Minister obrony Ukrainy przyznał, że w wyniku wtorkowej eskalacji w Donbasie ukraińska armia utraciła wysunięte, ufortyfikowane stanowisko obserwacyjne, ale utrzymała główne pozycje.

W środę po zamkniętym posiedzeniu ukraińskiej parlamentarnej komisji ds. bezpieczeństwa narodowego, obrony i wywiadu, minister obrony Ukrainy Andrij Zagorodniuk / Zahorodniuk przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że w wyniku wtorkowej eskalacji w Donbasie i strać z separatystami w rejonie Zołotego, ukraińska armia utraciła jedno wysunięte, ufortyfikowane stanowisko.

– Według naszych informacji, oni [ukraińscy żołnierze – red.] tymczasowo je opuścili, ale ogólnie nasze pozycje nie zmieniły się. To znaczy, to ufortyfikowane stanowisko było przed, że tak powiem, wszystkimi naszymi głównymi pozycjami – powiedział Zagorodniuk odpowiadając na pytanie dziennikarzy. Dodał, że było to zasadniczo stanowisko obserwacyjne. Jednocześnie zaznaczył, że wszystkie inne pozycje zostały przez Ukraińców utrzymane oraz, że to separatyści byli stroną atakującą.

Jak informowaliśmy wcześniej, we wtorek rano w rejonie miejscowości Zołote doszło do starć sił ukraińskich z separatystami. Wykorzystywano m.in. moździerze i granatniki. Są zabici i ranni – Ukraińcy oficjalnie przyznali, że zginął jeden z ich żołnierzy, a czterech innych zostało rannych. Obie strony wzajemnie oskarżają się o eskalację, przy czym okazuje się, że w tym rejonie do starć o różnym natężeniu dochodzi już od pewnego czasu.

Ukraiński minister obrony powiedział też, że na miejscu jest szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, który po powrocie z Donbasu przekaże szczegóły sytuacji w rejonie Zołotego. Dodał ,że przedstawiciele jego resortu, którzy wypowiadali się w środę na forum komisji parlamentarnej, nie byli na miejscu wydarzeń. Zagorodniuk zapewniał też, że strona ukraińska przez cały czas trwania starć we wtorek rano kontrolowała sytuację „i nie ma powodów do żadnej paniki ani pytań”.

– Była próba przedarcia się przez naszą linię, to próba nie powiodła się, została przez nas odparta – powiedział minister. Pytany o kwestię pracy wywiadu w tej sprawie powiedział, że strona ukraińska już wcześniej wiedziała, że przeciwnik gromadzi w rejonie sprzęt wojskowy i dlatego była przygotowana i mogła kontrolować sytuację. Nie wykluczył, że działania separatystów mogły być prowokacją obliczoną na zakłócenie procesu rozdzielenia sił obu stron konfliktu w Donbasie. Uważa zarazem, że sytuacja ta powinna wpłynąć na nadchodzące spotkanie tzw. normandzkiej czwórki.

Przeczytaj: MSZ po eskalacji starć w Donbasie wzywa Rosję do zaprzestania agresji przeciw Ukrainie

Prezydent Ukrainy oświadczył, że wtorkowe walki Ukraińców z separatystami w okolicy Zołotego były „cyniczną prowokacją” ze strony separatystów, pomimo której Kijów będzie nadal dążył do zakończenia konfliktu.

Według szefa ukraińskiego sztabu generalnego, gen. Rusłana Chomczaka, separatyści zaatakowali we wtorek pozycje ukraińskie z trzech kierunków. Starcie wywiązało się na stanowisku „Wania” 72. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej. Chomczak powiedział we wtorek po południu, że ukraińscy żołnierze opuścili tę pozycję, ale po to, żeby można było ostrzelać ją z artylerii. Przyznał, że zabici byli zarówno po stronie ukraińskiej (jedna osoba), jak i po stronie separatystów (cztery osoby). Twierdził jednak, że nie ma tam ani Ukraińców, ani ich przeciwników.

Eskalacja w rejonie Zołotego

Jak informowaliśmy, według strony ukraińskiej, we wtorek około godz. 5:00 rano czasu lokalnego pozycje jej sił w rejonie miejscowości Zołote zostały zaatakowane przez separatystów, którzy wspierani przez ogień z moździerzy, granatników i karabinów maszynowych, a w jednym miejscu także z czołgów, mieli przystąpić do natarcia i próby przedarcia się przez linię kontaktową. Ukraińcy podali, że odpowiedzieli ogniem. Pojawiły się doniesienia, że jeden z pododdziałów 72. brygady został zmuszony do wycofania się. Walki rano toczyły się m.in. w rejonie miejscowości Nowotoszkiwskie, Orichowe i Krymskie, czyli parędziesiąt km na zachód i północny zachód od Ługańska.

Około 11:00 ukraińskie dowództwo poinformowało o zakończeniu walk, w której zginął jeden żołnierz 72. brygady, a czterej innych zostało rannych. Według Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, separatyści stracili co najmniej jednego zabitego i pięciu rannych (później podano informacje o 6 rannych). Ukraińcy twierdzą, że utrzymali swoje pozycje.

Jak podano, separatyści podczas ostrzału wystrzelili: 6 pocisków kal. 152 mm, 18 pocisków artyleryjskich kal. 122 mm, 164 pociski moździerzowe kal. 120 mm i 44 kal. 82 mm. Oddali ponadto 56 strzałów z czołgów w rejonie miejscowości Nowotosziwskie. Pierwsze doniesienia o eskalacji sytuacji w Donbasie pochodziły z poniedziałku. Według strony ukraińskiej, siły separatystyczne przy wsparciu Rosjan miały przeprowadzić osiem natarć na jej pozycje, prowadząc przy tym ostrzał z moździerzy, granatników oraz karabinów maszynowych.

Separatyści zaprzeczają twierdzeniom Ukraińców, jakoby odpowiadali za eskalację i chcieli przerwać linię frontu, twierdząc przy tym, że to Ukraińcy byli stroną atakującą, a walki wybuchły po tym, jak 10-osobowa ukraińska „grupa sabotażowa”, zbliżając się do pozycji separatystów w rejonie miejscowości Gołubowskoje (Hołubiwskie) weszła na pole minowe. Ukraińcy mieli następnie otworzyć w tym rejonie ogień, żeby osłonić ewakuację swoich ludzi. Separatyści zarzucali im przy tym, że pociski spadały na zabudowania cywilne, raniąc przy tym jedną osobę. Podawano też o ostrzale w rejonie miasta Kirowsk z ukraińskiej artylerii kal. 152 mm oraz ostrzale z czołgów, który miał osłaniać „grupy szturmowe” sił ukraińskich.

Ukraiński, rosyjskojęzyczny portal Strana.ua napisał, że obecna eskalacja była trzecim przypadkiem naruszenia reżimu zawieszenia broni od końca stycznia, przy czym dotychczas ukraińskie wojsko w zasadzie nie podawało żadnych bliższych, oficjalnych informacji na ten temat. Do starć dochodziło m.in. w rejonie Zołotego. Strana przypuszcza, że o kolejnych incydentach nie informowano szerzej po żadnej ze stron uznając, że tego rodzaju informacje zakłócą proces rozdzielania sił obu walczących stron, co utrudniłoby prowadzone działania na rzecz rozwiązania konfliktu.

Strana pisała też, że od tygodni w rejonie Zołotego w zasadzie toczył się bój o „szarą strefę”, gdyż po oficjalnym wycofaniu sił obu stron jesienią ub. roku, separatyści zaczęli skrycie przesuwać swoje pozycje do przodu. Do połowy stycznia mieli posunąć się o pół kilometra i zacząć okopywać się w rejonie zamieszkałym przez cywilów. W reakcji na to Ukraińcy ostrzeliwali z moździerzy rejon, w którym działali separatyści. Kilka dni temu w wyniku podobnych działań miało polec kilku separatystów, co wywołało oburzenie ze strony tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej. Pojawiły się też przypuszczenia, że wtorkowa eskalacja mogła w istocie być swego rodzaju odwetem za śmierć tych ludzi.

Zwracano też uwagę, że informację o zaognieniu sytuacji w Donbasie podano w dniu, w którym na wniosek Rosji ONZ miało rozpatrzyć wniosek ws. porozumień mińskich, których zdaniem Moskwy Kijów nie chce wprowadzać w życie). Teraz, po eskalacji w rejonie Zołotego, Ukraina sama może oskarżyć Rosję i separatystów o naruszenia zawieszenia broni. Co więcej, władze ukraińskie, według serwisu Strana, nie zwracały większej uwagi na zaognianie się sytuacji w rejonie Zołotego, dopóki nie doszło do poważnych starć, w wyniku których najwyraźniej siły ukraińskie straciły umocniony punkt. Portal pisze też, że w obecnej sytuacji na Donbasie będzie dochodzić do kolejnych starć, dodając, że Kijów nie chce dopuścić do całkowitego zawieszenia broni, żeby pokazać światu, że wciąż walczy o swoje terytorium.

Unian / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply