Andrzej Pisalnik, szykanowany przez białoruskie służby działacz Związku Polaków na Białorusi i redaktor portalu ZnadNiemna.pl, w związku z zagrożeniem aresztowaniem i odebraniem nieletniego syna, zdecydował się wyjechać z rodziną do Polski. Zamieścił przejmującą relację.

Jak podaliśmy, w ubiegłą środę w mieszkaniu Andrzeja Pisalnika i Iness Todryk Pisalnik pojawili się funkcjonariusze milicji. Przeprowadzili rewizję, a następnie zabrali działaczy Związku Polaków na Białorusi, a zarazem redaktorów portalu ZnadNiemna.pl, do Mińska, gdzie byli przesłuchiwani. Oboje zostali zwolnieni w środę wieczorem po przesłuchaniu. Pisalnik relacjonował, że byli przesłuchiwani jako świadkowie, prawdopodobnie w sprawie podżegania do nienawiści na tle narodowościowym, o co białoruska prokuratura oskarża czworo innych działaczy ZPB, czyli Andżelikę Borys, Irenę Biernacką, Andrzeja Poczobuta, Marię Tiszkowską, a najpewniej również polską działaczkę z Brześcia, Annę Paniszewą.

Od tamtego czasu, portal „Znad Niemna” w zasadzie był nieaktywny. W czwartek 22 kwietnia zamieszczono jednak obszerny artykuł, w którym Pisalnik opisał sytuację swoją i swojej rodziny. Okazuje się, że wobec groźby aresztowania i odebrania im nieletniego syna przez białoruskie organa opieki, opuścili Białoruś i wyjechali do Polski.

 

Polski działacz zrelacjonował też po kolei to, co spotkało go w ostatnim czasie. Jak napisał, 14 kwietnia w został wezwany przez prokuratora miasta Grodna, Władimira Kliszina, do stawienia się w grodzieńskiej prokuraturze [jest tu nieścisłość, gdyż była to środa, kiedy to według wcześniejszych informacji była u niego milicja; być może chodzi o wtorek 13 IV – red.].

„Prokurator Kliszin w ciągu około trzydziestu minut próbował przekonać mnie de facto do tego, że mówiąc publicznie o tym, że białe jest białe, a czarne jest czarne, wyrządzam szkodę interesom państwowym Republiki Białorusi i mogę zostać za to pociągnięty do odpowiedzialności karnej na podstawie artykułu 130 Kodeksu Karnego Republiki Białorusi” – pisze Pisalnik. To potwierdza, że chciano go oskarżyć o celowe podżeganie do nienawiści narodowej i religijnej, siania niezgody na gruncie przynależności narodowej oraz rehabilitację nazizmu.

Białoruski prokurator twierdził, że wywiady Pisalnika dla polskich mediów, w których mówił o tym, że w białoruskich mediach państwowych prowadzony jest zakrojony na szeroką skalę atak propagandowy przeciwko Polsce i Polakom, są czynem noszącym znamiona wyżej wspomnianego przestępstwa. Prokuraturze nie spodobało się, że porównał tę kampanię propagandową do prześladowań Polaków, jakie miały miejsce w czasach stalinowskich.

Ponadto, zdaniem prokuratury, znamiona zbrodni nosiła jego krytyczna opinia w sprawie gromadzenia danych personalnych o nauczycielach i uczniach ośrodków nauczania języka polskiego przez lokalne białoruskie prokuratury. Jego zdaniem, takie działania stwarzają atmosferę zastraszania nauczycieli, uczniów i ich rodziców oraz zniechęcają obywateli Białorusi do nauki języka polskiego oraz poznawania polskiej kultury, historii i tradycji.

Pisalnika oficjalnie poinformowano, że jego wypowiedzi i wygłaszane poglądy są „zbrodnią karalną”. Zapowiedziano mu, że każdy jego kolejny, publiczny komentarz, w którym skrytykuje antypolskie działania białoruskich władz i antypolską propagandę, skończy się postawieniem zarzutów.

Redaktor portalu ZnadNiemna.pl relacjonuje, że już następnego dnia rano w jego mieszkaniu w Grodnie „pojawiła się grupa ludzi w kominiarkach, reprezentujących bliżej nieznaną mi służbę ścigania przestępstw”.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

„Funkcjonariusze kazali nam z żoną się ubierać i iść z nimi w celu przewiezienia nas na przesłuchanie do Komitetu Śledczego w stolicy Białorusi – Mińsku. Nieproszeni goście, wykonując rozkaz jak najszybszego dostarczenia nas na przesłuchanie, nie chcieli niczego słyszeć o tym, że wyprowadzając nas z mieszkania pozostawiają  w nim bez opieki nieletnie dziecko, zastraszone sceną uprowadzenia rodziców przez nieznanych mu osobników. Marcin – nasz jedenastoletni syn – ponad godzinę przebywał w stresie czekając na przybycie do naszego mieszkania swojej babci, mieszkającej na drugim końcu miasta” – pisze Pisalnik.

Małżeństwu Pisalników jeszcze w mieszkaniu zabrano telefony komórkowe. Wsadzono ich do busa i zawieziono do Komitetu Śledczego. Tam oboje zostali przesłuchani w charakterze świadków  w ramach sprawy karnej przeciwko aresztowanym wcześniej działaczom ze Związku Polaków na Białorusi. Przesłuchanie trwało cały dzień, przy czym „śledczy wyraźnie dawali do zrozumienia, że jeszcze się z nimi spotkamy i już niekoniecznie będziemy mieli status świadków”. Następnie zostali przez tę samą grupę zamaskowanych funkcjonariuszy odwiezieni do Grodna.

Oboje zdecydowali, że w tej sytuacji nie powinni pozwolić na to, „żeby zostać kolejnymi zakładnikami reżimu Łukaszenki”.

„Pomyśleliśmy też, że w interesie naszego nieletniego synka, którego koledzy z klasy, po szeroko cytowanym przez grodzieńskie media ostrzeżeniu prokuratorskim, już wiedzieli, że jego tata jest zbrodniarzem i wrogiem państwa białoruskiego, powinniśmy opuścić Białoruś i znaleźć sobie bezpieczne miejsce, z którego możemy kontynuować informowanie opinii publicznej o losie naszych uwięzionych kolegów oraz dawać świadectwo faktowi, iż Polacy na Białorusi są prześladowani za to, że uczą swoje dzieci języka przodków i polskiej historii, pielęgnują i popularyzują w społeczeństwie białoruskim polską kulturę i tradycje, a także opiekują się obszernie obecnym na Białorusi polskim dziedzictwem i polskimi cmentarzami wojskowymi oraz osobnymi grobami żołnierzy polskich, poległych za Ojczyznę” – napisał Pisalnik.

Polski działacz przypomniał też, że od miesiąca siedzą w areszcie działacze ZPB, a Paniszewa – już prawie półtora miesiąca.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

„Przez cały ten okres nasi koledzy są poddawani profesjonalnej presji psychologicznej i manipulacjom ze strony śledczych, którzy mają za zadanie przekonać ich, żeby przyznali się do zarzucanych im czynów, albo złożyli zeznania, obciążające kolegów. Metody prowadzenia śledztwa stosowane przez białoruskich śledczych, mało się różnią od tych, jakie stosowano w czasach sowieckich. Oznacza to, że naszym kolegom mogą nie przekazywać pisanych do nich listów, wstrzymywać przekazywanie im paczek z rzeczami, które są niezbędne do codziennej egzystencji, na przykład – środków higieny, lekarstw i temu podobne. Podczas kolejnych przesłuchań i rozmów z ochroniarzami nasi koledzy mogą słyszeć obietnice o poprawieniu warunków ich przebywania w areszcie, a nawet tymczasowego wyjścia na wolność i przyszłego łagodniejszego wyroku, jeśli zaczną „współpracować ze śledztwem” i przyznają się do tego, że działając na rzecz dobra polskiej społeczności na Białorusi „podżegali do nienawiści na tle etnicznym” i zajmowali się „gloryfikacją zbrodniarzy wojennych, mordujących cywilną ludność białoruską” – zaznacza.

Pisalnik zaznacza, że „z punktu widzenia sztuki prowadzenia śledztwa wedle wzorców sowieckich zmuszenie aresztowanego do oskarżenia siebie samego o popełnienie najabsurdalniej brzmiącej zbrodni to tylko kwestia czasu”. Podkreślił jednak, że przez ten czas „żaden z uwięzionych nie dał się zmanipulować i oszukać profesjonalnym oszustom, starającym się ich przekonać, że cierpią za wartości, na których nikomu tak naprawdę nie zależy, że wszyscy, również w Polsce, o nich zapomnieli (…)”.

Zwrócił zarazem uwagę, że aresztowane Polski i Polacy mogą być „manipulowani i torturowani psychicznie najbardziej wykwintnymi sposobami”. Przede wszystkim, białoruskie służby najpewniej okłamują ich, że wszyscy o nich zapomnieli. Dlatego kolejny raz zaapelował do Polaków z kraju z całego świata o pisanie do nich listów, kartek i wysyłanie telegramów.

Od ponad miesiąca na Białorusi trwa fala represji wymierzonej w działających w tym państwie Polaków. Jak poinformowaliśmy 9 marca br., białoruskie władze zdecydowały o wyrzuceniu z Białorusi z konsulatu generalnego RP w Brześciu polskiego konsula, Jerzego Timofiejuka, który 28 lutego br. wziął udział w lokalnych obchodach Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, co białoruskie władze propagandowo przedstawiły jako czczenie „bandytów” odpowiedzialnych za „ludobójstwo Białorusinów”. Skromne obchody były organizowane przez Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych Brześcia i Obwodu Brzeskiego, którym kieruje Anna Paniszewa. Na portalu internetowym głównego, białoruskiego dziennika państwowego „Biełaruś Siegodnia”, ukazał się artykuł Andrieja Mukowozczika, w którym autor ostro skrytykował Paniszewą przyrównując ją do „szkodnika”. Jeszcze ostrzej zaatakował liderką polskiej organizacji brzeski wideobloger Jurij Uwarow.

Prokuratura brzeska wszczęła postępowanie w sprawie „podżegania do nienawiści na tle narodowościowym” oraz „rehabilitacji nazizmu” do jakiego miało dojść w trakcie wspomnianych obchodów ku czci żołnierzy wyklętych zorganizowanych przez Forum Paniszewej. Za przestępstwo z tego paragrafu grozi kara pozbawienia wolności od pięciu lat. Prokuratura miasta Brześcia twierdzi, że „pod pretekstem świadczenia usług informacyjnych i kulturalno-oświatowych z udziałem co najmniej 20 nieletnich uczniów i młodych mieszkańców Brześcia byli gloryfikowani zbrodniarz wojenni, włączając Romualda Rajsa, znanego pod pseudonimem <<Bury>>” – zacytował Reform.by. Polska dyplomacja, której przedstawiciel brał udział w zebraniu, zaprzecza by na spotkaniu w Polskiej Szkole Społecznej im. R. Traugutta sławiono akurat „Burego”.

10 marca białoruska milicja zatrzymała w Brześciu współzałożyciela Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych Brześcia i Obwodu Brzeskiego Aleksandra Nawodniczego. Jak podała białoruska, państwowa agencja informacyjna BiełTa polski działacz społeczny został zatrzymany „w sprawie o heroizację zbrodniarzy wojennych”.

11 marca prezes Forum – Anna Paniszewa opublikowała swoje nagrane wystąpienie w mediach społecznościowych Anna Paniszewa. Jak stwierdziła działalność jej organizacji „miała na celu odrodzenie polskiej kultury w Brześciu i obwodzie brzeskim” oraz „upowszechniać najlepsze wzory polskiej kultury muzycznej, literackiej, historycznej wśród etnicznych Polaków Brześcia, a także wszystkich chętnych”. Paniszewa stanowczo odrzuciła oskarżenia białoruskich władz. Wystąpienie zostało nagrane w Polsce, gdzie polska działaczka przebywała w delegacji. Dzień później wróciła na Białoruś, gdzie została zatrzymana przez funkcjonariuszy. W Internecie pojawiło się następnie krótkie nagranie z przesłuchania Paniszewej na którym skarży się ona na użycie przemocy. Pojawiły się też niepotwierdzone informacje, że rozpoczęła ona głodówkę w areszcie śledczym.

Po aresztowaniu Paniszewej i Nawodniczego przedstawiciele prokuratur nachodzili także inne społeczne organizacje oświatowe białoruskich Polaków. Według informacji jaką nasza redakcja uzyskała od anonimowego źródła, w Brześciu miejscowe władze oświatowe wydały polecenie by wszyscy wychowawcy klas we wszystkich szkołach państwowych w tym mieście sporządzili listę uczniów uczących się języka polskiego wraz z adnotacjami gdzie dane dziecko uczy się polszczyzny. Prokuratura miasta Brześcia zwróciła się także do władz obwodu brzeskiego o delegalizację podmiotu prowadzącego Polską Szkołę Społeczną im. Romualda Traugutta.

W ciągu kolejnych tygodni władze Białorusi doprowadziły do aresztowania czołowych działaczy Związku Polaków na Białorusi: Andżeliki Borys, Andrzeja Poczobuta, Ireny Biernackiej i Marii Tiszkowska. Stawia się im zarzuty z tego samego paragrafu co Paniszewej i również w ich przypadku śledczy uważają, że znamiona takie przestępstwa spełnia uczenie o Armii Krajowej i „żołnierzach wyklętych” oraz ich upamiętnianie w ramach działalności ZPB.

Działaniom wymierzonym w miejscowych Polaków towarzyszy nasilona kampania białoruskich mediów oficjalnych ukazująca w negatywnym świetle II Rzeczpospolitą, Armię Krajową i „żołnierzy wyklętych” jako prowadzących opresję czy nawet „ludobójstwo narodu białoruskiego”. Hasło to pojawiło się na środowych pikietach pod ambasadą i konsulatami Polski przeprowadzonych przez zwolenników reżimu łukaszenkowskiego. Pojawiło się na nich również hasło „Polska hiena Europy”, które wcześniej zostało użyte w materiale głównego państwowego dziennika prasowego opublikowanym w rocznicę podpisania traktatu ryskiego zatwierdzającego przynależność Kresów Wschodnich do Polski.

Niedawno władze Białorusi zlikwidowały Polską Szkołę Społeczną im. Traugutta w Brześciu. 19 kwietnia sąd gospodarczy Brześcia podjął decyzję o wykreślenia z rejestru spółki z ograniczoną odpowiedzialnością „Polskaja Szkoła”. Spółka ta stanowiła formalną podstawę dla działalności Polskiej Szkoły Społecznej im. Romualda Traugutta działającej w Brześciu od 2016 r. Szkoła ucząca języka polskiego oraz historii Polski była prowadzona przez działaczy legalnej organizacji Forum Polskich Inicjatyw Brześcia i Obwodu Brzeskiego. Sąd przychylił się do wniosku administracji rejonu (dzielnicy) lenińskiego Brześcia, która uznała, że podmiot stanowiący podstawę dla działalności polskiej szkoły społecznej musiał zostać zlikwidowany „w celach obrony interesów państwowych i społecznych”. Formalna likwidacja spółki „Polskaja Szkoła” ma zostać zakończona w ciągu trzech miesięcy.

Na Białorusi mieszka co najmniej 288 tys. etnicznych Polaków, którzy stanowią największą autochtoniczną społeczność kresowych Polaków.

ZnadNiemna.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply