W reakcji na odmowę zarejestrowania najpopularniejszych kontrkandydatów Aleksandra Łukaszenki w wyborach prezydenckich, w różnych miastach Białorusi ludzie wyszli na ulice protestować i wyrazić niezadowolenie. Cześć ludzi została brutalnie aresztowana. Wśród zatrzymanych są też dziennikarze.

Jak informowaliśmy, we wtorek Centralna Komisja Wyborcza Białorusi wydała decyzję w sprawie rejestracji kandydatów do wyborów prezydenckich jakie odbędą się 9 sierpnia. CKW nie zdecydowała się na dopuszczenie do wyborów dwóch najgłośniejszych w ostatnich tygodniach potencjalnych kontrkandydatów Wiktora Babaryki i Walerija Cepkały. Wywołało to oburzenie wśród części Białorusinów w różnych częściach kraju, gdzie ludzie wyszli na ulice, by pokazać swoje niezadowolenie z postępowania władz.

Protesty odbyły się m.in. w Mińsku, na Prospekcie Niepodległości, który został zablokowany przez policję. Ponadto, wielu kierowców w centrum miasta trąbiło klaksonami. Na Prospekcie Dzierżyńskiego spontanicznie utworzono „łańcuch solidarności”.

Podobne akcje odbyły się też m.in. w Homlu, Mohylewie, Połocku i Prużanach. W wydarzeniach brały udział grupy liczące po około 30-50 osób, ale także liczniejsze. W Grodnie zebrało się około 200 osób, od czasu do czasu klaszcząc i wznosząc okrzyki „Niech żyje Białoruś!”. Z czasem liczba ta urosła do około 300 osób. Początkowo milicja nikogo nie zatrzymywała.

W przypadku przebywającego obecnie w areszcie Babaryki uznano, że nieprawidłowo zadeklarował swój majątek, a w jego kampanii wyborczej uczestniczyła zagraniczna organizacja. Choć jego sztab złożył ponad 367 tys. podpisów poparcia, CKW uznała ważność tylko 165,7 tys. Natomiast w przypadku Cepkały powodem odmowy zarejestrowania go jako kandydata na prezydenta była właśnie zbyt mała liczba podpisów poparcia po tym, gdy CKW odrzuciła część z nich, a pozostałych okazało się być mniej niż 100 tys.. Postawiono też zarzut, że żona Cepkały nie ujawniła w swojej deklaracji majątkowej, że posiada akcję Priorbanku, co uznano za poważne naruszenie.

W Mińsku białoruska milicja zatrzymywała osoby biorące udział w akcjach protestacyjnych. Nagrania pokazują, że odbywało się siłą, także w brutalny sposób. Ludzi wsadzano do pięciu samochodów, które później odjeżdżały i po pewnym czasie podjeżdżały znowu.

Funkcjonariusze OMON w Mohylewie rozpędzili protestujących, którzy ponownie zebrali się w innym miejscu, ale i stamtąd zostali przegonieni.

W Brześciu ludzie zbierali się we wtorek wieczorem w rejonie skrzyżowania Prospektu Maszerowa i Bulwaru Kosmonautów. Pojawili się też funkcjonariusze OMON. Milicja przez głośniki wzywała ludzi do nie gromadzenia się, przypominając o „odpowiedzialności administracyjnej” za udział w nieuprawnionych wydarzeniach. Niektóre osoby aresztowano, inni z czasem rozchodzili się, po czym zbierali ponownie, chodząc po Prospekcie Maszerowa. Za nimi podążali milicjanci i OMON, od czasu do czasu aresztując pojedyncze osoby. Szacunkowo protestowało około 80 osób.

Interweniujące służby zatrzymywały m.in. dziennikarzy mediów opozycyjnych wobec władz, którzy relacjonowali akcje protestacyjne. Koncentrowano się szczególnie na tych, którzy prowadzili transmisję na żywo. Z tego samego powodu zatrzymywano też zwykłych ludzi, którzy w tym celu wykorzystywali np. telefony komórkowe. Według polskiego działacza na Białorusi, Andrzeja Poczobuta, zatrzymano co najmniej 9 dziennikarzy, m.in. z Radia Swaboda, stacji Belsat i Euroradia oraz serwisu TUT.by. Najprawdopodobniej nikogo nie aresztowano w Grodnie i Mohylewie. Jedynym wielkim miastem, w którym protestów nie było, był Witebsk. W Homlu poinformowano o co najmniej 10 zatrzymanych.

Wiktor Babaryko były szef należącego do Gazpromu czołowego działającego na Białorusi banku został zatrzymany 18 czerwca. 56-letni Babaryko w sektorze bankowym pracuje od 1995 r. Od 2000 roku był prezesem Biełgazprombanku czyli białoruskiej spółki-córki rosyjskiego potentata gazowego. Tego samego dnia w którym Babaryko zapowiedział start w wyborach prezydenta Białorusi, Biełgazprombank ogłosił, że zrezygnował on ze stanowiska prezesa i odszedł z zarządu spółki. Wcześniej Komisja Kontroli Państwowej przeprowadziła przeszukania w Biełgazprombanku, a wkrótce potem państwo przejęło zarządzanie nim. 15 wysokich menadżerów zostało zatrzymanych w ramach postępowania w sprawie prania brudnych pieniędzy i unikania płacenia podatków. W czwartek pisaliśmy też, że władze nakazały zamrożenie środków finansowych z funduszu wyborczego Babaryki.

belaruspartisan.by / tut.by / Twitter / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply