Turcja, Rumunia i Bułgaria są bliskie porozumienia w sprawie utworzenia wspólnych sił w celu oczyszczenia ich części Morza Czarnego z min dryfujących w wyniku inwazji Rosji na Ukrainę.
Jak poinformowała w poniedziałek agencja prasowa Bloomberg, Turcja, Rumunia i Bułgaria są bliskie porozumienia w sprawie utworzenia wspólnych sił w celu oczyszczenia ich części Morza Czarnego z min dryfujących w wyniku inwazji Rosji na Ukrainę.
Wiceministrowie obrony trzech krajów spotkają się w środę w Ankarze, aby sfinalizować szczegóły dotyczące utworzenia morskiej jednostki rozminowywania, poinformowały trzy osoby zaznajomione ze sprawą.
Według jednego z rozmówców nie jest jasne, czy po dwudniowym spotkaniu zostanie podpisane ostateczne porozumienie. Ministerstwa Obrony Turcji, Rumunii i Bułgarii nie skomentowały jeszcze tych informacji.
Do spotkania doszło kilka dni po tym, jak dowódca tureckiej marynarki wojennej admirał Ercument Tatlioglu wypowiedział się przeciwko obecności sił morskich innych sojuszników NATO, w tym Stanów Zjednoczonych, na Morzu Czarnym, twierdząc, że mogą one jeszcze bardziej eskalować napięcia w regionie.
Jeśli zostaną zatwierdzone, siły trałujące miny nie zostaną uznane za operację NATO, ale będą pierwszą dużą wspólną akcją sojuszników z Morza Czarnego od czasu, gdy prezydent Władimir Putin zarządził inwazję na Ukrainę w lutym 2022 roku.
Koalicja powinna mieć charakter w pełni pokojowy i nakierowany na zajęcie się zagrożeniem dla głównego szlaku handlowego, zwłaszcza dla transportowców zboża i statków poszukiwawczych w regionie. Choć Tatlioglu stwierdził, że Turcja jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo na Morzu Czarnym, wyższy rangą urzędnik Departamentu Stanu USA podkreślił potrzebę stworzenia „bezpiecznego i wzajemnie połączonego regionu Morza Czarnego”.
Jak podaje agencja Reuters, u wybrzeży Ukrainy w wyniku eksplozji został uszkodzony statek handlowy, przewożący zboże. Zdaniem ekspertów i anonimowego źródła w ukraińskim rządzie, statek prawdopodobnie zderzył się z dryfującą po Morzu Czarnym miną morską. Według źródeł Reutera, chodzi o masowiec Georgia S, pływający pod banderą Liberii. W ukraińskim porcie Piwdenne (ros. Jużne) zabrał ładunek pszenicy. W czwartek, na otwartym morzu doszło do eksplozji i uszkodzenia statku. Według ostatnich informacji z piątku, jednostka kierowała się do portu Konstanca w Rumunii.
Źródło w rządzie Ukrainy twierdzi, że statek najpewniej wpadł na minę, która dryfowała po morzu. Właściciel statku nie odpowiedział agencji Reuters na prośbę o komentarz.
Po tym, jak w ubiegłym tygodniu statek handlowy stojący w porcie Piwdenne doznał uszkodzeń w wyniku trafienia rakietą, składki na ubezpieczenia od ryzyka związanego z wojną wzrosły o 3 proc. Obszar Morza Czarnego został uznany przez ubezpieczycieli za strefę wysokiego ryzyka, a pływające miny nadal stanowią zagrożenie.
Po wycofaniu się w lipcu ze wspieranej przez ONZ umowy gwarantującej bezpieczne dostawy ukraińskiego zboża przez Morze Czarne, Ukraina twierdzi, że Rosja wielokrotnie atakowała ukraińską infrastrukturę portową, a także stawiała miny morskie. Kijów otworzył tzw. tymczasowy korytarz humanitarny, próbując w ten sposób przełamać faktyczną blokadę ze strony Rosji.
Przypomnijmy, że do podobnego incydentu doszło miesiąc temu. W połowie października tankowiec, transportujący produkty naftowe pod banderą Liberii, uderzył w minę na Morzu Czarnym u wybrzeży Rumunii. Statek odniósł niewielkie uszkodzenia, ale załoga nie doznała żadnych obrażeń.
Z kolei wcześniej, jak pisaliśmy, statek handlowy pływający pod turecką banderą uderzył 6 października w minę na Morzu Czarnym u wybrzeży Rumunii. Efekty były podobne – statek doznał niewielkich uszkodzeń, załodze nic się nie stało.
Kresy.pl/Bloomberg
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!