W poniedziałek prezydent Andrzej Duda odwiedził Cmentarz Prawosławny na Woli, by złożyć wieniec przed Pomnikiem Żołnierzy Ukraińskiej Republiki Ludowej.

W poniedziałek wieczorem na Powązkach Wojskowych prezydent Andrzej Duda wziął udział w ceremonii związanej ze 103. rocznicą Bitwy Warszawskiej 1920 r. Ceremonia zakończyła się apelem pamięci i złożeniem kwiatów pod pomnikiem.

Później prezydent udał się na Cmentarz Prawosławny na Woli, by złożyć wieniec przed Pomnikiem Żołnierzy Ukraińskiej Republiki Ludowej. Na profilu Kancelarii Prezydenta w serwisie x.com (dawniej Twitter) zamieszczono zdjęcia z wydarzenia.

Czytaj także: Udział Ukraińców w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r.

W 2020 roku, w opublikowanym przez ukraiński IPN materiale stwierdzono, że to Ukraińcy w 1920 roku obronili Polskę i Europę przez bolszewikami, zatrzymując i rozbijając pod Zamościem Konarmię Budionnego. W filmie zarzucono też Polakom, że nie chcąc słuchać Ukraińców, doprowadzili do fiaska wyprawy kijowskiej i bolszewickiej kontrofensywy.

„Ukraińcy – obrońcy Europy przed rosyjską agresją. Jak teraz, tak i 100 lat temu” – ogłosił narrator już na samym początku filmu. Dalej zaznaczył, że „to właśnie Ukraińcy pomogli zatrzymać pochód Armii Czerwonej na zachód”. Następnie narracja cofa się do 1918 roku i ogłoszenia niepodległości przez Ukraińską Republikę Ludową, która „walczy z bolszewikami o swoje prawo do istnienia”, a rok później zagrożenie ze strony Moskwy odczuwa już Polska. W nagraniu nie ma wzmianki, że w latach 1918-1919 toczyła się wojna polsko-ukraińska z Zachodnioukraińską Republiką Ludową, drugim obok URL państwem ukraińskim proklamowanym w 1918 roku.

W filmie wspomniano też o podpisaniu umowy warszawskiej oraz zajęciu Kijowa przez Wojsko Polskie, wspomagane przez oddziały URL. Według UIPN, odpowiedzialność za dalszy bieg wydarzeń ponoszą Polacy, którzy w przeciwieństwie do Ukraińców nie chcą kontynuować natarcia: „Ale tu nastąpiła fatalna pomyłka. Ukraińcy chcą iść dalej na wschód, Polacy odmawiają. Armia Czerwona wycofuje się, zbiera siły i przechodzi do kontrataku”. Komentując to Jarosław Fajzulin, historyk z UIPN mówi, że w rezultacie tego w sierpniu 1920 roku czerwonoarmiści byli już pod murami Lwowa i Warszawy.

W kwestii wyzwolenia Kijowa przez „wojska ukraińsko-polskie” trzeba przypomnieć, że miasto to zostało zajęte po wycofaniu się bolszewików, natomiast jeszcze 3 maja 1920 r. do miasta tramwajem przyjechała grupa żołnierzy polskich, biorąc do niewoli oficera Armii Czerwonej. Do miasta wkroczono 7 maja, przy czym należy zaznaczyć, że towarzyszące wojskom polskim oddziały ukraińskie liczyły ledwie niecałe 4 tysięcy żołnierzy, w czasie gdy wojsko polskie liczyło 70 tys. żołnierzy. Do Kijowa wkroczyły najpierw oddziały polskie, a ukraińskie dopiero później.

Następnie w materiale była mowa o Bitwie Warszawskiej oraz o zaciętym oporze, jaki na południowym-wschodzie blokuje postęp bolszewików, wskazując, że to zasługa oddziałów URL, które miały chronić m.in. dostęp do Lwowa. Ukraińcy mieli odpierać ataki wroga i nie pozwolić bolszewikom na skoncentrowanie wojsk i wysłanie ich na Warszawę.

W tym kontekście poruszona jest sprawa obrony Zamościa przed Konarmią Budionnego. Zaznaczono, że była to główna siła uderzeniowa bolszewików, „dopóki na jej drodze nie stanęła 6. Dywizja Armii URL”. Według nagrania, obroną Zamościa „kierował ukraiński pułkownik Marko Bezruczko”.

Jak pisaliśmy wcześniej, strona ukraińska zafałszowuje w dokumentach historię obrony Zamościa przed bolszewikami. Faktycznie, miała ona miejsce w dniach 29-31 sierpnia 1920 roku. W czasie ofensywy sił bolszewickich do obrony tego strategicznego miasta skierowano 6. Siczową Dywizję Strzelców pod dowództwem generała (wówczas pułkownika) Bezruczki, liczącą szacunkowo około 2 tys. żołnierzy. Przybyła ona na miejsce koleją z południa, gdzie od pewnego momentu zajmowała pozycje na froncie, od granicy rumuńskiej po Dniestr, wraz z innymi oddziałami ukraińskimi. Łącznie liczyły one niespełna 9 tys. ludzi, co było najpewniej najwyższym stanem osobowym wojsk ukraińskich walczących u boku Polaków latem 1920 roku, przy czym część ukraińskich historyków twierdzi, że mogło ich być dwa razy więcej.

Do obrony Zamościa skierowano również 31 Pułk Strzelców Kaniowskich pod dowództwem Mikołaja Bołtucia, wówczas kapitana. Zdaniem części historyków, proporcje między oddziałami polskimi a ukraińskimi w Zamościu były większe na korzyść Polaków. W rejonie miasta przeprowadzono też prace fortyfikacyjne, m.in. z udziałem polskiej ludności miasta. Po stronie ukraińskiej pojawiają się jednak głosy, że to Ukraińcy sami ufortyfikowali miasto. Co ważne, według polskich historyków (m.in. dr hab. Andrzej Zapałowski czy dr Artur Brożyniak z IPN), obroną miasta dowodził Polak, czyli Bołtuć, zapewne z uwagi na to, że oddziały polskie były na miejscu liczniejsze niż ukraińskie. Był on jednak młodszy stopniem od Bezruczki, co Ukraińcy stronie polskiej wytykają. Stąd, w opracowaniach ukraińskich, a częściowo również polskich, można spotkać się z twierdzeniem, że obroną Zamościa przed bolszewikami dowodził Bezruczko. Faktem jest, że Armia Czerwona została pod Zamościem zatrzymana, a z początkiem września, po przybyciu z odsieczą sił gen. Hallera, miasto odblokowano.

Należy zaznaczyć, że jak pisaliśmy wcześniej, udział w walkach jednostek ukraińskich sformowanych w Polsce miał wymiar jedynie symboliczny. Obie dywizje ukraińskie nie były przygotowane do walki, a o ich użyciu zdecydowano przede wszystkim ze względów propagandowych.

Warto tu dodać, że Ukraińcy zza Donu walczyli też w szeregach Konarmii Budionnego.

wnp.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply