Bez potępienia dotychczasowej działalności Wołodymyra Wjatrowycza, jego odwołanie nie powinno wzbudzać najmniejszego entuzjazmu, a wręcz rozczarowanie, że nastąpiło to z takim opóźnieniem – powiedział w rozmowie z RIRM prof. Włodzimierz Osadczy.
Jak informowaliśmy wcześniej, niesławny szef ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, „kłamca wołyński” Wołodymyr Wjatrowycz odchodzi ze stanowiska. W środę na stronie internetowej UIPN podano, że został on zwolniony przez ukraiński rząd. Dymisja Wjatrowycza była spodziewana, ponieważ był on człowiekiem związanym z poprzednią ekipą rządzącą. Bezskutecznie kandydował nawet do parlamentu w lipcowych wyborach z listy partii Petra Poroszenki.
W komentarzu dla portalu Radia Maryja prof. Włodzimierz Osadczy, historyk z Centrum Ucrainicum KUL zwrócił uwagę, że odwołanie Wjatrowycza nastąpiło praktycznie po pół roku od przejęcia władzy przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.
– Na taką decyzję czekaliśmy od razu, zakładając, że rządy pana Zełenskiego będą swoistym zaprzeczeniem, zresztą jak to generalna większość Ukraińców oczekiwała, dotychczasowych nieudolnych i bardzo niekorzystnych, gdy chodzi o relacje polsko-ukraińskie, rządów Poroszenki. Tak się niestety nie stało – powiedział profesor.
– Widzimy, że poczynania pana Zełenskiego są bardzo ostrożne i wyczekujące, w tym też w sprawach dla nas bardzo priorytetowych dotyczących polityki pamięci, w kwestiach funkcjonowania Ukrainy, której istnienie jest oparte na ideologii, której narracja historyczna i życie społeczne są oparte na ideologii banderyzmu – zaznaczył.
Zdaniem prof. Osadczego, nie widać ze strony ekipy Zełenskiego żadnych istotnych kroków, które mogłyby świadczyć o tym, że ukraiński prezydent szykuje się do jakiś zmian w tej kwestii. Tłumaczy też, dlaczego według niego takie kroki nie będą widoczne:
– (…) dlatego że banderyzm zaczął funkcjonować jako element polityki Ukrainy. Bojówki nacjonalistyczne, zahartowane w walkach na wschodzie kraju, stały się też istotnym elementem wewnętrznych rozgrywek politycznych między oligarchami.
Zwrócił też uwagę, że tak kontrowersyjne formacje, jak pułk Azow czy batalion Ajdar, znane m.in. z odwoływania się do symboliki neonazistowskiej, zostały włączone w struktury Gwardii Narodowej Ukrainy. – Różne inne niesformalizowane, niekontrolowane przez rząd bojówki też funkcjonują jako samodzielne czynniki wpływu na politykę ukraińską, a m.in. na porachunki oligarchów, które mogą z czasem zacząć przybierać inne postacie niż pokojowe.
Historyk zwrócił uwagę, że osoby pragnące rzeczywistej zmiany w ukraińskiej polityce pamięci oczekiwałyby, żeby dymisja Wjatrowycza była jedną z pierwszych decyzji Zełenskiego lub nowego rządu w Kijowie.
– Powinno to być głośne odwołanie wskazujące na wielce szkodliwą rolę, którą spełnił pan Wiatrowycz, nie tylko w kontekście relacji polsko-ukraińskich, ale przede wszystkim chodzi o zainfekowanie Ukrainy banderyzmem. Tak się nie stało, Wiatrowycz odchodził ze swojej funkcji w spokoju – powiedział prof. Włodzimierz Osadczy.
Zdaniem eksperta, bez potępienia dotychczasowej działalności byłego już szefa UIPN, taka zmiana nie powinna wzbudzać najmniejszego entuzjazmu. – A powinna wręcz wzbudzać pewne rozczarowanie, że nastąpiło to z takim opóźnieniem. Moje oczekiwania w tej sprawie są oczekiwaniami wręcz fantastycznymi, które nie mogą się ziścić w danej chwili z racji tego, że nacjonalizm stał się elementem trwałym w funkcjonowaniu Ukrainy. Jest to element, który uwiarygadnia bojówki nacjonalistyczne funkcjonujące na terenie tego państwa.
Przypomnijmy, że Wołodymyr Wjatrowycz stoi za zakazem prowadzenia na Ukrainie prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych przez specjalistów polskiego IPN wprowadzonym w odwecie za rozbiórkę nielegalnego pomnika UPA w Hruszowicach. Zniesienie tego zakazu obiecał ostatnio prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Jak pisaliśmy, Wjatrowycz to znany „kłamca wołyński”, historyk, który zrobił karierę na Ukrainie gloryfikując OUN-UPA i zaprzeczając ludobójstwu wołyńsko-małopolskiemu, które nazywa „drugą wojną polsko-ukraińską”. W celu przekonania ukraińskiej opinii publicznej do swoich tez uciekał się do fałszerstw i manipulacji. W świecie naukowym Wjatrowycz nie jest uważany za poważnego historyka. Szefem UIPN został dzięki wydarzeniom Majdanu w 2014 roku.
RIRM / Kresy.pl
Nic to zmieni,polityka kłamstwa będzie kontynuowana ,Żeleński to pozer,robi wiele pod publiczkę i neobanderowcom się nie sprzeciwi.Nie wierzę w żadne pozytywne zmiany w tym kraju.