Przedstawiciele niemieckiego rządu wyrazili stanowczy sprzeciw wobec sankcji nałożonych przez USA na na firmy biorące udział w budowie gazociągu Nord Stream 2. Ich zdaniem to poważna ingerencja w wewnętrzne sprawy i suwerenność Niemiec oraz Europy. Najwyraźniej nie ma jednak mowy o kontr-sankcjach.
Jak informowaliśmy, w piątek prezydent USA Donald Trump podpisał rekordowo wysoką ustawę o budżecie Pentagonu na 2020 rok, w której zawarto także zapisy dotyczące sankcji wobec firm budujących Nord Stream 2. Dotyczy to przede wszystkim przedsiębiorstw, które kładą rury na dnie Morza Bałtyckiego. Waszyngton stoi na stanowisku, że budowa połączenia docelowo uzależni Niemcy od Rosji. Niemieckie media zaznaczają, że Stany Zjednoczone chcą zatrzymać budowę drugiej nitki gazociągu tuż przed jej ukończeniem. Według informacji medialnych, sankcje mogą znacząco wydłużyć czas realizacji projektu.
Serwis Deutsche Welle zwraca uwagę, że sankcje wobec firm pracujących przy budowie Nord Stream 2 zostały wprowadzone mimo protestów niemieckiego rządu. Szwajcarska firma Allseas już poinformowała o zawieszeniu budowy w związku z amerykańskimi sankcjami. Wcześniej dwaj republikańscy senatorowie, którzy przyczynili się do wprowadzenia sankcji, wysłali do Allseas list z ostrzeżeniem, że wszelkie działania firmy wbrew sankcjom zostaną ukarane.
W sobotę oficjalne stanowisko zajął niemiecki rząd. Jego rzeczniczka, Ulrike Demmer oświadczyła, że „rząd Niemiec odrzuca tego typu sankcje eksterytorialne”, które uderzają „w niemieckie i europejskie przedsiębiorstwa i są mieszaniem się w nasze wewnętrzne sprawy”.
Z kolei koordynator rządu Niemiec w rozmowach transatlantyckich, Peter Beyer z CDU, podkreślił w rozmowie z agencją DPA, że sankcje nie są skierowane przeciwko Niemcom, ale w prywatne przedsiębiorstwa. Zapewnił, że z tego powodu „Niemcy nie podejmą żadnych środków zaradczych”. Jego zdaniem, jeśli miałoby do tego dojść, to wyłącznie na poziomie europejskim. – Ale nie dojdzie także do tego – dodał.
W podobnym tonie wypowiedział się wicekanclerz i minister finansów Olaf Scholz. Powiedział, że Niemcy „stanowczo sprzeciwiają się” amerykańskim sankcjom. – Takie sankcje stanowią poważną ingerencję w wewnętrzne sprawy Niemiec i Europy oraz ich suwerenność. Stanowczo sprzeciwiamy się temu – powiedział Scholz. Jednocześnie, wicekanclerz sprzeciwił się ewentualnym kontrsankcjom.
– To czas, by firmy zaangażowane w budowę rurociągu podjęły następne decyzje. To dla nas oczywiste, że nie przyjmiemy nałożenia takich sankcji i wyraźnie to przekażemy amerykańskiemu rządowi – dodał Scholz.
Szef klubu poselskiego SPD w Bundestagu, Rolf Muetzenich wypowiedział się w ostrzejszym tonie mówiąc, że „UE i Niemcy wyraźnie nie są dla Trumpa partnerem, lecz wasalem”.
Według Deutsche Welle, Komisja Europejska zareagowała na amerykańskie kroki „powściągliwie”. KE zapewnia, że sprawdza wpływ sankcji na unijne przedsiębiorstwa. Jak powiedział rzecznik Komisji, „z zasady UE odrzuca sankcje wobec unijnych firm, których działalność jest zgodna z prawem”. Ponadto zaznaczył, że celem KE jest doprowadzenie do stanu, w którym Nord Stream 2 działałby w sposób przejrzysty i niedyskryminujący, a także znajdował się pod odpowiednim nadzorem. Wraz z obowiązującymi od tego roku unijnymi dyrektywami gazowymi, pisze DW, stworzone są jasne reguły dla wszystkich gazociągów na rynku europejskim z krajów trzecich.
Czytaj także: Rosyjskie media: Komisja Europejska sprzeciwia się sankcjom na Nord Stream 2
Szef MSZ RFN Heiko Maas powiedział na początku grudnia, że Niemcy „fundamentalnie” odrzucają zewnętrzne interwencje i eksterytorialne sankcje. „Europejska polityka energetyczna jest ustalana w Europie, a nie w Stanach Zjednoczonych” – mówił Maas cytowany przez dpa.
Kilka dni później także Angela Merkel krytycznie wypowiedziała się o planach USA. „Jesteśmy przeciw eksterytorialnym sankcjom” – powiedziała szefowa niemieckiego rządu. „Nie widzę innej możliwości poza rozmowami, ale bardzo zdecydowanymi rozmowami, że nie akceptujemy tych sankcji” – mówiła Merkel.
Nord Stream 2 to druga nitka gazociągu położonego na dnie Bałtyku, łączącego Rosję z Niemcami. Ma ona podwoić przepustowość gazociągu do 110 miliardów metrów sześciennych rocznie. Turecki Potok to składający się z dwóch nitek gazociąg między Rosją a Turcją o przepustowości 15 mld m sześciennych, który Rosjanie ułożyli w latach 2017-2018 na dnie Morza Czarnego.
Czytaj także: Bloomberg: USA mają niewielki wpływ na zablokowanie Nord Stream 2
dw.com / rmf24.pl / Kresy.pl
Niemcy przyznają się, że starają się reprezentować interesy Rosji w UE I NATO.
Niemcy mimo sankcji podpisały list o współpracy z Rosją,
chcą “postawić na nogi” rosyjską gospodarkę.
Czyli wojskowa i gospodarcza współpraca Niemiec z Rosją jak przed 1933 r. do II WŚ.
Rosja uznaje tylko argument siły,
wszelkie meandrowanie przyśpiesza twardy konflikt między stronami.
Ciekawe jak szwaby wyobrażają sobie własną przyszłość, to nie będzie scenariusz Dugina.