 lat nie potrafili (lub nie chcieli) doprowadzić służby zdrowia do stanu prawidłowego funkcjonowania. Teraz w dobie pandemii mści się to na nas wszystkich podwójnie. Tyle tylko, że jak zwykle nie płacą za to rządzący, tylko zwykli Bogu ducha winni ludzie.