IPN w Rzeszowie twierdzi, że Naczelnik Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa nie ma nic wspólnego z usuwaniem upamiętnień polskich żołnierzy i milicjantów, którzy zginęli w walce z UPA na Podkarpaciu i „nie wydaje żadnych nakazów” w tej sprawie. „To stanowisko budzi coraz większe moje obawy o brak państwowej percepcji niektórych urzędników IPN” – odpowiada prof. Zapałowski.

Niedawno pisaliśmy o kontrowersjach dotyczących działalności Naczelnika Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Rzeszowie, dra Piotra Szopy. Na sprawę zwrócił uwagę dr hab. Andrzej Zapałowski, profesor URz, historyk i radny miasta Przemyśla, który jest też członkiem Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przy IPN w Rzeszowie. Rada ta zajmuje się m.in. kwestiami dotyczącymi pomników. Zdaniem profesora, działalność naczelnika doprowadza do usuwania z przestrzeni publicznej Podkarpacia kolejnych upamiętnień polskich żołnierzy i milicjantów, którzy zginęli broniąc polskiej ziemi i ludności przed banderowcami. „Dekomunizacja w jego wykonaniu jest depolonizacją” – mówił prof. Zapałowski, szeroko komentując działalność Biura, kierowanego przez dra Szopę.

Przeczytaj: Naczelnik z rzeszowskiego IPN usuwa upamiętnienia polskich żołnierzy walczących z UPA. Prof. Zapałowski: to depolonizacja

W piątek do naszej publikacji odniósł się oddział IPN w Rzeszowie, twierdząc, że dr Szopa nie ma nic wspólnego z usuwaniem wspomnianych upamiętnień i „nie wydaje żadnych nakazów” w tej sprawie, gdyż „za usunięcie pomnika niezgodnego z zapisami ustawy odpowiada właściciel lub użytkownik wieczysty nieruchomości”. Z kolei „w przypadku braku działań z jego strony czynności administracyjne prowadzące do usunięcia pomnika podejmuje właściwy miejscowo wojewoda”.

„Zatem ani IPN, ani pracownicy Instytutu nie mogą też likwidować kolejnych upamiętnień” – pisze rzeszowski IPN,  twierdząc, że przekazane przez prof. Zapałowskiego informacje “nie odpowiadają prawdzie”.

Zaprzeczono też innym twierdzeniom historyka, w tym temu, jakoby dr Szopa sporządzał opinie ws. upamiętnień i wysyłał je do Wojewódzkiego Nadzoru Budowlanego, gdyż „nie ma takich kompetencji”. Instytut twierdzi też, że „nieprawdą jest, że dr Szopa wnioskował o rozbiórkę m.in. pomnika w rejonie Nakła w gminie Stubno” i że nie zaopiniował usunięcia tablicy z nazwiskami milicjantów z pomnika w Żohatynie. W komunikacie przywołano w tym kontekście opinię Instytutu Pamięci Narodowej z 19 marca 2018 r., według której „IPN nie jest za całkowitym wymazaniem pamięci o wspomnianych wydarzeniach z historii Gminy Bircza, bowiem jest faktem, że wspomniani żołnierze i funkcjonariusze bronili mieszkańców przed agresją Ukraińskiej Powstańczej Armii”. Dodano też, że ze strony IPN „zaproponowano dostosowanie tablicy do zapisów ustawy”, załączając nową wersję inskrypcji dla upamiętnienia w Żohatynie.

W rozmowie z portalem Kresy.pl prof. Zapałowski powiedział m.in., że kiedy już jest konieczność usunięcia konkretnej tablicy i zamienienia jej na inną, to powinno się to odbyć jednocześnie. „Nie może być tak, że po 2-3 lata stoją kikuty pomników, a ludzie pamiętają, że chodzi o ludzi, którzy zginęli broniąc życia” – powiedział. IPN w Rzeszowie twierdzi, że to nieprawda, gdyż według ustawy dekomunizacyjnej „obowiązek realizacji jej zapisów spoczywa na <<właścicielu albo użytkowniku wieczystym nieruchomości, na której znajduje się pomnik>>”. Dodano, że taka osoba „może ubiegać się o wsparcie ze strony IPN”.

Ponadto IPN zaprzecza wypowiedziom profesora, iż dr Szopa zdecydował, „żeby nocą odciąć z pomnika w Lesku piastowskiego orła”. Twierdzi, że chodziło o „dostosowania rzeczonego monumentu do zapisów ustawy o zakazie propagowania komunizmu”, poprzez „zastąpienie wieńczącego pomnik symbolu orła bez korony, orłem nawiązującym do obowiązującego godła państwa polskiego”. Zaznaczono też, że to władze samorządowe zdemontowały orła, twierdząc, że wcześniej „zdecydowały o umieszczeniu nowego symbolu orła zgodnego z obowiązującym godłem państwowym na tablicy inskrypcyjnej”.

W sobotę rano prof. Zapałowski odniósł się do stanowiska IPN w Rzeszowie, zamieszczając wpis na Facebooku. Jego zdaniem, w swoim tekście Instytut stosuje „wymijające manipulacje”.

„Wymijające manipulacje tekstowe IPN są niepoważne, gdyż pomniki są likwidowane w oparciu o opinię kierowanego przez dr Piotra Szopę „Biura”, które są przesyłane do Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego, a tenże na ich podstawie pod karami finansowymi nakazuje wójtom i burmistrzom ich rozbiórkę” – podkreśla prof. Zapałowski.

Historyk zamieścił też kopię dokumentu, który według niego wskazuje, że „IPN mija się z prawdą” w kontekście nakazu rozbiórki pomnika w Nakle. Dodał, że „podobne nakazy poszły do wszystkich samorządowców”. Skomentował też sytuację dotyczącą pomnika w Żohatynie.

„Z pomnika w Żohatynie usunięto, kim byli ludzie polegli (domniemanie, że to cywile). Był on poświęcony milicjantom, a nie MO i jest to zakłamywanie historii przez rzeszowski IPN. Z wersji napisu na tablicy usunięto m.in. nazwisko komendanta MO w Birczy, Aleksandra Michalskiego, który zginął na terenie gminy Żohatyń prawdopodobnie z ręki <<bezpieczniaka>>. Był podejrzewany o wcześniejszą współpracę z polskim podziemiem i kierował akcjami przeciwko UPA” – napisał historyk.

„To stanowisko budzi coraz większe moje obawy o brak państwowej percepcji niektórych urzędników IPN” – podsumował prof. Zapałowski.

rzeszow.ipn.gov.pl / Facebook / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Czeslaw
    Czeslaw :

    Upamiętnienie powinno być zgodne z rzeczywistością a nie z aktualną polityką. Jeżeli bohaterem był milicjant to należy pisać że milicjant a nie policjant, jeżeli zbrodniarzem był milicjant to należy pisać że milicjant a nie policjant. Przecież są a raczej byli świadkowie którzy twierdzili że były takie przypadki że przed śmiercią z rąk rezunów ukraińskich uratowali ich Niemcy lub Rosjanie. Podobnie jak wielu więżniów obozów koncentracyjnych od śmierci uratowała Armia Czewona. Czasy wojny to nie wszystko jest takie proste czarno białe

  2. wnuk rezuna
    wnuk rezuna :

    Ci tak zwani “milicjanci”, albo inaczej “utrwalacze Władzy Ludowej (komunistycznej)”, to byli najczęściej prości niewykształceni chłopcy wiejscy, którzy ryzykując życiem, bronili swoich Rodzin, chat i dobytku przed zbrodniczym i złodziejskim ukraińskim nacjonalizmem spod znaku UPA. A bardzo często byli to ludzie szukający zemsty za zbrodnie na swoich rodzinach i bliskich. Przypisywanie im motywacji ideologicznych jest kompletną nieznajomością ówczesnych realiów. Celem UPA oficjalnym i bezdyskusyjnym, było oderwanie od Polski terenów na zachód od Sanu (linia Curzona) i likwidacja biologiczna na tych terenach Polaków i wszystkich “nie-ukraińców”. Dlatego też Ci “komunistyczni milicjanci”, bronili Polski i Polaków. Takiej Polski jaka była wówczas możliwa. Innej władzy i innej pomocy w obronie polskiej ludności na tych terenach nie było. Paradoksem jest, że największą pomoc z walce z banderyzmem w Polsce, w latach 1943-1945, uzyskaliśmy od Armii Czerwonej, a zwłaszcza wyspecjalizowanych ( np. w obławie augustowskiej itp) oddziałów NKWD, które były bardzo skuteczne w likwidacji (mordowaniu) banderowców. Podobnie jak niestety w mordowaniu partyzantki AK-owskiej.
    konkluzja……
    Zmiany szyldów na tych pomnikach, nie powinny nam wymazywać pamięci o tych młodych ludziach którzy w najlepszej wierze, oddawali życie za swoja ojczyznę i swoje rodziny w obronie Polski przed zbrodniczym ukraińskim nacjonalizmem. W tej najokropniejszej i najbrudniejszej z wojen, narzuconej nam siłą przez naszego wschodniego sąsiada.