Litewski sąd uznał, że w zamieszkanym w 80 proc. przez Polaków rejonie solecznickim nie może być tablic informacyjnych w języku polskim. Miejscowe władze nie zgadzają się z tym krzywdzącym orzeczeniem.

Wileński Okręgowy Sąd Administracyjny orzekł, że tablice informacyjne w rejonie solecznickim na Wileńszczyźnie, w którym 80 proc. ludności stanowią Polacy, powinny być wyłącznie w języku państwowym, czyli litewskim.

Władze rejonu solecznickiego nie zgadzają się z tym orzeczeniem. Wicemer Waldemar Śliżewski poinformował w czwartek, że zostanie wniesiona skarga apelacyjna.

 

„Nie zgadzamy się z decyzją sądu pierwszej instancji. Będziemy się odwoływać do najwyższego sądu administracyjnego” – powiedział Śliżewski.

Jak czytamy, sprawa dotyczy słupa w centrum miasta Soleczniki, na skrzyżowaniu ulic Wileńskiej i Szkolnej. Umieszczone są na nim dwujęzyczne tablice, po litewsku i po polsku, wskazujące kierunki do poszczególnych obiektów w mieście, np. siedziby samorządu rejonu, centrum kultury, czy gimnazjum im. Jana Śniadeckiego. W ubiegłym roku Litewska Państwowa Inspekcja Językowa zażądała usunięcia polskich. Twierdziła, że zgodnie z ustawą o języku państwowym na Litwie tablice informacyjne powinny być wyłącznie w języku litewskim.

Władze rejonu solecznickiego nie zgodziły się z decyzją Inspekcji i zaskarżyły ją do sądu. W skardze podkreślono m.in., że litewskie prawo zezwala na używanie języka mniejszości narodowych w miejscowościach zwarcie zamieszkanych przez mniejszość. W rejonie solecznickim Polacy stanowią 80 proc. mieszkańców, a zatem istnieje obiektywna potrzeba polskich tablic. Zaznaczono też, że tablice w językach obcych znajdują się też w innych miastach kraju, w tym w Wilnie.

Serwis Wilnoteka zwraca uwagę, że na Litwie kwestia dwujęzycznego nazewnictwa w miejscowościach, które w większości zamieszkuje mniejszość narodowa, a w przypadku Wileńszczyzny są to Polacy, nie jest uregulowana ustawowo. „Sprawę rozstrzygnęłoby przyjęcie ustawy o mniejszościach narodowych, czego od lat domagają się Polacy, ale przygotowywane kolejne projekty takiego aktu prawnego nie uzyskują poparcia większości w Sejmie Litwy” – zaznacza portal. Przypomina też, że mniejszości narodowe stanowią około 16 proc. ludności Litwy, przy czym najliczniejszą mniejszością są Polacy (ponad 6,5 proc.). Nasi rodacy zwarcie zamieszkują Wileńszczyznę, w niektórych miejscowościach stanowią nawet 90 proc. ludności.

Przypomnijmy, że to nie pierwsza tego rodzaju sprawa. Jeszcze w zeszłym roku na celowniku Inspekcji Językowej znalazły się dwujęzyczne napisy informacyjne umieszczone w Solecznikach przez tamtejszy samorząd. Również w tym przypadku Inspekcja wszczęła postępowanie administracyjne, co oznaczało naliczanie kar pieniężnych wobec dyrektora administracji rejonu solecznickiego. Administracja ta była okładana karami pieniężnymi jeszcze w zeszłej dekadzie. Wtedy Inspekcji Językowej przeszkadzały dwujęzyczne tabliczki z nazwami ulic  miejscowościach rejonu. Ówczesny dyrektor administracji samorządu rejonowego Bolesław Daszkiewicz sądził się z Inspekcją, by ostatecznie przegrać i zapłacić w 2014 r. ponad 47 tys. litów kar i naliczonych od nich odsetek. Stało się tak mimo tego, iż w 2012 r. instytucja nadrzędna wobec Inspekcji Językowej – Państwowa Komisja Języka Litewskiego uznała w swojej opinii, że dopuszczalne jest stosowanie nie tylko litewsko-języcznych nazw miejscowości czy ulic na tablicach i szyldach nieoficjalnych.

W lipcu br. szef Państwowej Inspekcji Językowej Litwy Audrius Valotka w czasie rozmowy na temat dwujęzycznych oznaczeń w miejscowościach Orzełówka i Bieliszki w rejonie wileńskim, w którym Polacy stanowią 46 proc. mieszkańców uznał, że tego rodzaju wyrażanie tożsamości polskich mieszkańców Wileńszczyzny to „strefa okupacyjna, w której miała miejsce gwałtowna polonizacja Litwinów”. Posunął się do porównywania umieszczania litewsko-polskich tablic z nazwami miejscowości do działań Rosjan w Donbasie. Valotka podjął wcześniej działania na rzecz usunięcia dwóch tablic z nazwami miejscowości rejonu wileńskiego sporządzonych w języku polskim i litewskim, uznając je za nielegalne. Działania i komentarz Valotki odbiły się echem, wywołując skandal. Nie wszyscy oceniają je jednak krytycznie. Jak pisaliśmy, działacze partii rządzącej Litwą poparli szefa Inspekcji Językowej.

W reakcji na takie twierdzenia minister kultury Litwy Simonas Kairys, któremu podlega Inspekcja Językowa, powołał specjalną komisję, która miała zająć się oceną jego postawy. Sam uznał, że Valotka dopuścił się nadinterpretacji Ustawy o języku państwowym. W sierpniu Komisja ta nałożyła na Valotkę karę upomnienia, co oznacza, że nie będzie mógł w najbliższym roku otrzymać podwyżki lub premii. Według stacji TVP Wilno i serwisu Wilnoteka to „dość łagodna forma kary”, choć może rzutować na przyszłą karierę tego urzędnika. Sam Valotka przyznał, że porównanie Wileńszczyzny do Donbasu było nieadekwatne i podyktowane emocjami. Jednak zaznaczył, że nie zmienił zdania i uważa, że dwujęzyczne tabliczki są nielegalne.

Mer rejonu wileńskiego Robert Duchniewicz uznał, że słowa naczelnika Państwowej Inspekcji Językowej Litwy Audriusa Valotki to podżeganie do waśni na tle narodowościowym.

Przeczytaj: Ambasador Polski spotkał się z szefem Państwowej Inspekcji Językowej Litwy – litewski urzędnik przeprosił

wilnoteka.lt / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jaro7
    jaro7 :

    Przeraża mnie niemoc polskojęzycznych władz,albo co gorsze swiadome działanie.Ciekawe co na to Sikorski? (pewnie zajety czystkami w MSZ),trzeba wprowadzic taka sama zasadę w stosunku do miejscowosci w polsce zamieszkałych przez litwinów!!! Litwini NIE rozumieja języka ugody tylko SIŁY.