W związku z 100. rocznicą Traktatu Ryskiego główny białoruski dziennik rządowy opublikował propagandowy materiał krytykujący II RP i określający nasz kraj mianem „hieny Europy”, opisując wojnę z bolszewikami, zjednoczenie z Polską Górnego Śląska czy Wileńszczyzny jako „agresję”. Teksty w krytycznym względem Polski tonie ukazały się też w „niezależnym” serwisie Radia Swoboda.

Portal głównego białoruskiego dziennika rządowego „Biełarus Siewodnia” opublikował w czwartek materiał z okazji 100. rocznicy Traktatu Ryskiego, poświęcony głównie Polsce i zatytułowany „Ukąszenie hieny”. Polskę porównano w niej do „hieny Europy” i skrytykowano jej działania w okresie międzywojennym jako agresywne i skierowane przeciwko sąsiadom. Nawiązano do wypowiedzi brytyjskiego premiera Winstona Churchila, według którego Polacy nie są w stanie walczyć na równi z silnymi państwami, ale mogą jak hiena ugryźć w plecy tych, którzy upadli. Według białoruskiej gazety, takie zachowanie jest typowe dla polskich elit politycznych, tęskniących za czasami imperium Jagiellonów – rzekomo również dziś, gdy jednak „nikt z sąsiadów nie osłabł jeszcze na tyle, żeby można było im coś odgryźć”.

W materiale Polsce zarzucono w okresie międzywojennym rewizjonizm względem prawie wszystkich sąsiadujących z nią krajów. Oskarżono Polaków, że w 1938 roku wspólnie z Adolfem Hitlerem i III Rzeszą wzięli udział w rozbiorze Czechosłowacji, uniemożliwiając Armii Czerwonej przyjście „na pomoc” temu krajowi i anektując jego część, czyli Zaolzie. Według białoruskiej stacji, dzisiejsze polskie elity polityczne kierują się podobnymi przesłankami, z tą różnicą „nikt z sąsiadów nie osłabł jeszcze na tyle, żeby można było im coś odgryźć”.

„Ukąszenie hieny Europy w pełnym wymiarze Białoruś odczuła na sobie po wyborach prezydenckich w 2020 roku” – twierdzi białoruskie medium. Dodaje, że „w przeciwieństwie do wydarzeń z początku XX wieku tym razem Polska nie zdołała niczego Białorusi odgryźć”. Zaznacza, że dzięki traktatowi ryskiemu, zawartemu na bardzo korzystnych dla Warszawy warunkach, „Polacy otrzymali to, co nazywają Kresami Wschodnimi – rozległe ziemie zamieszkałe głównie przez ludność białoruską i ukraińską”.

Zarzucono Polsce, że w ciągu 20 lat „ofiarami jej agresji stały się wszystkie sąsiednie kraje”. W ten sposób białoruskie medium określiło m.in. walkę o przyłączenie Górnego Śląska do odrodzonej Polski, przedstawiając powstania śląskie jako zbrojną ingerencję z zewnątrz w regionie, w którym większość ludności chciała należeć do Niemiec. W podobnym tonie opisano też „pretensje” Polski do Śląska Cieszyńskiego, do Wilna względem Litwy oraz względem ZSRR o „ukraińskie i białoruskie ziemie”. Podano, że Polsce proponowano przebieg granicy wschodniej wzdłuż tzw. linii Curzona. Zaznaczono, że w przybliżeniu są to obecne wschodnie granice państwa polskiego, „ale Polsce to było mało” i dlatego zaatakowała Związek Sowiecki, żeby zająć ziemie dalej na wschód, co zostało potwierdzone przez traktat ryski.

Białoruska gazeta zarzuca II RP, że wbrew postanowieniom traktatu nie chroniła mniejszości narodowych, „a faktycznie prowadziła przymusową polonizację wśród Białorusinów i Ukraińców”, a „wielu aktywistów osadzono w obozie koncentracyjnym w Berezie Kartuskiej”.

„Historyczna sprawiedliwość stała się 17 września 1939 roku wraz z oswobodzicielskim pochodem Armii Czerwonej. Białoruskie ziemie po raz pierwszy w swojej historii zostały zjednoczone w ramach projektu narodowego” – twierdzą autorzy materiału. Załączono do niego propagandowe materiały sowieckie z 1939 roku, pokazujące przewrócone polskie słupy graniczne, rozrywanie i ściąganie polskiej flagi i zachwalające „koniec granicy rozdzielającej braterskie narody” oraz upadek „symboli gnębienia i bezprawia”.

Dodajmy, że materiały rocznicowe utrzymane w podobnym tonie, choć nie do tego stopnia, zamieszczono również na oficjalnym serwisie Radia Swoboda, finansowanym ze środków amerykańskiego Kongresu. Przypomniano m.in. o rocznicy „traktatu ryskiego, który podzielił Białoruś”. Opublikowano też obszerny artykuł historyczny na tematów rozmów i kulisów zawarcia traktatu, utrzymany jednak w narracji o tym, jakoby Polacy i sowieci podzielili między siebie bezbronną Białoruś, bez udziału strony białoruskiej i bez brania pod uwagę zdania Białorusinów. „Białoruś została podzielona, o czym zdecydowali w Rydze podczas tajnych spotkań na początku października [Adolf] Joffe [szef delegacji sowieckiej] i [Jan] Dąbski [polski wiceminister spraw zagranicznych]. (…) Białorusini nie mieli czego świętować” – podsumowano w artykule.

Ponadto, Radio Svoboda zamieściło podwójny wywiad z polskim historykiem Łukaszem Kamińskim, byłym szefem IPN oraz z białoruskim historykiem Aleksandrem Paszkiewiczem. W artykule już w początkowej części napisano, że po podzieleniu ziem białoruskich Polska „prowadziła twardą politykę asymilacyjną względem mniejszości”, zaś sam traktat ryski „dla ukraińskich i białoruskich ruchów narodowych okazał się katastrofą”.

W tekście wyraźnie wskazano też, że ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej wynikało z tego, że polskie władze prowadziły „prześladowania na tle narodowym” względem Ukraińców. Mowa jest też o „kontrowersyjnej spuściźnie Żołnierzy Wyklętych”, przedstawionych jako zbrodniarzy, dopuszczających się zbrodni na Białorusinach i Ukraińcach.

W latach 20. i 30. XX wieku mieszkańcy zachodniej Białorusi i zachodniej Ukrainy byli obiektem prześladowań na tle narodowościowym ze strony władz polskich, a ich rodacy na wschodzie byli ofiarami społecznych eksperymentów bolszewików. Wszystko to miało swoje konsekwencje w czasie II wojny światowej – wystarczy przypomnieć o rzezi wołyńskiej czy kontrowersyjną spuściznę polskich „żołnierzy wyklętych”, dopuszczających się zbrodni na ludności ukraińskiej i białoruskiej. Dziś słychać echo tamtych wydarzeń: niedawny konflikt dyplomatyczny między Polską a Białorusią zapoczątkował nieoficjalna uroczystość pamiątkowa w Brześciu 28 lutego br., zorganizowana przez przedstawicieli mniejszości polskiej na cześć „żołnierzy wyklętych”” – czytamy w artykule.

Przeczytaj: Onet powiela łukaszenkowską propagandę nt. Polaków na Białorusi

W wywiadzie z kolei Paszkiewicz mówi m.in. o tym, że większość miejscowej ludności na „zachodniej Białorusi” nie lubiła Polaków, bo zachowywali się jak „administracja okupacyjna”. Krytykował też „represyjną politykę” II RP względem mniejszości narodowych, twierdząc, że jej liderzy trafiali do więzień i „obozu koncentracyjnego” w Berezie Kartuskiej.

ZOBACZ: Wolność dla Paniszewej – kolejny wywiad w Kresy TV [+VIDEO]

Białoruska propaganda

Jak informowaliśmy, kilka dni temu białoruska stacja ONT wyemitowała propagandowy, oparty na nieprawdziwych tezach materiał, w którym zaatakowano polskich działaczy i Polaków z Białorusi w związku z upamiętnieniem „Żołnierzy Wyklętych”. W materiale wystąpiła m.in. działaczka SLD Justyna Klimasara, która publicznie się tym chwaliła.

Zaprezentowano na nim mocno propagandowy materiał Andrieja Aleksandrowa, oparty na nieprawdziwym twierdzeniu, jakoby lokalne obchody Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” miały być poświęcone pamięci Romualda Rajsa ps. Bury. Jako rzekomy „dowód” pokazano kadry z nagrania ze spotkania, na którym polscy harcerze z Brześcia śpiewają „Rotę”. Zaznaczono, że w wydarzeniu uczestniczyła Anna Paniszewa, dyrektorka szkoły i prezes Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych Brześcia i Obwodu Brzeskiego oraz polski konsul, Jerzy Timofiejuk. Następnie narrator, zapewne Aleksandrow, kłamliwie twierdzi, jakoby świadomie upamiętniali oni właśnie „Burego”, podkreślając przy tym, że jego żołnierze mordowali białoruskie kobiety i dzieci. Zaznaczmy, że ta nieprawdziwa narracja o upamiętnianiu Rajsa w Brześciu jest od początku intensywnie lansowana i propagowana przez białoruskie media i władze.

Zobacz: Rajs „Bury” jako torturujący „morderca” na banerze Białorusinów demonstrujących w Warszawie

Przeczytaj: Polski dyplomata odpowiada białoruskim władzom w sprawie „Burego”

„Skandal. W cywilizowanym świecie nie do pojęcia, jak można było w ogóle coś takiego zorganizować” – twierdzi narrator. Później twierdzi też, że upamiętnianie Żołnierzy Wyklętych „wywołuje falę krytyku również wśród Polaków”. W materiale zacytowano następnie trzy osoby, które krytycznie wypowiadają się na ten temat: politolog Tomasz Jankowski, sekretarz generalny prorosyjskiej partii Zmiana i autor piszący dla polskojęzycznej redakcji rosyjskiego serwisu Sputnik, Janusz Niedźwiedzki, prezes Stowarzyszenia Europejska Rada na rzecz Demokracji i Praw Człowieka, również związany ze „Sputnikiem” oraz Justyna Klimasara, działaczka SLD należąca do Rady Krajowej Federacji Młodych Socjaldemokratów. Wszyscy krytycznie skomentowali upamiętnianie w Polsce żołnierzy powojennego podziemia antykomunistycznego.

Klimasara sama pochwaliła się na swoim profilu społecznościowym tym, że wypowiedziała się dla białoruskiej telewizji i wystąpiła w materiale, propagującym fałszywe i zakłamane tezy na temat obchodów ku pamięci „Żołnierzy Wyklętych” w Brześciu.

„Moim zdaniem to rehabilitacja nacjonalizmu. To wspieranie skrajnie nacjonalistycznych grup, które pojawiły się w Polsce. Rajs zabijał ludzi i nie może być bohaterem. To manipulacja faktami. Zabijali kobiety i dzieci. Jeśli chcemy stosunków z Białorusią, to musimy przyznać, że banda Rajsa zabijała Białorusinów” – mówi Klimasara w swojej wypowiedzi dla białoruskiej stacji telewizyjnej.

Przypomnijmy, że Instytut Pamięci Narodowej wydał w 2019 r. komunikat, w którym podważył swoje wcześniejsze ustalenia w sprawie czynów kpt. Romualda Rajsa „Burego”. Czytamy w nim, że przypisywanie „Buremu” zbrodni ludobójstwa „nie odpowiada stanowi faktycznemu”.

W komunikacie wskazano na ustalenia dr Kazimierza Krajewskiego i mec. Grzegorza Wąsowskiego z Fundacja Pamiętamy, którzy odrzucili tezę, iż 3. Wileńską Brygadą NZW kierowały motywy religijno-narodowościowe. Badacze ci po zrekonstruowaniu działań „Burego” i jego żołnierzy z przełomu stycznia i lutego 1946 uznali, że Bury” nie działał z zamiarem zniszczenia (ani w całości, ani w części) społeczności białoruskiej lub też społeczności prawosławnej zamieszkałej na terenie Polski w jej obecnych granicach. Ich zdaniem częściowe spalenie 5 wsi, zastrzelenie łącznie kilkunastu mężczyzn i rozstrzelanie grupy 30 furmanów odbyło się z innych przyczyn. Z kolei śmierć kobiet i dzieci, która, jak napisali, „bez wątpienia kładzie się cieniem na działalności tak samego +Burego+, jak i jego podkomendnych”, uznano za niezamierzoną.

Wina „Burego” polega w tym zakresie na stworzeniu sytuacji, nad którą nie był w stanie zapanować, i w wyniku której, niezależnie od jego zamierzeń, zginęły osoby, które w żadnym wypadku nie powinny były ucierpieć – pisali Krajewski i Wąsowski, na których opinię powołuje się IPN.

sb.by / svaboda.org / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Stefans
    Stefans :

    Skoro nawet amerykańska rządowa rozgłośnia podaje takie informacje to musi to być prawda, przecież trudno przypuścić, żeby najlepszy przyjaciel i sojusznik rozpowszechniał kłamliwe informacje, no chyba że ……?

  2. zp
    zp :

    dla mnie to wygląda na rosyjskie działanie. Podobne do naszych działań w relacji z naszym sojusznikiem. Przykre, że nie słychać o reakcji naszej dyplomacji. Tym bardziej, że właśnie teraz minął termin ubiegania się o zapisane reparacje od Rosji, i do tej pory, że czesi nie oddali i winni są 340ha.
    Co do angoli: pozwólmy im się rozpaść na 3 kraje. Nie będą mówili o innych.