Dajmy światełko Rossie

Ponad 5,5 tysiąca zniczy zebrano w tegorocznej akcji “Światełko dla Rossy”. W piątek, 1 Listopada, w Dniu Wszystkich Świętych, o godzinie 15, wilnianie są zachęcani do przyjścia na Rossę i pomoc w rozpalaniu zniczy. Wśród zebranych nie będzie Alicji Klimaszewskiej oraz innych członków Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą – organizatorów tej akcji – w tym samym czasie kwestują oni na rzecz Rossy na warszawskich Powązkach.

Na Rossie jest prawie 20 tysięcy grobów, większość samotnych i opuszczonych. To skutek nawałnicy dziejowej i zmian politycznych, między innymi drugiej wojny światowej i czasu powojennego, jak i masowej eksrepatriacji mieszkańców Wilna i Wileńszczyzny. Cmentarz na Rossie to również niewątpliwe świadectwo wspólnych wielowiekowych polsko-litewskich dziejów historycznych, ale też przykry dowód, jak owo dziedzictwo nie jest dla obecnej Litwy ani niczym specjalnie ważnym ani potrzebnym.

Rossa od lat niszczeje w tempie zastraszającym. Z jednej strony wydaje się to być naturalnym skutkiem upływającego czasu, z drugiej – co o wiele bardziej dotkliwe – są barbarzyńskie zachowania złodziei, a także chętnych, by pochować swoje rodziny i w końcu samemu spocząć na najstarszej wileńskiej nekropolii. Znikają metalowe fragmenty ogrodzenia, nagrobków, ba – znikają całe nagrobki! Równolegle mimo oficjalnego zakazu pochówków, co chwilę na Cmentarzu na Rossie pojawiają się nowe groby.

Najsmutniejsze, że z urzędu Rossą nie zajmuje się żadna z litewskich instytucji. Formalnie właścicielem Cmentarza na Rossie jest samorząd miasta Wilna, ale jest to jeden z wielu cmentarzy miejskich będących w gestii tej instytucji, to też sprawę opieki samorząd traktuje formalnie: wywóz śmieci, oczyszczenie ścieżek… Na resztę nie ma pieniędzy, wiadomo – Samorząd Miasta Wilna tonie w długach…

Żadne inne departamenty, jak choćby w Ministerstwie Kultury, Ministerstwie Gospodarki czy innych nie mają ani potrzeby ani formalnego obowiązku zajmowania się niszczejącymi dziełami sztuki na Rossie. Dowodem na tę sytuację jest Anioł zrywający pęta śmierci – jeden z najpiękniejszych pomników na Cmentarzu na Rossie, jego najlepsza wizytówka. Lada chwilę może on runąć, zniszczenia są bardzo poważne. Zagrożenie jest widoczne gołym okiem. Żadna jednak z litewskich instytucji nie poczuwa się do obowiązku zajęcia się tym przepieknym nagrobkiem. Co gorsza, od czerwca bieżącego roku w litewskich urzędach zalega prośba polskich konserwatorów o możliwość przystąpienia do prac, oszacowania zniszczeń i kosztów renowacji. Jest listopad, a zgody wciąż nie ma. Zagrożony upadkiem nagrobek musi zatem czekać do wiosny, a i tak nie wiadomo, czy któryś z litewskich urzędników zlituje się nad losem Anioła…

Od lat o wileńską nekropolię troszczy się Społeczny Komitet Opieki nad Starą Rossą. W ciągu 20 lat istnienia komitetu zebrano pieniądze i odrestaurowano za nie ponad 100 miejsc pochówku. To najczęściej groby znanych osobistości, zasłużonych wilnian albo nagrobki ważne ze względu na wartość artystyczną i historyczną. Tyle że Społeczny Komitet Opieki nad Starą Rossą to kilka (nawet nie kilkanaście) zaangażowanych osób, głównie emerytów, już w dość zaawansowanych wieku. To niezwykle wzruszające, a jednocześnie smutne, jak Alicja Klimaszewska z laską w ręku dziarsko kroczy po cmentarnych chodnikach, rozmawia z wykonawcami prac, oprowadza po cmentarzu osoby zainteresowane. Nie jest smutne, że starsi ludzie robią coś z pasją, smutne – że tak samotnie prowadzą działalność na miarę kilku instytucji państwowych.

Cmentarz na Rossie, jako jeden z dwóch cmentarzy na Litwie (oprócz Cmentarza Bernardyńskiego), jest wpisany na listę najpiękniejszych europejskich nekropolii, ale i to nie wzrusza litewskich władz. Zostają więc datki, charytatywne wsparcie instytucji i osób prywatnych. Jeden z najpoważniejszych zastrzyków finansowych na ratowanie Rossy pochodzi z kwesty na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. To dlatego co roku kilka osób z Wilna kwestuje na Powązkach, dzięki dobrej woli i sympatii Społecznego Komitetu Opieki nad Starymi Powązkami. Z uzbieranych w Warszawie (a równolegle w Poznaniu i innych miastach Polski) środków uda się w ciągu najbliższego roku odnowić chociaż kilka ważnych miejsc na Rossie.

W tym roku oznakowano (i kilka z nich odnowiono) groby uczestników powstania styczniowego. Takich grobów zlokalizowano na Rosie około 20. Jak zauważa Alicja Klimaszewska, “w 150. rocznicę powstania styczniowego nie można było zapomnieć o uczestnikach tego zrywu narodowego. Pochowani tu ludzie, to najczęściej zesłańcy, którzy przeżyli trudy Syberii i powrócili na Litwę, niektórzy z nich nawet po kilkudziesięciu latach pobytu na nieludzkiej ziemi. Często zniszczeni fizycznie i psychicznie powracali na Litwę, by spocząć w rodzinnej ziemi”. Na większości powstańczych grobów, które udało się zlokalizować, widnieje trójdzielny herb powstania styczniowego…

Nie można nie wspomnieć o wielkiej pomocy, jakiej systematycznie Rossie udzielają polskie szkoły Wilna. Jest już zwyczajem, że w przeddzień Dnia Wszystkich Świętych i Zaduszek uczniowie polskich szkół uczestniczą w sprzątaniu Rossy. To też w zasadzie jedyna pomoc. Gdyby nie to, Cmentarz na Rossie od lat tonąłby w morzu zgniłych liści, co jeszcze bardziej przyspieszałoby jego upadek. Na cmentarzu sprzątali uczniowie Szkoły Średniej im. Sz. Konarskiego w Wilnie, Szkoły Średniej im. W. Syrokomli, Progimnazjum I Gimnazjum im. Jana Pawła II, Gimnazjum im A. Mickiewicza w Wilnie. To te, z którymi udało nam się porozmawiać, pewnie podobną pomoc okazało więcej szkół i środowisk. Przykładowo sprzątaniem kwatery woskowej zajmuje się filia w Wilnie Uniwersytetu w Białymstoku. Ogromną pomoc okazują harcerze. To właśnie głównie oni podejmą na zakończenie akcji “Światełko dla Rossy” trud ustawiania jak największej ilości zniczy.

To bardzo dużo, a jednak wciąż za mało. Marzeniem Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą jest, by więcej środowisk chciało pomóc Rossie, by ktoś zadbał o renowację poszczególnych nagrobków. Pięknym przykładem jest Bronisława Siwicka, wieoletnia była prezes Stowarzyszenia Polaków, która zatroszczyła się o grób jednego z wileńskich lekarzy. Gdyby tak “swoje” groby “odnaleźli” prawnicy, nauczyciele, naukowcy…

Pomoc Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą jest ogromna i nieoceniona, ale to …kropla w morzu potrzeb. Zwłaszcza że i Rossa nie jest jedyna. W podobnie złej sytuacji jest Cmentarz Bernardyński, a w zupełnie opłakanym – Cmentarz św.św. Piotra i Pawła na Antokolu. Jak gorzko żartują wilnianie: Rossa ma przynajmniej Alicję Klimaszewską i jej zespół, Cmentarz św.św. Piotra i Pawła ma tylko równie korzystną lokalizację, jakże atrakcyjną dla ogromnej rzeszy chętnych do posiadania tu swojego współczesnego grobu rodzinnego…

Wilnoteka.lt/Kresy.pl
1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply