Władze Unii Europejskiej bardzo opieszale podchodzą do wykorzystywania przez importerów z Ukrainy luki w przepisach i zalewania europejskiego rynku tanim mięsem drobiowym. – napisała w czwartek “Rzeczpospolita”.
Jak odnotował portal dziennika “Rzeczpospolita”, w ciągu pierwszych 10 miesięcy 2018 roku z Ukrainy do UE sprowadzono bezcłowo 45,4 tys. ton mięsa drobiowego. To prawie połowa całego importu mięsa drobiowego z Ukrainy do UE. Unikanie ceł jest możliwe dzięki luce prawnej, o której wiadomo od ponad dwóch lat. Mimo to Komisja Europejska zrobiła niewiele, by chronić europejski rynek przed zalewem taniego mięsa z Ukrainy.
O wykorzystywaniu tej luki w przepisach pisaliśmy w sierpniu 2018 roku. Według obowiązujących przepisów dotyczących kontyngentów bezcłowych przyznanych Ukrainie przez UE, ukraińscy producenci mięsa drobiowego mogą wyeksportować do krajów członkowskich Unii Europejskiej nie więcej, niż 40 tys. ton rocznie. Cła nie dotyczą jednak produktów z kategorią „inne”. Pod takim oznaczeniem trafiają do UE filety drobiowe z kością. W zakładach w Holandii czy na Słowacji mięso jest oddzielane od kości i sprzedawane jako produkt z UE, holenderski lub słowacki, choć faktycznie pochodzi z Ukrainy, a w krajach unijnych jest jedynie „obrabiane”.
“Rzeczpospolita” przypomniała, że w maju 2018 roku holenderscy europarlamentarzyści alarmowali, że w ten sposób Ukraina dzięki taniej sile roboczej i niskim standardom produkcji zalewa europejski rynek tanim mięsem omijając bariery celne. Osobną interpelację złożył polski europoseł Czesław Siekierski. Wówczas KE wezwała Ukrainę do wspólnego zajęcia się tą sprawą a w listopadzie ub. roku Rada Europejska upoważniła Komisję Europejską do rozpoczęcia negocjacji z Ukrainą w sprawie zmiany stawki celnej. Przy okazji miałoby dojść do stopniowego podwyższania kontyngentu oraz przywrócenia wysokich ceł na dostawy ponad wyznaczony kontyngent. Według “Rzeczpospolitej” negocjacje z Ukrainą na ten temat mają zacząć się “wkrótce”.
“Rz” zacytowała także opinię Jana Wolffa, wicedyrektora ds. eksportu w firmie SuperDrob. Według niego dopuszczenie ukraińskich importerów na europejski rynek to decyzja “polityczna”, która nie jest dobra dla branży drobiarskiej. “Nasza branża ma wątpliwości odnośnie do jakości i bezpieczeństwa ukraińskich produktów. Ukraińcy rozmawiają też z Chińczykami, ale na razie mają problem z ptasią grypą.’ – mówił Wolff.
CZYTAJ TAKŻE: Polska branża drobiarska przerażona zalewem taniego ukraińskiego mięsa
Kresy.pl / rp.pl
Oj, bo dla KE ważniejsze są ruchy feministyczne i gender. To jest priorytet, a nie jakiś tam handel, czy żywność.
@1000_szabel poza tym, oni są ofiarami rosyjskiej agresji, więc “im się należy”, nieważne że kosztem UE a w szczególności polskiego rolnictwa.
Panowie ,importer to ten który sprowadza ,a z tego co czytałem, to Ukraińcy zaczęli zalewać rynek UE swoim drobiem ,czyli są eksporterami.