Władze Białorusi zniosły ograniczenie na liczbę amerykańskich dyplomatów w ambasadzie USA w Mińsku, co otwiera drogę do powrotu po 10 latach ambasadora Stanów Zjednoczonych na Białoruś. Część mediów pisze o „przełomie” i „początku odwilży”.

W piątek przewodniczący Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi i dziennikarz Andrzej Poczobut napisał na portalu społecznościowym, że prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka zniósł ograniczenie na liczbę amerykańskich dyplomatów w ambasadzie USA w Mińsku. „To znaczy, że niebawem na Białoruś wróci ambasador USA” – pisze Poczobut, przypominając, że amerykańska placówka od 10 lat działa bez ambasadora.

Zdaniem dziennikarza i działacza ZPB, to wyraźny gest w kierunku Waszyngtonu, mimo przedłużenia przez administrację Donalda Trumpa amerykańskich sankcji wobec Łukaszenki i jego otoczenia. „Jeżeli Kreml przyciska to nie czas unosić się honorem” – dodaje. Poczobut uważa też, że działania władz Białorusi w ostatnim czasie i demonstracyjne ocieplanie stosunków z Zachodem może być dla nich „receptę na rozmiękczenie pozycji Rosji”. Przy okazji przypomniał, że Mińsk od lat nie zgadza się na zwiększenie liczby polskich dyplomatów na Białorusi.

Podobne informacje podaje amerykańskie czasopismo zajmujące się stosunkami międzynarodowymi Foreign Policy. Powołując się na informacje anonimowego amerykańskiego oficjale podało, że w czwartek szef MSZ Białorusi telefonicznie poinformował Waszyngton, że wszelkie dotychczasowe ograniczenia dotyczące liczby amerykańskich dyplomatów w Mińsku zostały zniesione. Foreign Policy twierdzi, że w relacjach USA-Białoruś „doszło do przełomu”, a cytowany przez nie amerykański urzędnik stwierdził, że to „początek odwilży”.

Relacje dyplomatyczne między USA a Białorusią są faktycznie zamrożone od 2008 roku. Powodem było m.in. prowadzenie przez Waszyngton sankcji personalnych i gospodarczych wymierzonych z powodu systematycznego łamania praw człowieka na Białorusi. Łukaszenko oskarżał wówczas Amerykanów o to, że ingeruje w wewnętrzne białoruskie sprawy i chęć doprowadzić do przewrotu, a media rządowe krytykowały wspieranie przez USA antyrządowej i prozachodniej opozycji. W związku z sytuacją Białoruś wycofała swojego ambasadora z Waszyngtonu, ograniczając zarazem do pięciu liczbę amerykańskich dyplomatów, a ambasador USA opuścił Mińsk.

Prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenko w czwartek podczas posiedzenia białoruskiego rządu, odniósł się do spekulacji na temat możliwego zjednoczenia Białorusi i Rosji. Pojawiły się one w grudniu 2018 roku po tym, gdy premier Rosji Dmitrij Miedwiediew uzależnił pomoc gospodarczą da Białorusi od pogłębienia integracji zgodnie z umową o utworzeniu państwa związkowego z 1999 roku. Zdaniem Łukaszenki mówienie obecnie o integracji jest „głupie” i „naciągane”.

Białoruski prezydent bagatelizował przewidywane skutki tzw. manewru podatkowego, w wyniku którego Białoruś zapłaci za rosyjską ropę 400 mln dolarów rocznie więcej, a jednocześnie przestrzegał Rosję, że brak rekompensaty za skutki manewru odbije się na stosunkach białorusko-rosyjskich. Według niego kraj, którego PKB wynosi 80 mld dolarów stać na zapłacenie 400 mln dolarów. Z powodu rosnącej ceny rosyjskiej ropy dla białoruskich rafinerii, Mińsk może w najbliższych 5 latach stracić ponad 10 mld dolarów. Łukaszenka nakazał, by alternatywnie importować ropę naftową poprzez kraje bałtyckie.

„Postawiłem to zadanie dawno temu i musimy je rozwiązać: otworzyć alternatywne dostawy ropy przez porty bałtyckie: jeśli Litwini nie wyrażą zgody, dogadać się z Łotyszami i kupić tę ropę. Przerabiać w rafinerii w Nowopołocku i zabezpieczać nią republiki bałtyckie” – powiedział Aleksander Łukaszenko. Według niego dla krajów bałtyckich będzie to tańsze niż kupowanie produktów naftowych po cenach światowych.

Facebook.com / Foreign Policy / rp.pl/ Kresy.pl

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply