W ramach akcji ostrzegawczej przeciwko protestowi polskich przewoźników, ukraińscy przewoźnicy częściowo zablokowali w Korczowej-Krakowcu wjazd na Ukrainę dla polskich aut. Organizator nazwał protestujących Polaków terrorystami. „To drugi front uruchomiony przez Rosję i wspierany przez partię Konfederacja, polską partię, która jest prorosyjska”.

We wtorek organizacja pozarządowa „Międzynarodowi Samochodowi Przewoźnicy Ukrainy” w ramach akcji ostrzegawczej przeprowadzili blokadę przy granicy ukraińsko-polskiej, w rejonie przejścia granicznego Korczowa-Krakowiec. Jak podają ukraińskie media, w ten sposób chcieli „przekonać polskich przewoźników, że blokowanie przez nich granicy szkodzi nie tylko Ukrainie, ale też Polsce”.

Do akcji dołączyli ukraińscy przewoźnicy i kierowcy ciężarówek, którzy mówili, że są oburzeni protestem Polaków.

Ukraińcy nie utrudniają pracy na przejściu granicznym. Blokują jednak autom z Polski wjazd na Ukrainę. Na akcję przybyło blisko 30 ciężarówek. Miały one z przodu transparenty z napisami w językach ukraińskim i angielskim, m.in. „Stop blokadom na granicach!”, „Prawdziwe braterstwo to nie dyskryminacja”, „Znieść blokadę, pozwólcie ukraińskim kierowcom wrócić do domu”, czy „Ukraina straci, Polska przegra”.

„Nasi kierowcy są zablokowani, żyją w samochodach bez żadnych warunków. Wszystko dzieje się dlatego, że mała grupa terrorystów, inaczej ich nie nazwę, zablokowała trzy granice [tj. przejścia graniczne – red.]” – oświadczył szef organizacji „Międzynarodowi Samochodowi Przewoźnicy Ukrainy”, Wołodymyr Mychałewycz.

„Dlaczego terroryści? Bo oni faktycznie wzięli wszystkich naszych kierowców jako zakładników. Jesteśmy też pewni, że jest to drugi front uruchomiony przez Rosję i wspierany przez partię „Konfederacja”. To jest polska partia, która jest prorosyjska” – twierdził Mychałewycz.

Zdaniem ukraińskich przewoźników, obecna sytuacja powoduje nadmierne szkody dla gospodarek obu krajów. Wzywają też protestujących Polaków, aby nie walczyć ze sobą, ale by zjednoczyć się w celu utrzymania bezpieczeństwa żywnościowego świata. Twierdzą, że teraz Ukraina jest blokowana od wschodu przez Rosję, a od zachodu przez polskich przewoźników.

W rozmowie z serwisem Zaxid.net jeden z ukraińskich przewoźników twierdził, protestujący Polacy nie przepuszczają ciężarówek z towarami i produktami niebezpiecznymi. Częściowo sytuacja miała ulec zmianie po wizycie delegacji ukraińskiej. Kierowca ostrzega, że w razie wycieku niebezpiecznej substancji może dojść do zatrucia.

Ukraińcy kierowcy zapewniają, że na razie nie planują blokowania ruchu i nie będą zakłócać funkcjonowania przejścia granicznego. Nie wykluczają jednak, że jeśli ich akcja nie przyniesie rezultatu, to w przyszłości zablokują granicę.

Dodajmy, że jeden z organizatorów i liderów strajku polskich przewoźników, działacz Konfederacji Rafał Mekler, podczas gdy Ukraińcy zablokowali wjazd dla polskich aut, w Korczowej „policja nadal przeprowadza ukraińskie ciężarówki bez kolejki”.

Jak pisaliśmy, we wtorek słowaccy przewoźnicy dołączyli do protestu Polaków i zablokowali główne przejście graniczne z Ukrainą Użhorod-Vyšné Nemecké. Domagają się przywrócenia systemu zezwoleń dla ukraińskich firm transportowych.

Przypomnijmy, że już kilka dni temu słowaccy kierowcy ciężarówek zorganizowali krótką blokadę głównego przejścia granicznego z Ukrainą, w geście solidarności z protestującymi Polakami. Grozili wówczas zablokowaniem granicy, jeśli ich postulat nie zostanie spełniony.

Przeczytaj: “Porozumienie UE-Ukraina należy wypowiedzieć”. Wspólne oświadczenie przewoźników z Polski, Węgier, Czech, Słowacji i Litwy

Protest polskich przewoźników na granicy z Ukrainą trwa od 6 listopada. Przedstawiciele branży blokują przejścia graniczne z Ukrainą w woj. lubelskim i podkarpackim.  Blokady dróg dojazdowych do przejść granicznych z Ukrainą związane są z liberalizacją przepisów w sprawie transportu międzynarodowego na terenie Unii Europejskiej. Polscy przewoźnicy chcą zwrócić uwagę na sytuację w obszarze przewozów transportowych w Polsce i rozpoczęcie rozmów polsko-ukraińskich. W przypadku osiągnięcia kompromisu, mieliby zrezygnować z blokady przejść granicznych.

Polscy przewoźnicy domagają się przywrócenia systemu wydawania zezwoleń transportowych dla przewoźników ukraińskich i zmniejszenia ich ilości do poziomu sprzed rosyjskiej inwazji na Ukrainę tj. 200 tys. rocznie. Chcą też zaostrzenia zasad przewozu EKMT, wprowadzenia osobnej kolejki w systemie elektronicznym dla pojazdów transportowych zarejestrowanych na obszarze UE, a także osobnej dla pustych ciężarówek (obecnie muszą czekać 10-12 dni). Chcą też zapewnienia im dostępu do ukraińskiego systemu „Szlach” (Droga).

Czytaj: Media: Rząd zgodził się w Brukseli na zniesienie zezwoleń dla ukraińskich przewoźników

Przypomnijmy, że do protestu dołączyli także rolnicy z Oszukanej Wsi. “Wspieramy przewoźników, bo Ukraina wykańcza, i rolników, i transportowców. Nie wiemy, jaka branża będzie następna” – podkreślił Roman Kondrów ze stowarzyszenia Oszukana Wieś, cytowany w piątek przez Tygodnik Poradnik Rolniczy.

Pisaliśmy też, że według ukraińskiego wiceministra infrastruktury Serhija Derkacza i agencji Ukrinform, większości postulatów protestujących polskich przewoźników nie da się zrealizować. Twierdzą oni, że strona polska już wcześniej przyznała, że spełnienie jednego z kluczowych żądań jest nierealne.

Jak podaliśmy, ukraińskie władze oświadczyły, że w ramach rozmów polsko-ukraińskich ws. protestu polskich przewoźników na granicy nie ma tematu zmiany czy anulowania umowy o liberalizacji transportu. Twierdzą też, że Polacy, blokując granice, szkodzą nie tylko Ukrainie, ale również Polsce i krajom unijnym.

Czytaj również: Policja pomaga ukraińskim kierowcom ominąć protest polskich przewoźników. „Zrobiono nas w bambuko”

zaxid.net / rubryka.com / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply