Ukraińcy w 1920 roku obronili Polskę i Europę przez bolszewikami, zatrzymując i rozbijając pod Zamościem Konarmię Budionnego – tak wynika z filmu opublikowanego przez Ukraiński IPN. W filmie zarzucono też Polakom, że nie chcąc słuchać Ukraińców, doprowadzili do fiaska wyprawy kijowskiej i bolszewickiej kontrofensywy.
31 sierpnia br. Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej opublikował krótki film z cyklu mającego w założeniu upamiętnić 100-lecie walk o niepodległość Ukrainy, dotyczący udziału Ukraińców w wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 roku.
„Ukraińcy – obrońcy Europy przed rosyjską agresją. Jak teraz, tak i 100 lat temu” – ogłasza narrator już na samym początku filmu. Dalej zaznacza, że „to właśnie Ukraińcy pomogli zatrzymać pochód Armii Czerwonej na zachód”. Następnie narracja cofa się do 1918 roku i ogłoszenia niepodległości przez Ukraińską Republikę Ludową, która „walczy z bolszewikami o swoje prawo do istnienia”, a rok później zagrożenie ze strony Moskwy odczuwa już Polska. W nagraniu nie ma wzmianki, że w latach 1918-1919 toczyła się wojna polsko-ukraińska z Zachodnioukraińską Republiką Ludową, drugim obok URL państwem ukraińskim proklamowanym w 1918 roku.
W dalszej kolejności, film wspomina o podpisaniu umowy warszawskiej oraz zajęciu Kijowa przez Wojsko Polskie, wspomagane przez oddziały URL. Według UIPN, odpowiedzialność za dalszy bieg wydarzeń ponoszą Polacy, którzy w przeciwieństwie do Ukraińców nie chcą kontynuować natarcia: „Ale tu nastąpiła fatalna pomyłka. Ukraińcy chcą iść dalej na wschód, Polacy odmawiają. Armia Czerwona wycofuje się, zbiera siły i przechodzi do kontrataku”. Komentując to Jarosław Fajzulin, historyk z UIPN mówi, że w rezultacie tego w sierpniu 1920 roku czerwonoarmiści byli już pod murami Lwowa i Warszawy.
W kwestii wyzwolenia Kijowa przez „wojska ukraińsko-polskie” trzeba przypomnieć, że miasto to zostało zajęte po wycofaniu się bolszewików, natomiast jeszcze 3 maja 1920 r. do miasta tramwajem przyjechała grupa żołnierzy polskich, biorąc do niewoli oficera Armii Czerwonej. Do miasta wkroczono 7 maja, przy czym należy zaznaczyć, że towarzyszące wojskom polskim oddziały ukraińskie liczyły ledwie niecałe 4 tysięcy żołnierzy, w czasie gdy wojsko polskie liczyło 70 tys. żołnierzy. Do Kijowa wkroczyły najpierw oddziały polskie, a ukraińskie dopiero później.
Następnie jest mowa o Bitwie Warszawskiej oraz o zaciętym oporze, jaki na południowym-wschodzie blokuje postęp bolszewików, wskazując, że to zasługa oddziałów URL, które miały chronić m.in. dostęp do Lwowa. Według Fajzulina, Ukraińcy odpierali ataki wroga i nie pozwolili bolszewikom na skoncentrowanie wojsk i wysłanie ich na Warszawę.
W tym kontekście poruszona jest sprawa obrony Zamościa przed Konarmią Budionnego. Zaznaczono, że była to główna siła uderzeniowa bolszewików, „dopóki na jej drodze nie stanęła 6. Dywizja Armii URL”. Według nagrania, obroną Zamościa „kierował ukraiński pułkownik Marko Bezruczko”.
Narrację ukraińską wspiera występujący w filmie płk Tadeusz Krzątek, historyk ze Studium Europy Wschodniej UW. Jego zdaniem, obroną Zamościa dowodził Bezruczko, kpt. Mikołaj Bołtuć, dowódca 31. Pułku Strzelców Kaniowskich był jego zastępcą, zaś bitwa ta była przykładem dobrej współpracy polsko-ukraińskiej. Krzątek przyznaje zarazem, że polski pułk był znacznie większy niż ukraińska dywizja, ale w filmie żadne liczby nie padają.
„Ukraińsko-polskie oddziały pod dowództwem Bezruczki odpierają wszystkie ataki i, w końcu, rozbijają armię Budionnego” – mówi narrator.
Jak pisaliśmy wcześniej, strona ukraińska zafałszowuje w dokumentach historię obrony Zamościa przed bolszewikami. Faktycznie, miała ona miejsce w dniach 29-31 sierpnia 1920 roku. W czasie ofensywy sił bolszewickich do obrony tego strategicznego miasta skierowano 6. Siczową Dywizję Strzelców pod dowództwem generała (wówczas pułkownika) Bezruczki, liczącą szacunkowo około 2 tys. żołnierzy. Przybyła ona na miejsce koleją z południa, gdzie od pewnego momentu zajmowała pozycje na froncie, od granicy rumuńskiej po Dniestr, wraz z innymi oddziałami ukraińskimi. Łącznie liczyły one niespełna 9 tys. ludzi, co było najpewniej najwyższym stanem osobowym wojsk ukraińskich walczących u boku Polaków latem 1920 roku, przy czym część ukraińskich historyków twierdzi, że mogło ich być dwa razy więcej.
Do obrony Zamościa skierowano również 31 Pułk Strzelców Kaniowskich pod dowództwem Mikołaja Bołtucia, wówczas kapitana. Zdaniem części historyków, proporcje między oddziałami polskimi a ukraińskimi w Zamościu były większe na korzyść Polaków. W rejonie miasta przeprowadzono też prace fortyfikacyjne, m.in. z udziałem polskiej ludności miasta. Po stronie ukraińskiej pojawiają się jednak głosy, że to Ukraińcy sami ufortyfikowali miasto. Co ważne, według polskich historyków (m.in. dr hab. Andrzej Zapałowski czy dr Artur Brożyniak z IPN), obroną miasta dowodził Polak, czyli Bołtuć, zapewne z uwagi na to, że oddziały polskie były na miejscu liczniejsze niż ukraińskie. Był on jednak młodszy stopniem od Bezruczki, co Ukraińcy stronie polskiej wytykają. Stąd, w opracowaniach ukraińskich, a częściowo również polskich, można spotkać się z twierdzeniem, że obroną Zamościa przed bolszewikami dowodził Bezruczko. Faktem jest, że Armia Czerwona została pod Zamościem zatrzymana, a z początkiem września, po przybyciu z odsieczą sił gen. Hallera, miasto odblokowano.
PRZECZYTAJ: Udział Ukraińców w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r.
W filmie omawiana jest też sytuacja oddziałów ukraińskich po podpisaniu w Rydze zawieszenia broni między Polską a ZSRR, gdzie „nie wzięto pod uwagę interesów Ukrainy”. Według narratora, bez dalszego otrzymywania wsparcia, wojska URL „zostały sam na sam z silniejszym wrogiem” i musiały wycofać się za Zbrucz, „na terytorium, które wtedy kontrolowała Polska”, gdzie zostały rozbrojone i internowane.
„Udział w operacji warszawskiej i obrona Zamościa są sławnymi stronicami naszej wojskowej historii” – podsumowuje narrator. Na koniec Fajzulin mówi, że walcząc z bolszewikami w latach 1919-1920 wojsko URL broniło nie tylko niepodległości swojego kraju, „ale razem z polskim wojskiem broniło państwo polskie, a szerzej, obroniło Europę przed bolszewizmem”.
Należy zaznaczyć, że jak pisaliśmy wcześniej, udział w walkach jednostek ukraińskich sformowanych w Polsce miał wymiar jedynie symboliczny. Obie dywizje ukraińskie nie były przygotowane do walki, a o ich użyciu zdecydowano przede wszystkim ze względów propagandowych.
„Wyprawa kijowska skończyła się niepowodzeniem, bo właśnie „ukraińscy sojusznicy” całkowicie zawiedli. W szeregach bolszewików było też więcej Ukraińców niż w szeregach armii Petlury, która w znacznej mierze była tworem cokolwiek sztucznym. W wielu przypadkach biła się dzielnie, ale nie odegrała większej roli” – pisał Marek A. Koprowski.
„W wyprawie kijowskiej brało udział 60 tys. żołnierzy polskich i około 6 tys. żołnierzy i oficerów ukraińskich. Dane podawane przez historyków są rozbieżne. (…) Wydaje się, że można przyjąć, że w sumie Ukraińcy stanowili około 10 proc. sił polskich, które ruszyły na wyprawę. Ukraińcy byli podzieleni na dwie dywizje, chociaż dywizjami byli tylko z nazwy. Pod względem potencjału bojowego ukraińskie „dywizje” miały siłę pułków. Były one za słabe do prowadzenia samodzielnych działań i zostały operacyjnie podporządkowane armiom polskim” – zaznaczał Koprowski. Przypomina też, że Polakom na początku wyprawy kijowskiej poddali się żołnierze z 2 i 3 brygady Strzelców Siczowych, łącznie 11 500 ludzi, w tym sporo wyszkolonych żołnierzy i doświadczonych oficerów. „Piłsudski chciał, by zasilili oni szeregi wojsk Petlury, ale strona ukraińska nieufnie podchodziła do tego pomysłu. Obawiała się przeniesienia do swojej armii ducha i idei bolszewickich. Ostatecznie zgodzono się na indywidualną akcję werbunkową, z której jednak „strzelcy siczowi” nie chcieli korzystać świadomie wybierając internowanie. Spośród 2400 jeńców z I Brygady akces do petlurowców zgłosiło tylko 330”.
Warto tu dodać, że Ukraińcy zza Donu walczyli też w szeregach Konarmii Budionnego. „Nie byli to zaś jedyni Ukraińcy walczący w szeregach bolszewików. Ci na całej zadnieprzańskiej Ukrainie mieli sporo zwolenników, których pozyskiwali w czasie kampanii propagandowych, w trakcie której wzywali Ukraińców do walki z „bandami Piłsudskiego i polską soldateską”” – pisał Koprowski.
CZYTAJ WIĘCEJ: Udział Ukraińców w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r.
Facebook / Kresy.pl
Tzw. „wyprawa” brzmi lepiej propagandowo niz agresja. Wypedzono Pilsudskiego z Kijowa w try-mi-ga i pognano az po cud nad Wisla.
Agresja? A jakie prawa Rosjanie mieli do Kijowa, Piłsudski chciał Kijów oddać dla Petlury.
Szkoda te BREDNIE komentować.Niedługo dowiemy sie że to oni wygrali Bitwę Warszawską i przepedzili ruskich.Tak leczą kompleksy.My im pomagamy gadając BZDURY o roli Bezruczki(symbolicznej).Czy bredząc że litwa nam w tej wojnie pomagała choć było odwrotnie.Ale tak PiS tworzy historię na swój użytek polityczny.
No cóż?…wiele wiekopomnych zwycięstw odnieśli rusini niczym stali się ukraińcami…zapomnieli dodać,ze wyzwalali Europę,no i dzięki nim Europa jest wolna wynaleźli też koło…no i to,że Jezus wisząc na krzyżu rozmawiał z łotrami po ukraińsku…Jednym słowem genialny niby naród!! A ludobójstwa na polakach nie dokonały bandy upa,ponieważ to sami Polacy się wymordowali…A nasz tzw.prezydent jedzie do nich z wizytą gdzie będzie pozdrawiał ten wielki naród (niezaprzeczalnie !) pozdrowieniem banderowskim.